Ja, anielica – Katarzyna Berenika Miszczuk

Date
lis, 10, 2011

To już druga część humorystycznej powieści przedstawiającej niecodzienną wizję piekła i nieba. W planach jest również trzecia – Ja, potępiona – na którą niecierpliwie czekam, ale prawdopodobnie ukaże się dopiero za rok. Tym razem Wiktoria otrzymuje od nieznajomego na ulicy małe, zielone jabłuszko i oczywiście postanawia je zjeść. Pech chciał (a może szczęście lub zrządzenie losu?), że poczęstowała nim również swojego chłopaka – Piotrusia. Od tej pory nic już nie było takie samo. Utracona pamięć dziewczyny wróciła, a diabły ponownie postanowiły wciągnąć ją w swoje rozgrywki. Czy jednak tylko one są złe? A może istnieją również „czarne” anioły?

Wiktoria odnawia swoje dawne przyjaźnie. Podczas tej przygody lepiej poznajemy wiele starych postaci, między innymi bardzo interesującą osóbkę, jaką okazała się śmierć czy poczciwego i dobrego archanioła Gabriela. Autorka stworzyła też kilku nowych, równie ciekawych i posiadających unikalne, barwne charaktery bohaterów. Dodatkowo przed oczami czytelników ukazuje się wizja Arkadii i cała jej niesamowitość. Okazuje się, że niebo nie jest tak bardzo ziemskie jak piekło. Poraża swoją urodą, cudownością, ale i dziwnym, nie pasującym tam okrucieństwem, dla osób łamiących prawo (w wyniku konsekwencji swoich czynów można na przykład utonąć w jeziorze lub zostać zabitym przez pilnujące bram, złote golemy). Poza tym dokąd po śmierci trafiają dusze morderców i gwałcicieli, jeżeli niebo to oaza spokoju i odpoczynku, a piekło jest miejscem wiecznej zabawy?

Podczas czytania czułam pewien niedosyt. Brakowało mi udziału Beletha i Azazela w przygodach Wiktorii, do których bezustannej obecności autorka przyzwyczaiła czytelników w pierwszym tomie. Za to pewien kotek przeszedł samego siebie i pokochałam go jeszcze bardziej (co nie wydawało się możliwe!). Może Ja, anielica nie była tak zabawna jak jej poprzedniczka, a ja nie śmiałam się po każdej przewróconej kartce, uważam jednak, że zamiast tego, płynie z niej znacznie więcej ciepła. Fali uczyć i sentymentów w tym tomie z pewnością nie zabraknie.

Katarzyna Berenika Miszczuk jest osobą młodą – studentką na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym – może stąd wywodzi się jej brak zgorzkniałego podejścia do życia? Jej postacie są naiwne i lekkomyślne, ale właśnie dzięki temu pełne uroku i humoru. Jeżeli będę chciała przeczytać dzieło o profesorze uniwersytetu lub sławnym naukowcu, to z pewnością sięgnę po jego biografię, zamiast po humorystyczną powieść fantasy. Jednak w chwili obecnej życiorys byłej diablicy i przyszłej anielicy Wiktorii, w zupełności mi wystarczy!

Książka pisana jest lekkim piórem, z dużą dozą przyjemnego i łatwo przyswajalnego humoru. Czyta się ją bardzo przyjemnie. Stanowi idealne lekarstwo na jesienną depresję. Niestety, tak jak i w pierwszej części, pojawia się w niej kilka literówek. Na szczęście nie jest ich na tyle dużo, żeby miały zatruwać przyjemność płynącą z czytania.

Okładka miękka, tak jak w przypadku Ja, diablica podwójna (ukrywająca pod spodem „drugie oblicze” Wiki), niestety przez to zbyt łatwo się gniotąca. No cóż… estetyka i dobre pomysły nie zawsze muszą iść w parze z praktycznością (chociaż marzą mi się książki Pani Kasi w twardych oprawach).

Nie dawajcie książki do ręki konserwatystom! Z pewnością im się nie spodoba, a inkwizycja będzie chciała ją spalić! Jeżeli chodzi o resztę świata, to powieść naprawdę jest dla wszystkich! Idealne oderwanie się od rzeczywistości, cudowny lek na poprawę humoru i wspaniałe zajęcie na deszczowy, jesienny wieczór. 

Książka otrzymana dzięki uprzejmości wydawnictwa W.A.B. do recenzji na stronie http://nastek.pl/.

Vicky

0 Comments

  1. Odpowiedz

    Tala

    17 listopada 2012

    Mam w planach 😛

  2. Odpowiedz

    Rozprówacz

    10 listopada 2011

    Mnie osobiście przekonywać nie trzeba- Jak tylko znajdę i pochłonę pierwszą część to zabiorę się za drugą- ale wzmianka o niebie, nowych bohaterach i kocie sprawiły, iż coraz bardziej chcę dopaść książkę. Jedyne co mi przeszkadza to okładka. Nie jestem zwolennikiem ludzkich twarzy czy sylwetek na grzbiecie książki.

    • Odpowiedz

      Corvidae

      12 listopada 2011

      Co do okładek, pełna zgoda. Nie podoba mi się, że coraz częściej książki są zaopatrzone w okładki z twarzami/sylwetkami młodych dziewczyn. Jakoś przez to literatura staje się bardziej kobieca 😛

      • Odpowiedz

        Rozprówacz

        13 listopada 2011

        nie w tym rzecz; po prostu takie okładki źle wyglądają na półkach

Leave a comment

Ostatnie Recenzje

Tonąc w mroku – Agnieszka Zawadka

Halli Galli

Odrodzona jako czarny charakter w grze Otome #10

Moje szczęśliwe małżeństwo

Najpopularniejsze Artykuły