Był ciepły, wrześniowy wieczór. Słońce zbliżało się ku zachodowi, czerwonymi promieniami oświetlając budynki Częstochowy. Mieszczący się przy ulicy Cichej Dom studencki „Solaris” rozlokowany był w dwóch sporych, świeżo pobielonym budynkach. Leżał niedaleko stacji kolejowej. Mimo to Eliza z trudem doszła tam z dworca. Jej sportowa, przewieszona przez ramię torba była cholernie ciężka. W końcu niosła w niej wszystko to co miała.
Rodzice dziewczyny zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miała kilka lat. W lipcu umarła jej babcia, jedyna bliska Elizie osoba. Teraz dziewczyna była zdana tylko i wyłącznie na siebie. Dostała się na ochronę środowiska na politechnice w Częstochowie i zamierzała za wszelką cenę skończyć ten kierunek. Wraz ze śmiercią babci, straciła niestety ich maleńkie mieszkanko, miała jednak na koncie wystarczającą ilość pieniędzy, żeby przetrwać przynajmniej pierwszy rok studiów. Wiedziała, że musi znaleźć sobie jakąś dorywczą, popołudniową pracę, ale to nie stanowiło dla niej większego problemu. Była już do tego przyzwyczajona. Cieszyła się, że o wszystkie formalności zdążyła zadbać jeszcze w czerwcu. Później nie miałaby do tego głowy.
Z wielką torbą i paskudnie ciężkim plecakiem przeszła przez mosiężną, prowadzącą na posesję, szeroką furtkę. Jakiś chłopak wypakowywał właśnie rzeczy z nowego, czerwonego Alfa Romeo. Kiedy ją zobaczył natychmiast podszedł do niej. Uśmiechnął się wesoło.
– Cześć, pomogę ci – zaoferował się uprzejmie biorąc od niej torbę i plecak. – Jestem Emil – przedstawił się grzecznie.
– Dzięki – powiedziała niepewnie, należała do tych cichych, nieśmiałych osób, przynajmniej do czasu aż kogoś lepiej nie poznała. – Eliza.
– Który domek? – zapytał chłopak.
– Ten – powiedziała dziewczyna pokazując na duży budynek, znajdujący się po prawej stronie terenu. – Drugie piętro.
– O super – uśmiechnął się jeszcze szerzej. – To jesteśmy w tym samym.
Eliza, jeszcze w czerwcu, zwiedzała Dom Studencki. Każdy z budynków miał po dwa piętra. Na parterze była kuchnia i wspólny salon, a na pierwszym i drugim poziomie łazienki i pokoje. Emil zaniósł bagaże dziewczyny na drugie piętro. Z racji, że wybierała pokój jako jedna z pierwszych, udało jej się zaklepać przytulne, jednoosobowe pomieszczenie z oknem wychodzącym na zachód. Większość pokoi była dwu lub trzyosobowa, więc pod tym względem uważała się za prawdziwą szczęściarę.
– Ja mieszkam tutaj – powiedział chłopak wskazując na drzwi po drugiej stronie korytarza. – Mój współlokator będzie pojutrze. Jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać. Wracam do rozpakowywania własnych rzeczy.
Uśmiechnął się do niej i zniknął na schodach. Eliza wykończona usiała na łóżku. Tak naprawdę nie pozbierała się jeszcze po śmierci babci. Została na świecie zupełnie sama. Zwyczajnie miała wszystkiego dość.
W końcu wstała ze smutnym westchnieniem. Rozejrzała się po niewielkim pokoiku. Jego trzy ściany pomalowane były na ciepły, żółty kolor. Na czwartej, ukośnej, pokrytej drewnianymi panelami, umieszczone było połaciowe okno. Pod nim stało biurko, po jego lewej stronie była niewielka półka na książki i szafa, po prawej natomiast wąskie, sosnowe łóżko z gąbkowym materacem. W pokoju nie zostało wiele więcej miejsca, żeby się poruszać. Tylko tyle, żeby bez problemu wysunąć krzesło spod biurka, czy otworzyć drewniane, bukowe drzwi. Było to skromnie urządzone, ale całkiem przytulne wnętrze. Zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie przez najbliższe pięć lat to właśnie będzie jej dom.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Była środa. Rok akademicki miał rozpocząć się dopiero po weekendzie, dlatego w Domu Studenckim chwilowo nie było jeszcze tłoku. Większość ludzi prawdopodobnie planowała przyjechać w sobotę lub niedzielę. Eliza zdążyła już rozpakować swoje rzeczy. Siedziała teraz na łóżku, oparta o ścianę i czytała książkę. Przerwało jej pukanie do drzwi. Zaskoczona otworzyła. W progu stał Emil z dwoma kieliszkami i butelką wina.
– Hej, można? – zapytał uśmiechając się wesoło. – Przyszedłem się integrować.
– Jasne, wejdź – odpowiedziała dziewczyna, jeszcze bardziej zdziwiona.
Chłopak usiadł po turecku na łóżku naprzeciwko dziewczyny. Nalał im wina. Eliza upiła łyk. Trunek był słodkawo-owocowy. Uznała, że jest bardzo smaczny.
– Co i gdzie studiujesz? – zapytał Emil. – Pierwszy rok?
– Tak, dopiero zaczynam. Ochrona środowiska na politechnice – odpowiedziała zadowolona, że to on przejął inicjatywę w rozmowie.
Chłopak prawie zakrztusił się winem.
– Żartujesz, prawda?
Zrobiła zaskoczoną minę.
– Nie, dlaczego?
– No bo ja też – roześmiał się Emil. – Co za zbieg okoliczności. Czemu postanowiłaś mieszkać tutaj? Przecież to dosyć daleko… Ja wybrałem to miejsce ze względu na kumpla, który jest na czwartym roku w Akademii Sztuk Pięknych.
– Było blisko dworca – przyznała Eliza rumieniąc się uroczo. – Po za tym nie jest tu zbyt drogo, no i mam pokój tylko dla siebie.
– Pewnie to dobry powód – uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Co czytasz? – spytał wskazując na książkę.
– Fantastykę – powiedziała dziewczyna pokazując mu okładkę. Kończyła akurat „Trzy wiedźmy” Pratchetta.
– O, super. Podoba ci się? – ucieszył się chłopak. – Ja uwielbiam cały Świat Dysku, zwłaszcza te części o Straży.
Rozmawiało im się bardzo przyjemnie. Eliza z każdym kolejnym kieliszkiem robiła się coraz śmielsza. Kiedy minęła północ czuli się w swojej obecności jak dwójka starych przyjaciół. Siedzieli opierając się plecami o ścianę, tak, że stykali się ramionami. Dziewczyna, już zupełnie rozluźniona, śmiała się z żartów Emila. W pewnym momencie chłopak nachylił się nad nią. Jego twarz znalazła się tuż przy jej twarzy. Dotknął czołem jej czoła. Dłonią musnął policzek Elizy, odgarniając z twarzy dziewczyny niesforny kosmyk, a potem ją pocałował. Był to ciepły, miękki i głęboki pocałunek. Eliza poczuła się niesamowicie zaskoczona, nie wiedziała jak powinna zareagować. Jej serce gwałtownie przyspieszyło. Emil, kiedy skończył, po prostu, najzwyczajniej w świecie wstał. Uśmiechnął się do dziewczyny promiennie.
– Znikam spać – powiedział – jestem już cholernie zmęczony. Do jutra, słodkich snów.
Zabrał z biurka pustą już butelkę, kieliszki i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Oszołomiona Eliza wpatrywała się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał chłopak.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Było koło dziewiątej rano, kiedy Eliza otworzyła oczy. Wstała z łóżka, umyła się i szybko ubrała. Dzień był słoneczny, panował jednak typowy, wczesnojesienny chłód. Dziewczyna zeszła na dół, do kuchni, mając nadzieję, że nie spotka Emila. W dalszym ciągu nie wiedziała co myśleć o jego wieczornym zachowaniu.
Kiedy jednak siedziała przy stole jedząc śniadanie, chłopak pojawił się w drzwiach. Mimo chłodnego dnia, był wyraźnie zgrzany. Wyglądało na to, że biegał. Od wejścia uśmiechnął się do niej wesoło.
– Hej! – zawołał. – Dobrze spałaś?
Skinęła głową niepewnie odwzajemniając uśmiech.
– Cześć – powiedziała.
– Idę pod prysznic, zaraz do ciebie przyjdę – powiedział znikając na schodach.
Eliza zarumieniła się, kiedy pojawił się z powrotem. Chłopak nie włożył koszulki, przyszedł w samych, jasnoniebieskich jeansowych spodniach. Przeczesał palcami opadającą mu na oczy grzywę jasnych, ciągle mokrych, włosów. Wyraźnie było widać, że nie należy do osób preferujących siedzący tryb życia. Dziewczynie natychmiast przyszli na myśl modele z reklam firmy Abercrombie & Fitch. Emil pasowałby tam idealnie. Chłopak podszedł do lodówki depcząc bosymi stopami po chłodnych kafelkach. Wyciągnął swoje rzeczy i zaczął przygotowywać kanapki. Eliza bezwiednie wodziła za nim wzrokiem.
– Po śniadaniu jadę na zakupy – powiedział biorąc wypełniony kanapkami talerz i siadając przy dziewczynie. – Potrzebujesz czegoś? Może też chcesz jechać?
Właściwie niczego specjalnie nie potrzebowała, ale nie chciała też całego dnia spędzić siedząc w domu.
– Pojadę z tobą, jeżeli nie masz nic przeciwko – powiedziała onieśmielona.
– Pewnie, że nie mam – ucieszył się chłopak.
Uśmiechnął się do niej wyraźnie zadowolony z jej decyzji.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Eliza spędziła z Emilem bardzo przyjemny dzień. Mimo, że momentami chłopak ją onieśmielał, naprawdę polubiła jego towarzystwo. Najbardziej podobało jej się to, że bez najmniejszego wysiłku potrafił wywołać uśmiech na jej twarzy. Dziewczyna raczej rzadko się śmiała. Niewiele wesołych rzeczy ostatnio wydarzyło się w jej życiu.
Była ładna, ale nie uważała się za jakąś niesamowitą piękność. Miała sięgające pasa, układające się w delikatne fale, złote włosy, bystre chabrowe oczy i delikatne, różowe usta. Nie była zbyt wysoka, ale nie należała też do naprawdę niskich osób. Miała szczupłą sylwetkę, drobne piersi i jedynie lekko odznaczające się biodra. Jej skóra była bardzo blada. Dziewczyna nazbyt często jadła za mało i nieregularnie, żeby jej sylwetka mogła nabrać okrągłych, kobiecych kształtów. Najczęściej nie miała na to ani czasu ani pieniędzy, a dodatkowo dochodziły jeszcze zmartwienia ostatnich miesięcy. Stres przed maturą, smutek spowodowany śmiercią babci, strach o własną, jakże niepewną przyszłość.
Teraz, w towarzystwie Emila, nareszcie mogła o tym wszystkim chociaż na chwilę zapomnieć. Zdziwiła się jak wiele wspólnych tematów mają z chłopakiem. W centrum handlowym zrobili niezbędne zakupy, a potem, we dwójkę zwiedzili miasto. Eliza zdążyła zupełnie zapomnieć, jak nieswojo czuła się w obecności chłopaka, po tym jak ją bezpretensjonalnie pocałował.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
W piątek przyjechało kilka nowych osób. Eliza poznała Magdę, Lidkę i Aurelię, które miały mieszkać w trzyosobowym pokoju obok. Dziewczyny sprawiały wrażenie naprawdę miłych. Wszystkie trzy studiowały hotelarstwo w położonej przecznicę dalej prywatnej szkole.
Po południu Eliza siedziała zwinięta z książką na kanapie we wspólnym salonie. Było tam znacznie wygodniej niż na wąskim, drewnianym łóżku w jej pokoju. Na zewnątrz usłyszała warkot silnika. Nie wstając wyjrzała przez duże, kuchenne okno. Ktoś przyjechał motorem. Nie zwróciła na to specjalnej uwagi do czasu aż chłopak nie wszedł do ich domku. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia i niedowierzania, kiedy zobaczyła wchodzącą do środka postać. Chłopak był szczupły i wysoki, zdecydowanie szerszy w ramionach niż w talii. Sięgające łopatek, ciemnobrązowe włosy miał luźno splecione na karku. Jego okolone ciemnymi rzęsami, szare oczy patrzyły odważnie przed siebie. Twarz miała odrobinę rozmarzony wyraz. Był niewątpliwie przystojny, ale nie to tak wpłynęło na dziewczynę. Rozpoznała go, znała jego galerię internetową i widziała w Krakowie jego wystawy. To był Gabriel Andrzejewski, początkujący artysta, malujący pod pseudonimem „Corvidae”. Eliza uwielbiała jego prace. Malował tajemnicze, ponure zamczyska, baśniowe postacie w przepięknych, historycznych strojach, stworzenia z mitologii celtyckiej. Tworzył cudowny, fantastyczny świat.
