Wydawnictwo Mag konsekwentnie wznawia wydania książek Neila Gaimana. Nie są to jednak opracowania zwyczajne. To tomy piękne, robiące wrażenie. W twardych oprawach z obwolutami, z nową grafiką, wydrukowane na czyściutkim, białym papierze. To powieści, które każdy wielbiciel pisarza będzie chciał postawić na swojej półce. Dodatkowo wnętrze i okładkę “Chłopaków Anansiego” zdobią mroczne ilustracje Irka Koniora.
Czy muszę komukolwiek przedstawiać Neila Gaimana? Jeżeli ktoś nie miał jeszcze okazji czytać jego książek, z pewnością widział przynajmniej jedną z ekranizacji – “Gwiezdny pył” i “Koralina” to tytuły dość szeroko znane. Pisarz nie ogranicza się do jednego rodzaju literatury. Tworzy zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Pisuje prozę, wiersze, scenariusze filmowe, teksty dziennikarskie, komiksy, piosenki, dramaty. Jest wszechstronny, ale wszystkie jego dzieła cechuje ten sam, uwielbiany przez czytelników styl. “Amerykańscy bogowie” zostali uznani przez krytykę literacką za najznakomitszą z jego powieści. Książka otrzymała wiele nagród i trafiła na wiele list najlepszych tytułów beletrystycznych roku. Nic więc dziwnego, że pisarz zdecydował sie stworzyć coś na kształt kontynuacji.
Z Ananasim – pajęczym bogiem – po raz pierwszy czytelnicy mają styczność w książce “Amerykańscy bogowie”. “Chłopaki Anansiego” to historia o jego dwóch synach – Grubym Charliem i Spiderze. Można by więc stwierdzić, że jest to taka jakby luźniejsza kontynuacja mistrzowskiego dzieła. Charlie nigdy nie był w stanie porozumieć się z ojcem. Gdy tylko dorósł na tyle, by wyprowadzić się z domu, po prostu to zrobił. Wydawałoby się, że wraz ze śmiercią ojca, wszystko się skończy. Tak się jednak nie stało. Okazuje się, że ojciec Charliego był bogiem i miał nie jednego, a dwóch synów.
Książka napisana została lekko i z humorem, ale nie zabrakło w niej także pewnego, głębszego przesłania. Lektura nadaje się idealnie dla osób lubiących legendy, mitologię różnych krajów i przede wszystkim oczywiście fantastykę. Akcja toczy się wartko, a fabuła, choć nie jest tak doskonale dopracowana jak w przypadku “Amerykańskich bogów” potrafi bez trudu wciągnąć i w magiczny sposób zauroczyć czytelnika. Trzeba również posiadać pewną wiedzę ogólną by zrozumieć co dokładnie dzieje się w tej historii. Także pokusiłabym się o stwierdzenie, że nie jest to beletrystyka dla ignorantów.
Bohaterowie, których tworzy Neil Gaiman są postaciami bardzo realnymi. Posiadają ludzkie cechy, zwyczajne wady i zalety. Zostają oni wplątani w przeróżne, baśniowe historie, które jednak wydają się być “szarą rzeczywistością”. Są tak samo, jak uczestniczący w nich bohaterowie, po prostu niesamowicie realistycznie opisane. Nie tylko pierwszoplanowe postacie jednak zostały dopracowane do niemalże perfekcji. Pisarz kładzie duży nacisk na to, by i te drugoplanowe miały swoje własne cechy, osobowości i charaktery. Całość składa się na barwny, pasujący do siebie, fantastyczny misz-masz, który w niezwykły sposób trafia do czytelników, a gdy to osiągnie, nie chce opuścić ich myśli.
Powieść jest cudowną podróżą poprzez, niezwykle plastyczną, wyobraźnię autora. Jest to książka wielogatunkowa, wielowątkowa i wieloelementowa. Nie sposób jej jednoznacznie pod cokolwiek podpisać. Największy problem tego tytułu stanowi fakt, że przed nim wydani zostali “Amerykańscy bogowie”. Niestety kontynuacja, choć sama w sobie jest naprawdę dobra, wypada dość słabo na ich tle. Jeżeli ktoś nie zna żadnej z książek, a ma ochotę je poznać, czytanie radzę zacząć “od tyłu”. Wówczas i jedną i drugą będzie zauroczony.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu MAG
Nicholson
Świetna recenzja! Chyba trzeba będzie spróbować.
Cam
Jedno pytanie… Czy tytuł “Pajęczy bogowie” mam rozumieć, że w książce jest mowa o tych strasznych włochatych potworach!!!??
Cam
Myślę, że to moja lektura na najbliższe dni 🙂
ehh… a miałam takie ambitne plany skończyć pisać pracę licencjacką 😀
awiola
Lekkość, humor i do tego głębsze przesłanie – zapowiada się naprawdę nieźle.
Anath
O autorze i jego książkach słyszę pierwszy raz o_O jednak widzę, że warto sięgnąć 🙂
Pozdrawiam, Anath