Wbrew temu co się mówi, wiele książek przyciąga czytelników ładną graficznie lub intrygującą okładką. W przypadku tej powieści, myślę, że taką właśnie rolę odegrał tytuł. Mnie samą do przeczytania zachęcił z pewnością, kusząc obietnicą, że ta lektura z pewnością nie będzie przeciętna czy nudna.
Benny jest młodym rolnikiem, który marzy o tym, by założyć rodzinę. Po śmierci matki czuję się po prostu samotny. Desirée to dziewczyna z miasta, ukończyła studia, pracuje w bibliotece, posiada szeroką gamę zainteresowań. Bohaterka już od kilku miesięcy jest wdową. Z mężem jednak nie łączyła jej żadna namiętność, a bardziej przyzwyczajenie i przyjaźń. Strach przed spędzeniem życia jako singielka. Tą dwójkę dzieli niemalże wszystko, jak więc to się stało, że połączyło ich uczucie?
Bohaterowie powieści poznają sie w nietypowy sposób – odwiedzając na cmentarzu groby swoich bliskich. Ich światy są zupełnie odmienne – właściwie prawie niemożliwe do pogodzenia. Autorka książki wyolbrzymia przeróżne problemy, ukazując czytelnikowi prozę i trudności życia. Co jednak okaże się ważniejsze? Miłość czy codzienność? Czy uda im się porozumieć?
Powieść jest przepełniona dobrym humorem, ale sprawy, które opisuje autorka, nawet ujęte w zabawny sposób, mają swoje własne, poważne i ponadczasowe przesłanie. Hormony to nie jedyne co powinno łączyć dwoje ludzi, jak więc jednak znaleźć w życiu “złoty środek”? Katarina Mazetti swoje przesłanie rysuje bardzo wyraźnie, specjalnie w tym celu rozdmuchując niektóre rzeczy, powieść momentami sięga więc granic absurdu – choć może i nie do końca, jeżeli kiedykolwiek oglądało się popularne, amerykańskie sitcomy.
Historia opowiadana jest z dwóch różnych punktów widzenia i to również czyni ją wyjątkową. Napisana została w prosty – czasami może nawet aż za bardzo – sposób. Książkę czyta sie szybko, ale z pewnością nie jest idealna. Określiłabym ją raczej mianem “dziwna”. Bohaterowie zachowują się w bardzo nieprzemyślany sposób, czasem infantylnie, innym razem jakby robili coś na siłę, jeszcze innym jakby nie potrafili sobie poradzić sami ze sobą, a co dopiero z życiowym partnerem. Poza tym są to postacie raczej pastelowe niż mieniące się barwami tęczy. Niewiele jest w nich do polubienia, kompletnie niczego nie ma do pokochania.
Gdy czytałam powieść, nasunęła mi ona na myśl komedię “Sztuka zrywania” z Jennifer Aniston w roli głównej. W ten właśnie sposób wyobrażam sobie bohaterów książki “Facet z grobu obok” i chyba taka wizja już ze mną pozostanie. Sądzę, że nie jest to zła książka i zważywszy na to, że liczy sobie zaledwie nieco ponad dwieście stron, to można poświęcić chwilę na to, by ją przeczytać. Historia z pewnością ma w sobie coś oryginalnego, a wiele problemów, z którymi borykali się bohaterowie, doskonale potrafiłam sama zrozumieć.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
tosiaantonina
Masz rację, ta ksiązka przyciąga tytułem i okładką, która jest taka… wiosenna. Sądząc po Twojej recenzji, w środku także jest ciekawa i nietuzinkowa, więc z chęcią ją przeczytam 🙂
naczytane.blog.pl
Miłośniczka Książek
Czytałam. Zgadzam się, książka jest dziwna, miejscami infantylna. Nie każdemu się spodoba. To historia z tych, które czyta się raz i raczej już do nich nie wraca, bo nie ma po co.