Chłopak spojrzał na nią obojętnie. Miał na sobie grafitowe jeansy i skórzaną, motocyklową kurtkę. Niósł ze sobą dwa kaski i duży, czarny plecak. Po schodach na dół zbiegł Emil. Z jego twarzy jak zwykle nie schodził pogodny uśmiech.
– Hej Gabriel, długo jechałeś – stwierdził. – Jak spisuje się twoja nowa Kawa?
– Całkiem nieźle – odpowiedział tamten, jednak bez specjalnego entuzjazmu. Ton jego głosu był zarazem miękki i aksamitny jak i chłodny i opanowany. – Muszę się jeszcze przyzwyczaić do innego brania zakrętów. To nie to samo co moja stara 650 Suzuki.
Eliza niejasno zdawała sobie sprawę, że rozmawiają o motocyklach. Emil popatrzył w jej stronę.
– O właśnie, Gabriel, poznaj naszą sąsiadkę, to Eliza – przedstawił siedzącą na kanapie dziewczynę.
– Miło mi – powiedział chłopak obrzucając ją zdawkowym spojrzeniem. – Idę się rozpakować. Na razie.
Skinął dziewczynie głową i zniknął na prowadzących do pokojów schodach. Emil wzruszył ramionami i usiadł koło Elizy na kanapie.
– Gabriel ogólnie rzecz biorąc jest aspołeczny – powiedział od niechcenia obejmując dziewczynę ramieniem – ale jak go lepiej poznać, to da się lubić.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
W sobotę do ich domku wprowadziły się jeszcze dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Wszyscy mieli pokoje na pierwszym piętrze. Wyglądało na to, że brakuje już tylko jednej osoby. Kiedy zaczęło się ściemniać zorganizowali sobie wieczorek zapoznawczy. Eliza nie była w stanie zapamiętać wszystkich imion. Siedziała skulona w rogu kanapy i piła piwo. Zbyt nieśmiała, żeby się odzywać obserwowała wszystkich dookoła.
Emil zszedł z góry. Usiadł na kanapie tuż obok niej. Wesoło uśmiechnął się do dziewczyny. Zaraz za nim przyszedł Gabriel. Zajął miejsce po drugiej stronie chłopaka. Miał znudzoną minę. Kiedy ktoś go zagadywał odpowiadał półsłówkami, co nie przeszkadzało dziewczyną w podrywaniu go w najmniejszym stopniu. Był po prostu zbyt przystojny, żeby miały sobie odpuścić. Natomiast Emil ze wszystkimi rozmawiał wesoło i uprzejmie. Dziewczyny śmiały się z jego niewybrednych żartów, tak samo jak i chłopacy. Tylko Gabriel ciągle pozostawał obojętny, nieobecny i jakby zamyślony. Wyraźnie było widać, mimo, iż nie pokazał tego wprost, że nie odpowiada mu tego typu towarzystwo.
W końcu ktoś rzucił pomysł gry w butelkę. Wszyscy byli już na tyle pijani, żeby zgodzić się bez większych oporów. Przenieśli się na podłogę.
– Gramy na pytania czy picie wódki? – spytała rozbawiona Lidka. Była średniego wzrostu brunetką o wyraźnych, kobiecych kształtach.
– Na to i na to – roześmiał się Robert, jeden z nowoprzybyłych chłopaków. Miał sięgające ramion blond włosy i lekko przymulone, szare oczy.
– To zaczynajmy – pogoniła wszystkich Magda, kończąc nalewać wódkę do kieliszków.
Usiedli w kole na dywanie. Gabriel nie dołączył do zabawy. Powiedział, że idzie na papierosa i wyszedł na dwór. Aurelia, wysoka, smukła blondynka o krótkich postrzępionych włosach natychmiast pobiegła za nim.
Zaczęli grać. Każdy na kogo trafiła butelka musiał wypić shota i odpowiedzieć na pytanie. Była to dobra zabawa, pomagająca w tym, żeby się lepiej poznać. Padały przeróżne pytania od najdurniejszych w stylu jaki nosisz rozmiar stanika czy ile centymetrów ma twój „mały” do takich o zwierzątka domowe. Kiedy jednak zakręcona przez Emila butelka wypadła na Elizę, chłopak spojrzał na nią swoimi fascynującymi, zielonymi oczami. Siedział tuż obok niej, a teraz przysunął się jeszcze bliżej. Dziewczyna po raz pierwszy widziała, żeby jego twarzy była taka zupełnie poważna.
– Chciałabyś mnie pocałować? – spytał ku zdumieniu wszystkich obecnych.
Eliza szeroko otworzyła oczy. Nie wiedziała w jaki sposób ma zareagować. Niepewnie skinęła głową. Chłopak uśmiechnął się szeroko, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Tym razem dziewczyna odwzajemniła jego namiętny pocałunek. Siedzący dookoła ludzie, kiedy już minął pierwszy szok, zaczęli bić brawo.
– Szkoda, że na mnie nie wypadło – szepnęła Lidka, Magdzie do ucha. Przyglądała się zazdrośnie całującej parze.
Kiedy skończyli grać Emil wziął Elizę za rękę i pociągnął ze sobą na dwór. Była piękna, bezchmurna, jesienna noc. Gwiazdy świeciły jasno na niebie.
– Przejdziesz się ze mną? – spytał cicho, kiedy wyszli przed dom.
– Jasne – powiedziała dalej oszołomiona dziwną sytuacją.
Nie była pewna dlaczego chłopak się tak zachowuje. Bała się mieć nadzieję, ze po prostu ją lubi i próbuje poderwać. Ona sama naprawdę polubiła Emila. Odeszli kawałek od domku, tak, że teraz nie było ich widać z okien. Eliza zadrżała z zimna. Emil bez wahania zdjął z siebie rozpinaną bluzę i okrył nią dziewczynę. Potem stanął tuż naprzeciwko niej. Spojrzał jej w oczy, otoczył ramionami i ponownie pocałował. Eliza czuła się jak we śnie. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Kiedy chłopak przestał ją całować nie odsunęła się od niego. Wtuliła twarz w jego niebieską koszulkę.
– Jesteś śliczna – powiedział cicho całując jej włosy. – Wiem, że to strasznie szybko, ale chciałbym, żebyśmy byli razem. Dasz mi szansę? – zapytał poważnie.
Eliza nie wiedziała co powiedzieć. Nie dość, że bardzo polubiła chłopaka to jeszcze naprawdę się jej podobał. Skinęła głową nie ufając własnemu głosowi.
– W takim razie jutro zabiorę cię na randkę – powiedział wesołym, już znacznie mniej poważnym tonem.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Niedziela minęła bardzo przyjemnie. Emil zaprosił Elizę do kina, a potem na kawę i spacer. Dziewczyna spędziła bardzo miły dzień. Kiedy wrócili, razem usiedli na kanapie we wspólnym salonie. Eliza wolałaby ten czas spędzić czytając książkę we własnym pokoju, ale uległa namową chłopaka, któremu wyraźną przyjemność sprawiało poznawanie nowych ludzi. Po za tym naprawdę miała ochotę spędzać z nim jak najwięcej czasu. Siedziała teraz z podwiniętymi nogami i głową opartą na jego ramieniu. Nie odzywała się wiele. Naprzeciwko nich siedziały Weronika i Natalia, dziewczyny, które wprowadziły się na pierwsze piętro. Fotele natomiast zajmowali Rafał z Piotrkiem. Eliza starała się zapamiętać imiona współlokatorów, ale wiedziała, że jeszcze przez długi czas będą jej się myliły. Nie należała do ekstrawertycznych osób, była cicha i zamknięta w sobie. Towarzystwo ludzi ją krępowało. Było naprawdę niewiele osób, przy których czuła się dobrze i mogła być po prostu sobą. Jedną z takich osób był właśnie Emil.
– Może pogramy w karty? – rzuciła Natalka, była dosyć pulchną brunetką o przyjemnym miękkim głosie i ładnej twarzy. Wydawała się być osobą bardzo otwartą i przyjacielską. – Ma ktoś talię?
Pozostali przecząco pokręcili głowami.
– Ja mam – stwierdził Emil – ale koszmarnie nie chce mi się wstawać.
– Mogę przynieść – zaoferowała się Eliza, nie tylko z uprzejmości i chęci pomocy, ale też dlatego, że miała ochotę się stąd wyrwać, chociaż na krótką chwilę. – Tylko powiedz gdzie leży.
– Super – uśmiechnął się do niej – kochana jesteś. Jest na szafce przy łóżku. Na pewno zauważysz.
Eliza skinęła głową. Wstała i wspięła się na drugie piętro. Drewniane schody były wąskie i strome, ale mimo to przyjemnie się po nich chodziło. Dziewczyna była coraz bardziej zadowolona, że mieszka w takim właśnie miejscu. Weszła do pokoju Emila. Odetchnęła z ulgą, że nie ma w nim Gabriela. Nie wiedziała, co ma o nim myśleć, ale zdawało jej się, że chłopak jej z jakiejś przyczyny nie lubi. Podeszła do szafki przy łóżku i podniosła leżące na wierzchu karty.
Miała już wychodzić, kiedy jej uwagę przyciągnął leżący na biurku szkicownik. Na otwartej stronie, narysowana grafitowym ołówkiem była kobieta-jaszczurka. Kiedy Eliza podeszła bliżej zorientowała się, że baśniowa postać ma twarz Aurelii. Uśmiechnęła się na ten widok. Przerzuciła stronę notatnika oglądając kolejny szkic. Była na nim wesoła, pękata pszczółka z głową Natalii. Zaciekawiona dziewczyna przeglądała kolejne prace. Na każdej bez problemu można było rozpoznać jakąś osobę z ich domku, a każda przedstawiona była przy pomocy jakiejś baśniowej lub mitologicznej postaci. Roześmiała się na widok Roberta z oślimi uszami i włochatym ogonem. Zdziwiła się, kiedy na kolejnej stronie znalazła siebie. Wyglądała zupełnie zwyczajnie, chowała się między drzewami, jakby przed czymś uciekając. Na głowie miała wianek z przypominających stokrotki kwiatów. Zaskoczyło ją to, że na tym szkicu wyglądała naprawdę pięknie. Zupełnie inaczej niż widziała siebie w lustrze.
Odwróciła się na dźwięk otwierających się drzwi. Do pokoju wszedł Gabriel. Obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.
– Zostaw to – warknął. – Co ty tu w ogóle robisz?
Dziewczyna nieśmiało spuściła wzrok. Przestraszyła się jego gniewnego głosu.
– Przyszłam po karty – powiedziała cicho. – Już sobie idę, przepraszam.
– Skoro przyszłaś po karty to czemu do cholery ruszasz moje rzeczy? – syknął zagradzając jej drogę do drzwi.
Eliza patrzyła w podłogę. Jej policzki stały się czerwone, paliły żywym ogniem.
– Przepraszam – powtórzyła cicho. – Byłam po prostu ciekawa… ja… bardzo lubię twoje prace.
– Widziałaś moje obrazy? – zdziwił się chłopak.
Niepewnie skinęła głową.
– Obrazy i zdjęcia. – Zebrała w sobie całą odwagę, na jaką ją było stać. – Czemu mnie tak narysowałeś? – spytała.
Pokręcił głową z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Potem spojrzał na nią z błąkającym się w kącikach ust drwiącym uśmiechem.
– Bo taka właśnie jesteś, prawda? – odpowiedział. – Płochliwa jak leśne zwierzątko. Wszystkiego się boisz, ciągle się chowasz i uciekasz.
Wiedziała, że chłopak ma rację. Tylko, że nie o to jej chodziło.
– Ale ja na tym szkicu jestem naprawdę bardzo ładna – powiedziała nieśmiało.
Gabriel wzruszył ramionami.
– Przecież ty jesteś śliczną dziewczyną – stwierdził, a w jego ustach nie brzmiało to ani odrobinę jak komplement. Było to po prostu stwierdzenie faktu. Podszedł do szkicownika i wyrwał z niego kartkę z rysunkiem. – Trzymaj – powiedział podając dziewczynie.
Zaskoczona wzięła od niego szkic. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
– Dziękuję – powiedziała bardzo niepewnym głosem.
Zignorował to.
– Wzięłaś karty? – spytał. Skinęła głową. – To teraz stąd znikaj. Przeszkadzasz mi.
Spłoszona dziewczyna wyszła z pokoju z niezwykle szybko bijącym sercem. Zbiegła po schodach przeskakując po dwa stopnie naraz. Uspokoiła się dopiero na samym dole. Zmusiła się, żeby oddychać normalnie. Usiadła na kanapie podając Emilowi talię.
– Strasznie długo cię nie było – stwierdził z wyrzutem. Potem spojrzał na ściskaną przez dziewczynę kartkę. – Co tam masz? – spytał.
Pokazała mu otrzymany od Gabriela szkic. Emil przyjrzał się rysunkowi. Spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Skąd to masz? – spytał niepewnie.
– Dostałam – odpowiedziała nie bardzo rozumiejąc pytanie.
Emil spojrzał na nią niedowierzająco.
– O, to dla mnie nowość – oznajmił. – Gabriel nigdy nikomu nie daje swoich prac. Najczęściej ich nawet nie pokazuje. Zwłaszcza tego typu szkiców.
Dziewczyna spłoszyła się odrobinę.
– Nie pokazał mi ich. Sama sobie obejrzałam. Nie był z tego powodu zadowolony.
Na twarzy Emila znów zagościł wesoły uśmiech.
– No, to już bardziej podobne do Gabriela – stwierdził rozbawiony.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Zgromadzeni przy stoliku ludzie z zachwytem oglądali szkic, który dostała Eliza. Weronika spojrzała na Emila z zaciekawionym wyrazem twarzy.
– To twój przyjaciel prawda? – spytała chłopaka. – Myślisz, że mnie też by namalował?
Emil wzruszył ramionami, nie zamierzał okłamywać dziewczyny.
– Nie wiem, ale nie wydaje mi się – odpowiedział szczerze. – On naprawdę bardzo rzadko robi coś takiego. Dalej nie mogę wyjść z szoku, że dał Elizie swoją pracę.
Dziewczyna nie wspomniała, że Wikę także znalazła na rysunku. Przypomniała sobie, że była przedstawiona jako przeglądająca się w lustrze syrenka. Tak, o dziewczynie na pewno można było powiedzieć, ze dbała o swój wygląd. Miała szczupłą sylwetkę, długie nogi i rudoblond sięgające ramion włosy. Nosiła markowe ubrania i ładny, dobrany do swojej karnacji, delikatny makijaż.
Rozmawiali i grali w karty w przyjaznej atmosferze. Po kolei dołączali do nich inni domownicy. Właściwie to dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Koło północy do domu weszła jakaś obca dziewczyna. Niosła ze sobą niewielką podróżną torbę. Wszystkie spojrzenia skierowały się w jej stronę. Miała urodę i wdzięk modelki. Długie, lśniące, brązowe włosy opadały jej na ramiona. Migdałowe oczy patrzyły ze zdawkowym zainteresowaniem.
Eliza poczuła jak Emil cały sztywnieje na widok dziewczyny. Patrzył na nią jakby zobaczył ducha. Nieznajoma podeszła do stolika. Na jej twarzy gościł sztuczny uśmiech.
– Cześć jestem Kasandra – przedstawiła się migdałowooka piękność.
Wszyscy przywitali się z nią uprzejmie podając dziewczynie swoje imiona. Nieznajoma spojrzał na siedzącego obok Elizy chłopaka, jakby dopiero teraz do zauważyła.
– O Emil! Co za niespodzianka – jej uśmiech ze sztucznego zmienił się w zalotny. – Będziemy mieszkać w tym samym domku? Cudownie! Pomożesz mi z bagażami? – poprosiła.
– Cześć Cassie – powiedział chłopak odrobinę chłodnym tonem wstając od stolika. – Miło mi cię widzieć. Jasne, że pomogę – powiedział wychodząc z dziewczyną na dwór.
Eliza poczuła się naprawdę nieswojo. Coś było między tą dwójką, a ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę, było mieszanie się w tego typu sprawy.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Wieczorem, kiedy już leżała w łóżku usłyszała ciche pukanie do drzwi. Ze wspólnego salonu zmyła się prawie natychmiast. Po wyjściu chłopaka bardzo źle się czuła. Nie miała ochoty tam siedzieć.
– Mogę wejść? – usłyszała nieśmiałe pytanie Emila.
– Proszę – odpowiedziała siadając na łóżku i okrywając się kołdrą.
Zapaliła nocną lampkę. Chłopak wsunął się do pokoju zamykając za sobą drzwi. Usiadł na łóżku, tuż przy dziewczynie.
– Pomyślałem sobie, że mogłaś się nieswojo poczuć, kiedy przyszła Cassie – stwierdził. – Zostawiłem cię na dole samą, ale to dlatego, że nie bardzo wiedziałem co zrobić… Gniewasz się na mnie? – zapytał.
Dziewczyna przecząco pokręciła głową. Zdziwiła się, że Emil do niej przyszedł. Tak naprawdę nie była zła. Zwyczajnie zrobiło jej się bardzo przykro i nieswojo.
– Chciałbym, żebyś wiedziała – kontynuował chłopak – że Cassie to moja była dziewczyna. Chodziliśmy ze sobą jakiś czas temu. Rozstaliśmy się przed maturą. Powiedzmy, że się przyjaźnimy. Szczerze, to nigdy w życiu nie spodziewałbym się jej tutaj.
– Czy to ma coś wspólnego ze mną? – spytała cicho Eliza.
– Nie – odpowiedział Emil patrząc jej w oczy. – Mówię ci to, bo bardzo bym nie chciał, żebyś zraziła się do mnie na samym początku. Naprawdę bardzo cię polubiłem.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego delikatnie. Uklęknęła na łóżku za chłopakiem. Oplotła ramionami jego szyję. Pocałowała go leciutko w policzek.
– W takim razie w porządku – powiedziała spokojnym tonem. – Skoro mówisz, że nic was już nie łączy to pewnie tak jest. Nie mam powodów, żeby ci nie wierzyć.
Porozmawiali przez chwilę. Umówili się, że rano pojadą razem na rozpoczęcie roku akademickiego. Potem chłopak życzył Elizie dobrej nocy i wyszedł z pokoju. Dziewczyna długo nie mogła zasnąć. Leżała na plecach wpatrując się w sufit. Po głowie snuły jej się smutne myśli. Myślała o pięknej Kasandrze i o tym, że jeżeli tamta będzie chciała odzyskać Emila, to pewnie nie ma z nią najmniejszych szans.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Pierwszy miesiąc studiów minął Elizie jak we śnie. Od samego początku miała sporo nauki, uczyła się jednak z Emilem, a jego towarzystwo sprawiało dziewczynie nieskrywaną przyjemność. On najwyraźniej też był zadowolony z obecności Elizy w swoim życiu. Codziennie jeździli razem do szkoły. W weekendy wspólnie wychodzili do miasta. Zarówno na zajęciach jak i w domu pokazywali się jako para. Dziewczyna zauważyła, że Emil jak tylko może stara się unikać Kasandry. Była z tego powodu naprawdę zadowolona.
Martwiło ją tylko, że przyjaciel Emila – Gabriel wyraźnie za nią nie przepadał. Od momentu kiedy podarował jej szkic, starał się z nią wcale nie rozmawiać. Kiedy dziewczyna przychodziła do ich pokoju, zwyczajnie starał się ją ignorować. Cholernie źle się przez to przy nim czuła. Nie lubiła przebywać w jego towarzystwie, a jednocześnie było jej przykro, że chłopak z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu tak po prostu jej nie lubi. Nie była pewna co takiego mogła zrobić, żeby aż tak zaleźć mu za skórę.
Po południu jednego z deszczowych piątków stanęła pod drzwiami ich pokoju. Już miała zapukać, kiedy usłyszała dobiegającą ze środka rozmowę.
– Idziesz dzisiaj pograć w bilard? – usłyszała pytanie Emila.
– Pewnie, czemu nie – odpowiedział Gabriel.
– Super, pójdę w takim razie po Elizę i wychodzimy – stwierdził z zadowoleniem Emil.
– Poczekaj, jednak zmieniłem zdanie. Nie idę. Idźcie sami.
– O co tym razem chodzi? – westchnął jej chłopak.
– To bez znaczenia – odpowiedział tamten.
– Gabriel, do cholery! Co z tobą?
– Sorry, po prostu nie chcę z nią iść.
Eliza, mimo, że zdawała sobie sprawę z uczuć Gabriela w stosunku do niej poczuła się bardzo nieprzyjemnie. Wróciła do swojego pokoju. Usiadła skulona na łóżku otaczając głowę ramionami. Po policzkach dziewczyny spływały łzy. Dlaczego on jej tak cholernie nie lubił? Sama też nie wiedziała, dlaczego tak bardzo zależało jej na tym, żeby zmienił zdanie.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Był ponury sobotni poranek. Emil wyjechał na weekend do domu, tak jak większość ludzi mieszkających w Domu Studenckim. Eliza obudziła się wypoczęta i w dobrym humorze. Umyła się szybko, ubrała i zeszła na dół. Przy stole w kuchni siedział Gabriel. Jadł śniadanie. Kompletnie zignorował jej przyjście. Ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę było jego towarzystwo. Wsypała do kubka kawy i włączyła czajnik elektryczny. Poprzedniego dnia skończyło się jej mleko, a w tym miesiącu przekroczyła już swój limit wydatków. Coraz mniej jadła bojąc się, że nie starczy jej pieniędzy. Koniecznie musiała znaleźć sobie jakąś wieczorową pracę.
Z kubkiem gorącej kawy usiadła na kanapie. Podwinęła pod siebie nogi i otworzyła książkę. Uznała, że to dobry dzień, żeby iść do biblioteki. Przynajmniej nie będzie się nudziła no i wyjdzie z domu.
Gabriel skończył jeść. Wstał i umył naczynia. Dziewczyna była pewna, że się wyniesie i będzie miała spokój. On jednak zatrzymał się naprzeciwko niej. Spojrzał na nią obojętnie.
– Jesteś anorektyczką? – zapytał prosto z mostu.
Elizę zwyczajnie zatkało, kiedy usłyszała takie bezczelne pytanie.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – spytała cicho.
Wzruszył ramionami.
– Jesteś potwornie chuda, a prawie nic nie jesz – stwierdził.
– Pytasz z jakiegoś konkretnego powodu? – zainteresowała się dziewczyna.
– Tak – powiedział patrząc jej w oczy. – Umawiasz się z moim kumplem. Nie chcę, żeby cierpiał z powodu chodzenia z psychiczną dziewczyną.
Eliza prychnęła jednocześnie wściekła i rozbawiona stwierdzeniem Gabriela. Sama nie wiedziała czemu postanowiła mu odpowiedzieć. Chłopak od początku działał jej na nerwy, ale jednocześnie w jakiś sposób nie czuła się przy nim ani trochę skrępowana.
– Jeżeli już musisz wiedzieć, to nie, nie odchudzam się – powiedziała ponuro. – Zwyczajnie nie mam kasy. Będzie lepiej, jak znajdę sobie pracę.
– Nie możesz od kogoś pożyczyć? – spytał poważnie.
– Jasne, a niby z czego potem oddam?
– Jesteś głupia – stwierdził kręcąc z niedowierzaniem głową. – I tak ci nie wierzę, bo na mój gust jesteś anorektyczką i tylko szukasz sobie wymówek. Jak chcesz, to możesz korzystać z moich zakupów – wzruszył ramionami – najlepiej zacznij od mleka, bo nigdy nie widziałem, żebyś piła czarną kawę.
Spojrzała na niego szeroko otwartymi chabrowymi oczami. Nie miała pojęcia o co mu właściwie chodziło. Dlaczego w ogóle do niej zagadał? Nie dał jej jednak czasu na powiedzenie czegokolwiek, bo zniknął na prowadzących do pokoi schodach.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Był chłodny, październikowy wieczór. Eliza siedziała w swoim pokoju. Odrabiała zadania z fizyki. Emil siedział, oparty plecami o ścianę, na łóżku dziewczyny. Czytał coś. W pewnej chwili stanął za dziewczyną i otoczył ją ramionami. Westchnęła.
– Emil, przeszkadzasz mi – powiedziała cicho.
– No i co z tego? – roześmiał się chłopak. – Jesteś ostatnio w strasznie złym humorze. O co chodzi?
– Mniejsza z tym, przejdzie mi – odpowiedziała.
Chłopak zaczął ją łaskotać. Eliza zwijała się ze śmiechu. W końcu wstała z krzesła i uciekła na łóżko. Emil nie dawał za wygraną.
– Przestań – powiedziała starając się stłumić śmiech.
– Dobrze, jak mi powiesz – oznajmił poważnie przytrzymując ręce dziewczyny, żeby nie mogła się bronić.
– Przytul mnie – powiedziała cicho.
Chłopak położył się na łóżku przyciągając ją do siebie. Eliza położyła się na jego ramieniu robiąc sobie z niego poduszkę.
– Zamieniam się w słuch – powiedział delikatnie całując jej skroń.
– Chodzi o twojego przyjaciela – szepnęła. – Z jakiejś przyczyny mnie nienawidzi, a ja nie wiem czemu. Gnębi mnie to.
– Gabriel? Wydaje ci się. On po prostu sprawia takie wrażenie. Przyzwyczaisz się do tego.
– Wcale nie – zaprzeczyła dziewczyna. – Słyszałam waszą rozmowę. Zmienił zdanie co do wyjścia, kiedy dowiedział się, że ja też mam iść.
Emil westchnął.
– Nie przejmuj się nim. Naprawdę jest niewiele osób, które on lubi. Kasandrę kiedyś tak zjechał, że do tej pory się go boi. Nie wiem co właściwie między nimi zaszło. Po prostu go ignoruj.
Eliza wtuliła twarz w koszulę Emila. Ręce położyła na brzuchu chłopaka. Przytulił ją do siebie mocniej. Delikatnie pocałował jej włosy.
– Postaram się – powiedziała cicho – chociaż to wcale nie jest łatwe.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Eliza weszła do pokoju chłopaków. Gabriel siedział na łóżku ze szkicownikiem na kolanach. Podniósł głowę, żeby zobaczyć kto wszedł. Kiedy zobaczył, że to ona, nie zaszczycił jej nawet zwykłym „cześć”. Po prostu zupełnie zignorował obecność dziewczyny.
– Gdzie Emil? – zapytała nie zwracając na to uwagi, mimo, że bolała ją niechęć chłopaka do jej osoby. Nie miała pojęcia, dlaczego on jej tak cholernie nie lubił.
Wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia – powiedział obojętnie. – Tu go nie było.
– Nie wiesz może… – zaczęła, ale w tym momencie zadzwonił telefon Gabriela.
Chłopak odebrał. Eliza stanęła przy drzwiach czekając, aż skończy rozmawiać. Postanowiła, że zada swoje pytanie. Rozmowa była wyjątkowo krótka. Chłopak kilka razy przytaknął, wyraźnie niezbyt zadowolony, pożegnał się i rozłączył. Potem zaklął wściekle rzucając telefon na materac.
– Coś się stało? – spytała zaciekawiona Eliza.
– Nie twoja sprawa – odwarknął. – Po za tym dlaczego jeszcze tu jesteś?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Jak sobie chcesz. Nie wiem dlaczego tak mnie nienawidzisz. Chciałam tylko pomóc. Czasami rozmowa o problemach pomaga, wiesz?
Zaczęła odwracać się w kierunku drzwi. Miała już serdecznie dosyć tego nadętego kretyna.
– Zaczekaj – powiedział przyglądając się jej uważnie. Spojrzała na niego pytająco. – Naprawdę chcesz mi pomóc? – zapytał.
– Jasne – odpowiedziała odrobinę zmieszana.
– Masz trochę czasu? Tak dwie, trzy godziny…
Nie rozumiała do czego chłopak dąży. Postanowiła jednak odpowiedzieć.
– Myślę, że mam… – stwierdziła niepewnie.
– Ok, to się ubieraj. Jedziemy do studia. – Eliza popatrzyła na niego zmieszana. – Powiedziałaś, że chcesz mi pomóc – stwierdził. – Zmieniłaś zdanie? – Dziewczyna przecząco pokręciła głową. – W takim razie super, za pięć minut na dole.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Eliza włożyła na siebie krótką sztruksową kurtkę i ciągle zmieszana wyszła przed dom. Nie miała pojęcia czego Gabriel od niej oczekuje. Mimo wszystko, skoro już się zadeklarowała, naprawdę miała zamiar mu pomóc.
Po kilku minutach pojawił się chłopak. Niósł ze sobą dwa kaski. Jeden podał dziewczynie. Eliza popatrzyła na niego pytająco.
– Jedziemy motocyklem – odpowiedział na jej spojrzenie. Podszedł do niebieskiego Kawasaki i usiadł na miejscu kierowcy. – No, wsiadaj – ponaglił dziewczynę.
Lekko przestraszona Eliza zwinęła włosy, nałożyła kask i usiadła za chłopakiem. Pierwszy raz w życiu miała jechać motorem. Mimo, że bardzo nie chciała tego robić, kiedy tylko ruszyli, wystraszona objęła Gabriela w pasie. Bała się trzymać uchwytów z tyłu.
Zatrzymali się przed starym budynkiem z czerwonej cegły, stojącym na obrzeżach miasta. Dziewczyna przy wejściu zobaczyła czerwoną tabliczkę z białymi literami. Było to studio Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, która miała swój oddział w Częstochowie. Eliza była ciekawa, czemu właściwie chłopak studiuje w tym mieście, a nie bezpośrednio w Krakowie, uznała jednak, że i tak nie ma sensu go pytać.
Kiedy zsiedli z motocykla Gabriel poprowadził dziewczynę do środka. Porozmawiał chwilę ze znudzonym ochroniarzem, siedzącym za biurkiem przy wejściu. Potem weszli schodami na pierwsze piętro. Znajdowało się tu duże pomieszczenie z różnego rodzaju tłami, reflektorami i statywami fotograficznymi. Chłopak przeszedł wąskim korytarzem leżącym po drugiej stronie studyjnego pokoju. Otworzył jedne ze znajdujących się przy nim drzwi.
– Dobra, przynajmniej sprzęt mi zostawili – powiedział zadowolony.
Zaprowadził dziewczynę do kolejnych drewnianych, pomalowanych na biało drzwi. Wpuścił ją do przypominającego garderobę pomieszczenia. Była tam toaletka z dużym lustrem, kanapa i pozakrywane folią wieszaki z ubraniami. Gabriel odkrył jeden z nich. Wisiały na nim długie, ozdobne suknie w wiktoriańskim stylu.
– Ty się przebierz, a ja ustawię aparat – powiedział i wyszedł z pokoju.
Eliza stanęła na środku garderoby patrząc spłoszona na zamykające się za chłopakiem drzwi. Czego on do cholery od niej chciał? Spojrzała na przepiękne, wiktoriańskie stroje. W końcu, zrezygnowana, zdjęła jedną z sukni z wieszaka. Była błękitna i rozkloszowana. Przywodziła jej na myśl suknię balową dla księżniczki. Miała rozszerzające się przy nadgarstkach rękawy i wiązany z tyłu gorset. Ta spodobała jej się najbardziej. Dziewczyna niepewnie włożyła na siebie wiktoriańską kreację. Głupio czuła się w adidasach i takiej sukni, więc po prostu zdjęła buty i z garderoby wyszła na bosaka. Kiedy weszła do studia, chłopak kończył ustawiać aparat na statywie. Ceglaną ścianę zdobiło jasne, jednobarwne tło.
– Ekstra – powiedział Gabriel na jej widok. – Hm, poczekaj moment.
Zniknął w wąskim korytarzu, a po chwili wrócił z włosianą szczotką do włosów. Podszedł do dziewczyny. Spojrzała na niego spłoszonym wzrokiem. Delikatnie rozczesał jej długie, jasne włosy. Ułożył je tak, żeby spływały swobodnie po lewym ramieniu dziewczyny. Zasznurował jej z tyłu gorset sukienki.
– Dobra, może być – stwierdził. – Stań tam – pokazał jej ozdobioną tłem ścianę.
– Będziesz mi robił zdjęcia? – spytała niepewnie dziewczyna. Spojrzał na nią jak na idiotkę. – To znaczy w sensie, po co ci one?
– Na uczelnię – powiedział. – To taki durny projekt malowania portretów ze zdjęć. Moja modelka się rozchorowała, a ja mam czas tylko do końca przyszłego tygodnia. Chyba nie masz nic przeciwko? – spytał patrząc dziewczynie w oczy.
Pokręciła głową. Właściwie to nie miała. Naprawdę chciała mu pomóc. Zdziwiła się tylko, że wyznaczył jej takie zadanie. Gdyby chciał, każda z mieszkających z nimi dziewczyn, na pewno chętnie by mu pozowała. No cóż, jakby nie patrzeć, sama się w to wpakowała oferując Gabrielowi pomoc. Posłusznie stanęła pod ścianą.
Chłopak fotografował Elizę w coraz to nowych strojach. Dziewczyna przestała czuć się skrępowana w jego obecności. Po pewnym czasie zaczęła się dobrze bawić. Gabriel o dziwo też. Miała na sobie długą renesansową koszulę nocną. Położyła się w niej na miękkiej sofie, którą chłopak przesunął na plan, żeby nie robić wszystkich zdjęć na stojąco. Podparła się na łokciu i spojrzała mu wyzywająco w oczy. Uśmiechnął się do niej.
– Wiesz co? Jesteś w tym całkiem niezła – stwierdził.
– Dzięki – odpowiedziała odrobinę rozbawiona.
Eliza wiedziała, że jego słowa wcale nie stanowią komplementu, a chłopak jedynie stwierdzał fakt. Dziewczyna już zdążyła na tyle poznać Gabriela, żeby wiedzieć, że zawsze mówi konkretnie to co myśli i nigdy nic ponadto. Mógł ją obrażać, albo mówić miło brzmiące rzeczy, zawsze były one jednak w jego oczach prawdziwe. Dlatego właśnie uśmiechnęła się, zupełnie rozluźniona przechylając głowę w tył i odsłaniając smukłą szyję. Chłopak wyraźnie zadowolony robił coraz więcej zdjęć.
Kiedy skończyli Eliza z powrotem przebrała się w swoje wytarte, niebieskie jeansy. Zdziwiła się, że tak przyjemnie spędziła czas z Gabrielem. Nie sądziła, że chłopak w ogóle da się lubić. Kiedy wróciła do studia kończył pakować sprzęt. Wyciągnął z aparatu kartę pamięci i schował do kieszeni spodni.
– Powiem ci, że zacząłem się cieszyć z choroby Mileny – oznajmił, kiedy wychodzili z budynku. – Ciebie duże lepiej mi się maluje. Po za tym nie marudzisz tak jak ona.
– Jak to mnie? – spytała zaskoczona dziewczyna.
– Normalnie – wzruszył ramionami. – Właściwie to nie wiem dlaczego, ale mam kilka szkiców. Po prostu miałem ochotę je zrobić. Tak to zazwyczaj działa.
– Więc tamten nie był jedyny?
– Jasne, że nie – roześmiał się chłopak. – Ja naprawdę dużo rysuję. Po za tym nie nienawidzę cię – dodał. – Zwyczajnie nie chcę przebywać w twoim towarzystwie. Nie bierz tego do siebie Stokrotko. Taki już jestem. Nie powinno ci być przykro z tego powodu.
Eliza spuściła wzrok. Odpowiedziała mu milczeniem. Jego słowa bardzo ją zabolały. Zdecydowanie bardziej niż powinny. Tego dnia towarzystwo Gabriela sprawiało jej naprawdę dużą radość i wydawało jej się, że chłopak też dobrze się bawi. Nie potrafiła go zrozumieć. O co właściwie mu chodziło?
Była pora obiadowa, kiedy Gabriel odwiózł dziewczynę do domu. Potem sam pojechał dalej, mówiąc tylko, że ma jeszcze coś do załatwienia w mieście. Elizy opinie o chłopak zmieniały się jak w kalejdoskopie. Za każdym razem zachowywał się inaczej. Właściwie to już sama nie wiedziała, co ma o nim myśleć.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Przez kilka kolejnych dni Eliza starała się unikać Gabriela. Jeżeli potrzebowała Emila, wysyłała mu smsa, żeby przyszedł do niej, zamiast iść do niego do pokoju. Chłopak nie komentował jej zachowania.
Kiedy schodziła we wtorek na śniadanie, będąc jeszcze na schodach, usłyszała, że Emil rozmawia z Kasandrą. Zatrzymała się, żeby posłuchać. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale nie mogła się powstrzymać.
– Co właściwie ci się w niej najbardziej podoba? – spytała migdałowooka piękność przekornie wydymając usteczka.
Emil roześmiał się wesoło.
– Chyba, to, że jest taka spokojna i cicha. Dopiero przy mnie się otwiera. Naprawdę bardzo ją lubię, Cassie – dodał po chwili przerwy.
Kasandra wzruszyła ramionami.
– Przyznam, że jest całkiem ładna i chyba miła – powiedziała. – Co prawda za dużo z nią nie rozmawiałam, ale chyba dobrze trafiłeś. A jak reaguje na nią Gabriel?
– Nie sądziłem, że może kogoś nie lubić bardziej niż ciebie – odpowiedział smutnym głosem. – To jednak nic nie zmienia. Jak coś mu się nie podoba, to może się walić.
– Pewnie – roześmiała się Kasandra. – To twoja dziewczyna i nic mu do tego.
Eliza nie chciała dłużej tego słuchać. Cieszyła się, że ex dziewczyna Emila ma o niej dobre zdanie, ale nie zmieniało to faktu, że Gabriel z jakiejś przyczyny takiego nie miał. Zrobiło jej się bardzo przykro, jak zawsze kiedy tylko o tym pomyślała. Powoli zeszła na dół.
– Cześć – przywitała się niepewnym głosem.
Emil natychmiast podszedł do niej i pocałował na powitanie. Kasandra uśmiechnęła się do dziewczyny przyjaźnie.
– Podwieziemy dzisiaj Cassie do szkoły, jeżeli nie masz nic przeciwko – powiedział.
– Pewnie, czemu nie – odpowiedziała Eliza, której właściwie było wszystko jedno.
– Super, w takim razie jedz śniadanie i zbieramy się – stwierdził z szerokim uśmiechem chłopak.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Eliza wróciła ze szkoły. Była cholernie zmęczona. Miała kiepski dzień. Poszła prosto do swojego pokoju. Stanęła w drzwiach zaskoczona. Na łóżku leżała starannie złożona, błękitna, wiktoriańska suknia. Dziewczyna rozpoznała w niej tą, którą włożyła jako pierwszą do sesji zdjęciowej. Podeszła i niepewnie podniosła leżącą na niej, złożoną na pół kartkę. Otworzyła szerzej oczy, kiedy przeczytała napisany starannym, ozdobnym pismem list.
Dzięki za pomoc. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. Sukienka jest dla Ciebie. To jedyna, którą ja zaprojektowałem. Mam nadzieję, że to wystarczy, bo nienawidzę mieć długów.
Gabriel
Eliza usiadła na łóżku, niepewnie dotykając delikatnego materiału sukni. Nigdy nie spodziewałaby się takiego prezentu. Była cudowna, oszołamiająca, jak dla księżniczki. Dziewczyna z zachwytem przyglądała się leżącemu na jej kołdrze strojowi. Pomyślała sobie, że chyba nigdy w życiu nie będzie w stanie rozgryźć zachowania Gabriela.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Jak na początek listopada była wyjątkowo ładna pogoda. Eliza pojechała do Łodzi odwiedzić grób babci. Była w bardzo melancholijnym nastroju. Na nic nie miała ochoty. Martwiła się tym, że nie może znaleźć żadnej wieczorowej pracy. Widziała przed sobą marną perspektywę przeniesienia się na zaoczne studia lub całkowitej rezygnacji z dalszej nauki. Pieniądze z jej konta kończyły się zbyt szybko. Bała się, że jeszcze przed końcem roku akademickiego zostanie z niczym.
Kiedy wracała z dworca do domu zerknęła na wiszącą w poczekalni tablicę z ogłoszeniami. W mieście otwierano nowy klub nocny. Szukali tancerek. Eliza oderwała karteczkę z numerem telefonu. Właściwie nigdy nie rozważała takiej opcji, zwłaszcza, że wiązało się to z publicznym rozbieraniem. Uznała jednak, że jest w stanie się poświęcić. Zrobi wszystko, żeby tylko skończyć studia.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Był pochmurny, jesienny dzień. Co jakiś czas mżyło. Eliza siedziała na miękkiej kanapie w poczekalni. Przyszła do biura nocnego klubu. Miała nadzieję, że skoro nie dało się nigdzie indziej, to chociaż tu znajdzie wieczorową pracę. Wiedziała z czym to się wiąże, ale wolała to niż rezygnację ze studiów.
Gdy tak siedziała spokojnie, czekając aż ją poproszą do środka, usłyszała zza ściany okropny hałas. Odgłos tłuczonego szkła i łamanych mebli. Trwało to kilkanaście dobrych minut. Coś było bardzo nie tak. Wstała z kanapy. Nagle otworzyły się prowadzące do klubu drzwi.
– Wynosimy się stąd – usłyszała męski głos.
Do środka niewielkiego pomieszczenia wpadło kilku mężczyzn. Wszyscy byli wysocy i potężnie zbudowani. Mieli na sobie motocyklowe kominiarki. W rękach trzymali broń. Jeden odwrócił się w jej stronę. Podszedł do dziewczyny i złapał ją za przedramię.
– O jaka fajna laleczka, zabawimy się? – zapytał najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie.
Inny z mężczyzn podszedł do nich i odepchnął tamtego od dziewczyny. Z jego ust wydobyła się potężna wiązka przekleństw. Eliza zadrżała. Rozpoznała głos Gabriela.
– Ona jest moja – warknął do najwyraźniej zaskoczonych jego zachowaniem mężczyzn. – Zmywamy się – syknął do dziewczyny ciągnąc ją za rękę.
Razem z resztą opuścili pomieszczenie biura. Zszokowana Eliza bez protestów poszła za nim. Przed wejściem do lokalu stały motocykle. Jeden z mężczyzn wzruszając ramionami podał jej zapasowy kask.
– Dzięki Aleks – odezwał się Gabriel. – Siadaj – rozkazał Elizie chłopak, sam chowając broń do wewnętrznej kieszeni kurtki i wskakując na motor.
Zwinęła włosy i włożyła kask. Posłusznie usiadła za Gabrielem. Natychmiast ruszył. Objęła go rękami w pasie. Bała się. Z daleka dobiegł ich sygnał policyjnych syren. Usłyszała jak siedzący przed nią chłopak przeklina. Skręcił w jakąś boczną uliczkę oddzielając się od kumpli. Dziewczyna niejasno zdawała sobie sprawę, że z pasażerem będzie mu znacznie trudniej jechać. Mimo strachu przylgnęła jak najbardziej do jego pleców. Za wszelką cenę miała zamiar mu nie przeszkadzać.
Po pewnym czasie wyjechali za miasto. Wszelkie odgłosy ewentualnego, możliwego pościgu ucichły. Wreszcie chłopak postanowił się zatrzymać. Wjechał na jakiś leśny parking. Zeskoczył z motocykla, zdjął kask. Przetarł czymś naumyślnie przybrudzoną tablicę rejestracyjną. Eliza stanęła obok. Zdjęła kask roztrzepując zwinięte włosy. Gabriel spojrzał na nią obrzucając ją wściekłym wzrokiem.
– Co ty tam do cholery robiłaś? – spytał groźnie.
– Szukałam pracy – odpowiedziała zgodnie z prawdą dziewczyna. – Potrzebuję pieniędzy.
– Ale czemu, do cholery, akurat tam? – warknął. – Jesteś skończoną idiotką. Naprawdę uważasz, że warto?
– Bo to jedyne co przyszło mi do głowy – odpowiedziała cicho patrząc w ziemię. – Nie chcę rezygnować ze studiów.
– Rodzice nie mogą ci pomóc? – spytał.
Eliza spojrzała na niego smutnymi niebieskimi oczami. Przecząco pokręciła głową.
– Nie mam rodziców – przyznała, a głos jej odrobinę drżał. W oczach dziewczyny zalśniły łzy. Miała już tego wszystkiego serdecznie dość. – Zginęli w wypadku samochodowym jak miałam kilka lat. Wychowywała mnie babcia. Umarła w lipcu. Mogę liczyć tylko i wyłącznie na siebie.
Gabriel przyjrzał jej się uważniej. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. W pewnym momencie po prostu podszedł do dziewczyny bliżej. Otoczył ją ramionami przyciągając do siebie. Przytulił ją delikatnie. Czułym gestem pogładził jej włosy.
– Przepraszam – szepnął.
Eliza przylgnęła do niego całą sobą. Wtuliła twarz w jego skórzaną kurtkę. Po policzkach dziewczyny spływały łzy. Wiedziała, że przy Gabrielu nie musi udawać dzielnej ani odważnej. Mimo tego, że chłopak wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że za nią nie przepada, zawsze czuła się przy nim swobodnie. Mogła po prostu być sobą. Po kilku minutach ciszy Gabriel delikatnie odsunął ją od siebie, tak, żeby móc na nią spojrzeć. Nie wypuścił jednak dziewczyny z ramion.
– Mimo wszystko – powiedział cichym, poważnym tonem – nie pozwolę ci tam pracować. Pomyśl co ty w ogóle chcesz zrobić. Nie dam ci zostać striptizerką.
– To co twoim zdaniem mam zrobić? – jęknęła.
Nie chciała na niego patrzeć. Ponownie przylgnęła do chłopaka chowając twarz w jego kurtce. Westchnął. Przytulił ją do siebie.
– U nas szukają kelnerek – powiedział. – Nie będziesz tyle zarabiała co striptizerka, ale na utrzymanie się na pewno wystarczy. Po za tym nie będziesz się musiała publicznie rozbierać. Wieczorem pogadam z szefem.
Dziewczyna skinęła głową. Nie była pewna swojego głosu. Wstrząsnęło nią to, że z jakiegoś powodu chłopak się o nią martwił. Nagle coś innego przyszło jej do głowy.
– Gabriel… – powiedziała cicho. Odsunęła się odrobinę, żeby spojrzeć chłopakowi w oczy. – A co do cholery ty ram robiłeś?
Chłopak wyglądał na mocno zmieszanego. Tym razem to on odwrócił wzrok.
– Widzisz… wiesz, że pracuję w klubie jako ochroniarz – powiedział niepewnie, jakby nie bardzo wiedząc w jaki sposób wytłumaczyć wszystko dziewczynie. – No to czasem niszczenie konkurencji należy do naszych służbowych obowiązków. Zwłaszcza takich nowych lokali, jak ten, w którym ty chciałaś pracować. Ja też potrzebuję pieniędzy, żeby skończyć szkołę – dodał jakby się usprawiedliwiając. – Tyle, że u mnie jeszcze materiały dodatkowo kosztują. Niestety uczelnia nie zapewnia wszystkiego…
Eliza wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła szorstkiego policzka chłopaka. Przesunęła po nim grzbietem dłoni. Złapał jej rękę i przytrzymał przy swojej twarzy.
– Cii – powiedziała przerywając mu usprawiedliwienia. – Mnie się nie musisz tłumaczyć.
Uśmiechnął się do niej ciepło. Potem westchnął i wypuścił ją z objęć.
– Wracamy? – zapytał cicho.
Skinęła głową. Wsiedli na motor i pojechali z powrotem w stronę miasta.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Robiło się coraz chłodniej. Zaczynało się ściemniać. Elizie coraz bardziej podobała się jazda na motorze. Zupełnie ufała Gabrielowi. Nie bała się jechać z nim jako kierowcą. W pewnym momencie usłyszała, że chłopak znów zaczął przeklinać. Zobaczyła, że zatrzymuje ich kontrola policyjna. Gabriel posłusznie skręcił w polną, zastawioną dwoma radiowozami, drogę. Dziewczyna była przekonana, że jak na kontrolę drogową, czterech policjantów to stanowczo za dużo. Kazali im zejść z motocykla. Posłusznie wykonali polecenie.
– Pan pójdzie z nami do wozu – powiedział jeden z nich niezbyt uprzejmym tonem. – Proszę wziąć ze sobą dokumenty.
Eliza zaczęła się bać, że policjanci mogą przeszukać chłopaka. Nawet jeżeli miał pozwolenie na broń, to na pewno nie na taką. Postanowiła zaryzykować.
– Gabi, zimno mi – powiedziała. – Zostawisz mi kurtkę?
Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie, ale tylko wzruszył ramionami. Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i podał ją dziewczynie. Natychmiast włożyła ją na swój cienki polar i zapięła się pod samą szyję. Kurtka była sztywna i zdecydowanie na nią za duża. Do tego nie pomagała jej świadomość, że w kieszeni miała schowaną broń. Stanęła jednak grzecznie z boku, tuż przy jednym z radiowozów i pozwoliła policjantom zabrać chłopaka do drugiego. Przynajmniej teraz naprawdę było jej ciepło.
– Skąd jedziecie? – zapytał mężczyzna, który został przy niej.
Pozostałych trzech poszło do radiowozu razem z Gabrielem. Policjant wyglądał na dosyć młodego. Był pokaźnie zbudowanym blondynem, wydawał się jednak całkiem miły.
– Byliśmy w lesie – powiedziała dziewczyna zgodnie z prawdą. – Czy coś się stało? Jeszcze nigdy nie widziałam tylu policjantów na kontroli drogowej…
Mężczyzna spojrzał na nią nie będąc pewnym ile może dziewczynie zdradzić. Nie wyglądał na zbyt bystrą osobę.
– Przed godziną w mieście zostało zgłoszone zniszczenie mienia na dużą skalę. Sprawcy uciekli na motorach. Zatrzymujemy wszystkich motocyklistów do sprawdzenia – zdecydował się odpowiedzieć. – Muszę zadać jeszcze parę pytań… – dodał niezbyt chętnie.
Dziewczyna skinęła głową. Uśmiechnęła się do funkcjonariusza.
– Jasne, chętnie odpowiem – stwierdziła obojętnym tonem.
– Co robiliście na tej hmm.. wycieczce?
– Rozmawialiśmy, przytulaliśmy się do siebie… – powiedziała udając zakłopotanie.
Policjant też wyglądał na odrobinę zmieszanego. Na jego twarzy pojawiła się wyraźna ulga, kiedy jego koledzy przyprowadzili Gabriela, mówiąc, że mogą jechać dalej. Eliza grzecznie pożegnała policjantów, wsiedli na motor i odjechali. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że chłopak jest straszliwie spięty. Zatrzymali się dopiero pod domem. Kiedy zsiedli z motocykla i zdjęli kasy, Gabriel chwycił dziewczynę w talii i uniósł do góry. Z szerokim uśmiechem na twarzy okręcił się dookoła własnej osi. Postawił Elizę na ziemi, nie wypuszczając jej z ramion. Pocałował ją w usta. Spojrzała na niego zakłopotana.
– Jesteś genialna – powiedział. – Przeszukali mnie. Gdyby nie ty, siedziałbym teraz na posterunku z zarzutem posiadania nielegalnej broni i pewnie kilkoma innymi na dokładkę.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Emil stał przy oknie. Zdziwił się widząc, że ktoś przyjechał na motorze razem z Gabrielem. To było coś nowego. Poczuł jeszcze większy szok, kiedy pasażerka zdjęła kask i rozpoznał w niej Elizę. Potem zobaczył jak Gabriel ją całuje. Ręce Emila same zacisnęły się w pięści. Kiedy tylko przyjaciel wszedł do pokoju, chłopak natychmiast na niego naskoczył.
– Co to do cholery miało znaczyć? – syknął.
Gabriel obrzucił go pytającym spojrzeniem. Ignorując Emila przeszedł obok i walnął się na łóżko.
– O co ci chodzi? – spytał.
– Pocałowałeś moją dziewczynę – warknął. – Co ona w ogóle z tobą robiła? Do tej pory traktowałeś ją jak powietrze!
– Za długo by tłumaczyć – westchnął leżący na łóżku chłopak. – Nie masz się o co martwić. My się tylko przyjaźnimy.
Emil obrzucił Gabriela gniewnym spojrzeniem i wyszedł z pokoju.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Następnego dnia, kiedy po powrocie ze szkoły, Eliza weszła do swojego pokoju znalazła na poduszce starannie złożoną kartkę. Rozłożyła ją z zainteresowaniem. Od razu rozpoznała staranne pismo Gabriela.
Masz pracę. Zaczynasz dzisiaj o dziewiętnastej. Kończymy około drugiej – trzeciej. Cholernie się nie wyśpisz. Klub jest na Wojska Polskiego, kawałek drogi od nas. Jeżeli chcesz, możesz jechać ze mną, tylko wytłumacz to swojemu chłopakowi, żeby mnie nie zamordował.
Gabriel
Eliza zamrugała. Przeczytała notkę po raz kolejny. Po prostu nie chciało jej się wierzyć, że chłopak naprawdę załatwił jej pracę. Będzie musiała mu podziękować. Miała ochotę skakać ze szczęścia. Wyjęła z torby notatki, żeby czym prędzej zająć się lekcjami. Musiała szybko przygotować, wszystko co miała zadane na następny dzień.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Klub nocny, w którym pracował Gabriel nosił nazwę Propaganda. Był eleganckim szykownym lokalem w amerykańskim stylu. Tancerki poruszały się na scenie połączonej z barem, w związku z czym goście mogli je podziwiać sącząc drinki.
Eliza przeżyła lekki szok, kiedy pojawiła się tam po raz pierwszy. Szybko jednak przyzwyczaiła się do nocnej pracy w barwnym hałaśliwym lokalu. Tak jak Gabriel, pojawiała się tam przez cztery noce w tygodniu. Chłopak w jakiś sposób zorganizował wszystko tak, żeby mogli pracować w te same dni. Przywoził ją do klubu, a potem, zazwyczaj nad ranem odwoził do domu. W weekendy praca była znacznie dłuższa niż w dni powszednie, ale i do tego dało się przyzwyczaić.
Gabriel nie odzywał się do Elizy zbyt wiele. Teraz, gdy nadeszła zima, przerzucił się z motocykla na starego opla. Właściwie, po za tymi krótkimi momentami, kiedy ją podwoził w dalszym ciągu starał się unikać dziewczyny. Była mu naprawdę wdzięczna za to, że znalazł jej pracę, ale dalej działał jej na nerwy i nie wiedziała co ma w rezultacie na jego temat sądzić.
Kiedy pojawiła się w klubie po raz pierwszy, Gabriel przedstawił jej pulchną rumianą dziewczynę. Miała na imię Basia i była kucharką w Propagandzie. Była ona wesołą, wygadaną osobą. Od razu zaprzyjaźniła się z Elizą. Dopasowały się idealnie. Basia uwielbiała mówić, a Eliza była naprawdę wdzięczna, że może się prawie wcale nie odzywać. W grudniu były już prawdziwymi przyjaciółkami.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
To był pierwszy zimowy dzień, w którym padał śnieg. Eliza zgłosiła w grafiku, że może pracować w święta. Wiedziała, że i tak nie będzie miała żadnych planów, a praca była lepsza niż samotne siedzenie w domu. Przebrała się w czarną mini spódniczkę i firmowy biały top.
Był piątkowy wieczór. Czekała ją najdłuższa i najbardziej męcząca w tygodniu noc. Od razu zabrała się do pracy, chodząc po sali i zbierając zamówienia. Przy jednym ze stolików siedzieli odziani w garnitury mężczyźni. Pili whisky. Jeden z nich, wyraźnie już podpity klepnął ją w pupę. Odsunęła się od niego zaskoczona. W mgnieniu oka pojawił się przy nich Gabriel.
– Myślę, że panowie już wychodzą – powiedział cichym, groźnym głosem.
Kiedy mężczyźni zaczęli protestować, zawołał pracującego z nim Aleksa i razem wyprowadzili ich na zewnątrz. Spłoszona Eliza postanowiła zrobić sobie chwilę przerwy. Zniknęła w drzwiach kuchni.
– No słoneczko – skomentowała Basia, która stojąc przy drzwiach dla personelu, widziała całe zajście – strasznie opiekuńczy ten twój facet. Nie widziałam jeszcze, żeby kiedyś tak się zachowywał.
Eliza uśmiechnęła się do niej niepewnie.
– On nie jest moim chłopakiem. Właściwie to odnoszę wrażenie, że wcale mnie nie lubi – przyznała cicho.
– Ja tam sądzę, że lubi i to nawet bardzo. Widzę przecież, jak na ciebie patrzy.
Serce Elizy zabiło szybciej. Zaczęła się zastanawiać na słowami Basi. Przypomniała sobie w jaki sposób na co dzień traktował ją Gabriel. Nie, to nie było możliwe. Przyjaciółka musiała się mylić.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Wszyscy rozjeżdżali się do domów. Eliza siedziała na podłodze w pokoju Emila. Chłopak obejmował ją ramieniem. Była z nimi Kasandra. Dziewczyna zdążyła ją polubić. Migdałowooka piękność na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie zimnej i niemiłej, ale kiedy poznało się ją lepiej stawała się całkiem znośna. Zazwyczaj stawiała na luźny, wręcz frywolny styl życia i nigdy nie krępowała się przed powiedzeniem innym, co o nich myśli, nawet jeżeli nie były to zbyt miłe czy taktowne rzeczy.
Rozmawiali rozbawieni. Pili wino. Atmosfera stawała się z każdą chwilą coraz luźniejsza. Kasandra zaczęła opowiadać swoje przygody z chłopakami. Między innymi mówiła o Emilu. Eliza poczuła się odrobinę nieswojo. Tamta robiła się coraz bardziej frywolna. W pewnym momencie zeszła na tematy dziewczyn.
– Eliza, robiłaś to kiedyś z dziewczyną? – zapytała rozbawiona Cassie.
– Nie – odpowiedziała spłoszona Eliza.
– Nigdy nie chciałaś spróbować? – zapytała tamta przysuwając się do niej bliżej. – Emil zawsze marzył o trójkąciku – roześmiała się. – Miałabyś ochotę uszczęśliwić swojego chłopaka?
Kasandra przysunęła się bliżej i pocałowała Elizę w usta. Dziewczyna spojrzała na nią dużymi, niebieskimi oczami. Była wyraźnie przestraszona. Migdałowooka piękność nic sobie z tego nie robiła. Dotknęła policzka Elizy. Potem przesunęła się do Emila. Jego też pocałowała. Chłopak odwzajemnił pocałunek. Dziewczyna poczuła, jak do oczu napływają jej łzy.
– Przepraszam – powiedziała cicho, wstając. – Muszę na chwilę wyjść.
– Tylko wracaj szybko – powiedział Emil, na moment przerywając pocałunek.
Chłopak wyraźnie nie zauważył, że coś może być nie w porządku.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Gabriel wszedł po schodach na górę. Usłyszał dobiegające zza, znajdującej się na korytarzu, dużej szafy łkanie. W kącie na podłodze siedziała Eliza. Obejmowała ramionami swoje kolana. Płakała. Kiedy podszedł podniosła na niego lśniące od łez oczy.
– Co się stało? – zapytał.
– Nic – wyszeptała spuszczając wzrok.
– Emil jest w pokoju?
– Tak, ale nie wchodź tam lepiej – powiedziała cicho.
Gabriel spojrzał na dziewczynę pytająco. W pewnym momencie coś do niego dotarło.
– Idiota – syknął. – Poczekaj tu.
Wszedł do pokoju gwałtownie otwierając drzwi. Na dywanie siedzieli Emil i Kasandra. Całowali się, połykając nawzajem swoje języki. Nie zwrócili na niego najmniejszej uwagi. Zaskoczeni podnieśli głowy dopiero kiedy trzasnął drzwiami zamykając je za sobą. Gabriel nie wytrzymał. Uderzył Emila z całej siły zaciśniętą w pięść dłonią. Chłopak odsunął się pod ścianę. Patrzył na przyjaciela niedowierzająco mrużąc jedno oko, pod którym zaczął wykwitać potężny, kolorowy siniak.
– Co do licha… – spytał Emil.
Gabriel nie dał mu skończyć.
– Kasandra, do swojego pokoju, natychmiast – rozkazał. – Z tobą rozmówię się później.
Dziewczyna, która zawsze czuła przed Gabrielem pewien respekt, natychmiast posłuchała. Chłopak przeniósł swój wściekły wzrok z powrotem na przyjaciela.
– Czy ty do cholery zawsze musisz myśleć kutasem kretynie? – spytał wściekle.
– Gab… o co ci chodzi? – spytał Emil dalej nic nie rozumiejąc.
– O to, że twoja, podobno dziewczyna, siedzi teraz na korytarzu i płacze – powiedział cichym, groźnym głosem.
– Przecież przed chwilą była tu z nami… to tylko zabawa… nie miała nic przeciwko… – Emil był wyraźnie zmieszany.
Gabriel pokręcił głową. Spojrzał poważnie na przyjaciela.
– Dla ciebie i Cassie to zawsze tylko zabawa. Pomyśl jak Eliza mogła się poczuć. Naprawdę uważałeś, że coś ci powie? Ty chyba jej w ogóle nie poznałeś do tej pory…
Emil jęknął.
– Jestem skończonym idiotą – przyznał. Zerwał się z podłogi. – Gdzie ona jest?
– Ostatnio siedziała tu na korytarzu – powiedział cicho Gabriel. – Idź do niej i ją przeproś.
Emil skinął głową. Otworzył drzwi i wyszedł z pokoju. Gabriel walnął się na łóżko. Położył się na plecach. Przymknął oczy. W tym momencie naprawdę, całym sobą nienawidził swojego przyjaciela.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Kiedy tylko Gabriel zniknął za drzwiami, Eliza uciekła do swojego pokoju. Nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Czuła, że nie pasuje do świata imprez i beztroskich zabaw w jakim żyli Emil i Kasandra. To wszystko było bardzo nie w porządku.
Zdziwiła się słysząc pukanie do drzwi. Otworzyła. Podniosła lśniące od łez oczy na Emila. Chłopak patrzył w podłogę.
– Mogę wejść? – zapytał niepewnie.
– Jasne – odpowiedziała odsuwając się od drzwi.
Usiadła na łóżku. Emil usiadł przy niej.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Ja nie pomyślałem, jak zwykle zresztą.
Eliza przyjrzała się uważnie chłopakowi. Położyła mu głowę na ramieniu.
– Co ci się stało w oko? – zapytała zaciekawiona.
Chłopak westchnął.
– Gabriel postanowił mi uświadomić, że jestem kretynem. Niestety miał rację. Naprawdę cię przepraszam.
Dziewczyna przytuliła się do niego. Objął ją ramieniem. Eliza przymknęła oczy. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego do cholery, Gabriel znowu postanowił wtrącać się w jej życie.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Nadeszła wigilia Bożego Narodzenia. Wszyscy rozjechali się do domów. Eliza została sama. Jeszcze nigdy nie czuła się tak paskudnie. Cieszyła się, że wieczorem idzie do pracy. Przynajmniej nie będzie miała czasu na smutne myśli. Tego dnia, jak nigdy dotąd, zdała sobie sprawę, że jest zupełnie sama na świecie.
Dziewczyna kupiła sobie do pokoju małą choinkę w doniczce. Chciała mieć chociaż odrobinę świątecznego nastroju w domu. Kiedy weszła na górę, zdziwiła się, że drzwi do pokoju chłopaków są otwarte. Zajrzała do środka. Zastała tam niecodzienny widok. Na środku pomieszczenia stała sztaluga z rozciągniętym na niej płótnem. Przy niej stał Gabriel, cały umazany farbami. Eliza nie potrafiła powstrzymać śmiechu. Chłopak spojrzał na nią jakby wyrwany z zadumy.
– Bawi cię to? – zapytał poważnym tonem.
– Tak – odpowiedziała szczerze dziewczyna, ciągle się śmiejąc.
Podszedł do niej i maznął ją pędzlem. Pisnęła. Próbowała od niego uciec. Pobrudził ją w innym miejscu. Przytrzymał Elizę, żeby nie mogła się odsunąć. Zaczęła się zaciekle bronić. Po kilkunastu minutach obydwoje byli cali w farbie. Teraz Gabriel też się śmiał.
– No dobra, nie wiem jak ja pójdę do pracy – stwierdził puszczając dziewczynę.
Eliza wcale nie miała ochoty się od niego odsuwać.
– Pracujesz dzisiaj? – spytała zdziwiona.
– Aha, ty chyba też, prawda?
– Tak. Czy to się zmywa? – wzięła do ręki kosmyk umazanych w niebieskiej farbie włosów.
– Szczerze, to nie mam pojęcia – roześmiał się chłopak. – Spróbujemy.
Wziął dziewczynę za rękę i poprowadził do łazienki. Wepchnął ją w ubraniu pod prysznic. Jak zwykle chodziła na bosaka, teraz była z tego powodu bardzo zadowolona. Sam wszedł zaraz za nią.
– Z włosów chyba nie – stwierdziła mocząc pomazane farbą kosmyki.
– Pokaż – powiedział Gabriel chwytając w rękę pasmo jej złotych loków. Namydlił je delikatnie szamponem, potem spłukał. – No dobra, będziesz miała przez jakiś czas kolorowe pasemka – stwierdził rozbawiony.
– Nie masz się z czego śmiać, ty też. Dobrze, że chociaż ze skóry schodzi.
– Ok, zostawię cię samą – powiedział – umyj się, potem moja kolej. Czy na wigilię możemy zjeść pizzę? – zapytał kompletnie zaskakując dziewczynę.
– Pewnie, czemu nie – odpowiedziała nie mogąc przestać się śmiać.
Gabriel uśmiechnął się do niej rozbrajająco i wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Godzinę później jedli u chłopaka w pokoju pizzę. Do rozpoczęcia pracy mieli jeszcze kilka godzin. Eliza siedziała na podłodze oparta o ścianę, Gabriel leżał na łóżku podpierając się na łokciu. Patrzył na nią.
– Czemu nie pojechałeś do domu? – spytała cicho dziewczyna.
– Tak mi wypadło z pracą, że teraz moja kolej – odpowiedział wzruszając ramionami. – Za to Wielkanoc będę miał wolną.
– Strasznie głupio – stwierdziła Eliza.
Gdyby żyła jej babcia, nie wyobrażała by sobie spędzania świąt z dala od rodziny.
– Da się żyć – odpowiedział. – A ty powinnaś się cieszyć, przynajmniej nie siedzisz dzisiaj sama – powiedział z delikatnym wyrzutem w głosie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego ponuro.
– Mam się cieszyć, że nie mogłeś pojechać do domu? – spytała.
– Aha – odpowiedział poważnym tonem. – Po za tym mam dla ciebie gwiazdkowy prezent. Z tego też możesz się cieszyć.
– Prezent?
Eliza spojrzała na niego zdumiona. Gabriel wstał i wyciągnął z szafy wypchaną reklamówkę. Rzucił ją dziewczynie. Wyjęła z niej dużego, pluszowego pingwinka. Przyjrzała mu się uważnie, po czym przytuliła go do siebie.
– Uznałem, że ci się przyda – stwierdził chłopak – ciągle tylko płaczesz… teraz będziesz miała się przynajmniej w co wypłakiwać.
Dziewczyna roześmiała się wesoło.
– Mam oczy na mokrym miejscu – powiedziała rozbawiona – jak Nel z „W pustyni i w puszczy”.
Chłopak naprawdę ją zaskoczył. Nie spodziewała się żadnych prezentów, a już na pewno nie od niego. Najzabawniejsze jej wydało się, że sama też coś dla niego miała. Wstała z podłogi.
– Poczekaj chwilę – powiedziała. Poszła szybko do pokoju i wzięła owiniętą w kolorowy papier paczuszkę. Wróciła z nią do Gabriela ciągle tuląc do siebie maskotkę. – To dla ciebie.
Chłopak przyjrzał jej się z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Usiadł na łóżku. Rozwinął kolorowy papier. W środku był ładnie wydany, angielski tomik wierszy Lorda Alfreda Tennysona i zeszyt z tłumaczeniami poematów na język Polski. Eliza nie pisała tak ładnie jak Gabriel, ale jej pismo było równiutkie i czytelne.
Chłopak popatrzył na dziewczynę niepewnym wzrokiem. Pierwszy raz od kiedy go poznała wyglądał jakby nie wiedział co powiedzieć. Pokręcił głową.
– Nawet nie wiesz jak długo tego szukałem – wyszeptał.
– Wiem, widziałem jak szukałeś – uśmiechnęła się dziewczyna. – Dlatego właśnie ci to dałam. Znalazłam jeszcze w listopadzie, w Łódzkim antykwariacie. Tłumaczenia są głównie z Internetu, kilka, których nie znalazłam przełożyłam sama, pewnie nie najlepiej. Nie wiem dlaczego jeszcze nikt tego nie przetłumaczył… moim zdaniem to dziwne…
– Musiałaś się cholernie nad tym napracować – powiedział cicho Gabriel. Wstał z łóżka odkładając książkę na pościel. Stanął przy dziewczynie i przytulił ją do siebie. – Dziękuję – wyszeptał.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Wieczorem, jak zwykle jechali razem do pracy. Eliza była w znacznie lepszym humorze niż rano. Naprawdę cieszyła się, że Gabriel nie wyjechał na święta. Spędziła bardzo miłą wigilię, mimo, że jedli bardzo mało tradycyjną pizzę.
– Gabi, za co tak bardzo nie lubisz Kasandry? – odważyła się zadać dręczące ją od jakiegoś już czasu pytanie. – Odniosłam wrażenie, że się ciebie boi.
– Nie sądzę, żebyś chciała to wiedzieć – stwierdził.
Eliza westchnęła.
– Gdybym nie chciała, to bym nie zadawała tego pytania – odparła.
Chłopak przez pewien czas milczał. Dziewczyna uznała, że jej nie odpowie. Odezwał się dopiero, kiedy zatrzymali się pod klubem.
– Na początku naprawdę lubiłem Cassie, przestałem dopiero, kiedy próbowała się ze mną przespać. Najwyraźniej ubzdurała sobie, że może chodzić z Emilem i przy okazji ze mną kręcić na boku. Niedługo potem zerwali. On o niczym nie wie, Stokrotko, więc proszę nic mu o tym nie mów.
Gabriel wysiadł z samochodu nie dając jej czasu na jakąkolwiek odpowiedź.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Sylwestra mieli spędzić w Krakowie. Emil zaprosił Elizę na bal. Dziewczyna była wniebowzięta. Cieszyła się też, że wreszcie będzie miała okazję założyć swoją błękitną suknię. Obydwoje bawili się doskonale. Tuż przed północą opuścili balową salę, żeby wyjść na plac obejrzeć fajerwerki. Chłopak otworzył szampana. Pocałował Elizę w usta. Śmiali się. Rozpoczęły się sztuczne ognie. Było głośno i kolorowo.
Dziewczyna poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Na chwilę przestała patrzeć w niebo. Rozejrzała się dookoła. W tłumie stojących na placu ludzi zauważyła Gabriela. Chłopak nie zwracał uwagi na fajerwerki. Patrzył prosto na nią. W jego oczach zauważyła coś dziwnego. Był w nich zachwyt, przemieszany z jakimś niesamowitym bólem i tęsknotą. Chciała do niego podejść, kiedy jednak spostrzegł, że go zauważyła odwrócił się i zaczął przedzierać przez tłum. Niejasno zdała sobie sprawę, że chłopak przed nią ucieka. Poczuła w sobie narastającą pustkę. Coś było bardzo nie tak, a ona nie miała pojęcia jak to naprawić.
Koło drugiej wrócili do pokoju hotelowego. Eliza zdjęła z siebie suknię składając ją starannie, żeby się nie zniszczyła. Włożyła szybko za dużą koszulkę, której używała jako piżamy. Miała poważną, zamyśloną minę. Kiedy wróciła do pokoju, Emil siedział na łóżku. Spojrzał na nią pytająco, kiedy usiadła przy nim.
– Musimy porozmawiać – powiedziała cicho. – Wiem, że Sylwester to nie najlepsza okazja, ale Emil, ty jesteś moim przyjacielem. Nie powinniśmy być parą. Naprawdę bardzo cię lubię, tylko, że to po prostu tak nie działa.
– Wiem – powiedział chłopak. Miał smutny głos. – Zauważyłem. Czy to znaczy w skrócie, że ze mną zrywasz?
Eliza skinęła głową. Przysunęła się do Emila. Objął ją ramieniem i przytulił do siebie.
– Przepraszam – powiedziała cicho dziewczyna. – Naprawdę bardzo cię przepraszam.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Styczeń upłynął na ciężkiej pracy. Zbliżała się sesja i wszyscy mieli zatrzęsienie nauki. Na każdym biurku leżały piramidy książek. Emil w dalszym ciągu przyjaźnił się z Elizą. Uczyli się razem prawie każdego dnia. Od czasu do czasu chłopak przytulał ją do siebie, a ona naprawdę była mu za to wdzięczna. Potrzebowała tego typu bliskości. Nic jednak więcej między nimi nie było.
Chłopak codziennie odwoził dziewczynę do szkoły. Wracali także razem. Eliza była szczęśliwa, że ich stosunek do siebie nawzajem ani trochę się nie pogorszył. Sama czuła się teraz o wiele lepiej, wcześniej bała się, że po prostu okłamuje chłopaka. Wiedziała, że cokolwiek by się nie stało, nie ma wpływu na swoje własne uczucia.
Za to między nią a Gabrielem układało się znacznie gorzej. Chłopak wyraźnie nie miał ochoty się z nią przyjaźnić. Dziewczynę coraz bardziej bolał jego stosunek do jej osoby. Widywali się tylko w pracy. W dalszym ciągu ją odwoził, ale przy jakiejkolwiek próbie nawiązania rozmowy starał się zbywać dziewczynę półsłówkami lub po prostu, zwyczajnie ją ignorował.
Był chłodny, zimowy poranek. Zmarznięta Eliza czekała na Emila przed domem. Kiedy chłopak się pojawił miał bardzo niezadowoloną minę.
– Co się stało? = zapytała dziewczyna.
– Ten łazęga zostawił w pokoju portfel. Ma dzisiaj jakieś egzaminy, będzie potrzebował dokumentów. Spóźnię się przez niego na cholerny trening.
Emil trenował siatkówkę, dziewczyna wiedziała, że to dla niego bardzo ważne. Wzruszyła ramionami.
– Ja mam jeszcze sporo czasu do pierwszych zajęć, jak mnie podrzucisz to mu zaniosę.
– Naprawdę mogłabyś? – ucieszył się chłopak.
– Jasne, żaden problem – odpowiedziała uśmiechając się wesoło.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Eliza po raz pierwszy znalazła się w Akademii Sztuk Pięknych. Emil mniej więcej wytłumaczył jej jak znaleźć Gabriela, ale i tak czuła się zagubiona. Szła szerokim, jasnym korytarzem rozglądając się na boki. Na szerokim parapecie pod ścianą siedziała grupka studentów. Kiedy przeszła zaczęli jej się przyglądać z zainteresowaniem. Usłyszała szmer podniesionych szeptów. Zdawało się jej, że gdzie się nie pojawiła, ludzie się na nią gapią. Zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie jest jakoś dziwnie ubrana, albo czegoś na siebie nie wylała, ale nie wiedziała w jaki sposób w tłumie tak dziwnych i barwnych indywiduum ona sama miałaby się wyróżniać. W końcu uznała, że po prostu jej się wydaje.
Kiedy minęła szerokie, oszklone drzwi wydziału plastycznego, zatrzymał ją jakiś chłopak.
– Poczekaj – powiedział zafascynowanym głosem. Spojrzała na niego pytająco. – Mogę ci zrobić zdjęcie? Po prostu nie chce mi się wierzyć, że jesteś prawdziwą, istniejącą osobą. Nie mogę wyjść z szoku.
Eliza poczuła się ogromnie zakłopotana.
– Po co ci moje zdjęcie? – spytała. – O co właściwie chodzi?
– To ty nie wiesz? – roześmiał się chłopak. – Naprawdę?
– O czym nie wiem?
– O do licha! Ale numer! – roześmiał się tamten.
Wyciągnął z plecaka jakąś kolorową gazetę. Otworzył na pierwszej stronie. Dziewczyna niepewnie zaczęła czytać artykuł.
Polski początkujący artysta, Gabriel Andrzejewski, wygrał X Międzynarodowy konkurs plastyczny „Malarskie inspiracje poezją”. Zwycięski obraz nosi tytuł „Błękitne Marzenie”. – głosił nagłówek.
Eliza przewróciła stronę. Była tam wydrukowana mała reprodukcja obrazu. Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdumienia. Obraz przedstawiał plac w Krakowie w sylwestrową noc. Kłębiły się na nim tłumy ludzi, na granatowym, bezchmurnym niebie rozpryskiwały się fajerwerki. Na pierwszym planie stała dziewczyna w błękitnej, wiktoriańskiej sukni. Jej smutne chabrowe oczy wpatrywały się w dal. Kontrastowała z całym otoczeniem, jaśniała na tle szarego tłumu. Eliza rozpoznała siebie. Nie mogła w to uwierzyć. Czy Gabriel tak właśnie ją widział w tą sylwestrową noc?
Dziewczyna, zmieszana, zorientowała się, że w między czasie otoczył ich tłumek gapiów. Spłoszona rozejrzała się po obcych twarzach. Kiedy podniosła wzrok znad gazety zaczęli mówić jeden przez drugiego. W pewnym momencie przez tłum ludzi przedarła się znajoma postać. Gabriela wyjął jej z ręki gazetę, otoczył dziewczynę ramieniem i wyprowadził na zewnątrz. Stanęli pod drzewami. Chłopak nie miał na sobie kurtki. Zadrżał z zimna. Jego twarz była bezwyrazową maską.
– Po co tu przyszłaś? – warknął.
Eliza spojrzała na niego spłoszonym wzrokiem. Nie wiedziała, czemu się na nią gniewał. Podała mu portfel, który ciągle ściskała w dłoni.
– Zapomniałeś zabrać – powiedziała nie patrząc na Gabriela. – Emil powiedział, że będzie ci potrzebny…
– Dzięki – powiedział oschle biorąc od niej swoją własność. – Czy to wszystko? – zapytał. – Niepewnie skinęła głową. – Doskonale. W takim razie znikaj stąd i więcej się tu nie pokazuj.
Dziewczyna poczuła się jakby ją uderzył. Do oczu napłynęły jej łzy. Odwróciła się do niego plecami i pobiegła przez otaczający Akademię park.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Eliza przez cały dzień nie mogła się pozbierać. Nie miała pojęcia dlaczego Gabriel tak na nią działał. Dlaczego tak jej zależało, żeby przestał się na nią gniewać. Próbowała sobie wbić do głowy, że jest podłym chamem, że go nienawidzi i nie ma ochoty go więcej widzieć. Nie przynosiło to jednak większych rezultatów.
Po całym, nieznośnym dniu na uczelni wróciła do domu. Kiedy wchodziła po schodach na górę zobaczyła, że drzwi od pokoju Kasandry są otwarte, a dziewczyna się pakuje. Nie wyglądało to jakby miała wyjechać na weekend, sprzątała wszystkie rzeczy z półek. Eliza nieśmiało podeszła do otwartych drzwi.
– Hej Cassie – zaczęła starając się, żeby zabrzmiało to pogodnie. – Wyjeżdżasz?
Dziewczyna spojrzała na nią. Westchnęła.
– Wyprowadzam się – powiedziała. – Zwyczajnie mam wszystkiego dosyć.
– Chcesz o tym porozmawiać? – niepewnie spytała Eliza.
Kasandra usiadła na łóżku.
– Wejdź – powiedziała dosyć niechętnym tonem.
Eliza zamknęła za sobą drzwi i usiadła obok migdałowookiej piękności. Nie miała pojęcia jaki problem może mięć Cassie. Zawsze sprawiała wrażenie bardzo wesołej, zadowolonej z życia osoby.
– Więc o co chodzi? – zapytała cicho dziewczyny.
– Eliza… za wszelką cenę starałam się ciebie nienawidzić, ale ty jesteś taka cholernie dobra i uczynna, że aż mnie mdli – powiedziała patrząc niechętnie na siedzącą obok niej dziewczynę. Eliza spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie spodziewałaby się po Kasandrze tego typu słów. – Przyjechałam tutaj, bo chciałam odzyskać Emila – kontynuowała. – Zostawiłam go i to był cholerny błąd. Ciągle go kocham. Zdałam sobie sprawę, że to nie jest właściwe, dlatego wyjeżdżam. Proszę, nie chcę, żebyś o mnie źle myślała.
– Czy rozstałaś się z Emilem dlatego, że podobał ci się Gabriel? – spytała nieśmiało Eliza.
Kasandra spojrzała na nią zaskoczona.
– Skąd wiesz? – spytała.
– Powiedział mi… to znaczy Gabriel, nie Emil.
Dziewczyna westchnęła.
– To był w każdym razie cholerny błąd. On się mną nie interesował ani odrobinę. Kiedy zdałam sobie sprawę, że właściwie ja sama też nic do Gabriela nie czuję było już za późno. No a potem w życiu Emila pojawiłaś się ty. Więc w skrócie wszystko jest cholernie do kitu.
– Cassie… ja nie jestem już z Emilem. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Rozstaliśmy się jeszcze w Sylwestra. Zostań proszę.
Kasandra popatrzyła na nią niedowierzająco.
– Mówisz poważnie? – spytała.
Eliza uśmiechnęła się do niej wesoło.
– Najpoważniej na świecie.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Gabriel był wkurzony na cały świat. Nie cieszyło go nawet to, że wygrał międzynarodowy konkurs. Nie chciał go wygrać, nie takim kosztem. Każde spotkanie z Elizą sprawiało mu coraz większy ból. Wiele razy zadawał sobie pytanie dlaczego właśnie ona. Czemu musiał mieć takiego cholernego pecha, żeby zakochać się w dziewczynie najlepszego przyjaciela. To było zwyczajnie nie fair.
Wrócił do domu w podłym nastroju. Na kanapie we wspólnym salonie siedział Emil. Na kolanach siedziała mu jakaś dziewczyna. Całowali się. Gabriel spojrzał niedowierzająco. To była Kasandra, nie Eliza. Co ten cholerny kretyn znowu odstawiał? Podszedł do nich gotując się z wściekłości. Nie chciał, żeby Eliza cierpiała przez tego cholernego dupka, którego nazywał swoim przyjacielem. Nie miał zamiaru do tego dopuścić.
– Co wy do cholery wyprawiacie? – spytał groźnym głosem.
Spojrzeli na niego zaskoczeni. Kasandra wyglądała na trochę przestraszoną.
– O co ci znowu chodzi? – jęknął Emil.
– Gabriel… powiedziałam mu, czemu z nim zerwałam. Wszystko jest w porządku… Już go więcej nie skrzywdzę, przyrzekam – wyrzuciła z siebie dziewczyna.
– Co jest do cholery w porządku? – warknął. – On ma teraz inną dziewczynę.
Emil wyglądał na zmieszanego.
– Yh… jeżeli mówisz o Elizie, to ona zostawiła mnie jeszcze w Sylwestra. Jest już marzec, nie uważasz, że przez dwa miesiące depresja z powodu rozstania miała prawo już mi przejść?
Nagle Kasandra wybuchła śmiechem. Rzuciła w Gabriela ozdobną poduszką.
– Ty nic nie wiedziałeś prawda? Emil – zwróciła się do chłopaka, któremu siedziała na kolanach – ja od początku nie miałam racji. Myślałam, że to jego kolejne głupie fanaberie i jej po prostu nie lubi, ale on się tak zachowuje bo ją kocha. Od początku ją kochał.
Dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu. Emil niedowierzająco wpatrywał się w przyjaciela.
– Gabriel, to prawda? – zapytał. Chłopak milczał. Nie patrzył na niego. Emil uśmiechnął się szeroko. – To co ty tu jeszcze robisz idioto? Idź do niej.
Gabriel obrzucił ich ponurym spojrzeniem. Odwrócił się i zniknął na schodach goniony wesołym śmiechem przyjaciół.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Zbliżały się ferie i Wielkanoc. Eliza zgłosiła w klubie chęć pracowania w święta. Zresztą i tak nie miała nic lepszego do roboty. Emil miał dla niej znacznie mniej czasu od kiedy znowu zaczął chodzić z Cassie. Nie winiła jednak za to chłopaka, była zadowolona, że się im układa. Kasandra często namawiała dziewczynę na wspólne wyjścia, kiedy skończyły się egzaminy nie miała żadnych wymówek, żeby jej grzecznie odmawiać. Zdziwiła się, jak dobrze się bawi w towarzystwie Emila i Cassie. Mimo, że sytuacja mogła wydawać się niezręczna, w najmniejszym stopniu taka nie była. Eliza zdała sobie sprawę, że to pewnie dlatego, iż tak naprawdę nigdy nic do Emila nie czuła.
Było późne popołudnie. Eliza wróciła do domu, po ostatnim z zimowych egzaminów. Poszedł jej bardzo dobrze. Uwielbiała swój kierunek. Cieszyła się, że go wybrała. Kiedy weszła do pokoju stanęła w drzwiach zaskoczona. Na jej łóżku siedział Gabriel. To było ostatnie miejsce w którym by mogła się go spodziewać.
– Czego chcesz? – spytała szorstko. Nie miała ochoty go widzieć. Nie chciała, żeby po raz kolejny zepsuł jej humor.
Spojrzał na nią dziwnie. Westchnął.
– Chciałem cię przeprosić – powiedział. – Nie powinienem był wystawiać tego obrazu w konkursie. Zachowałem się jak ostatni cham.
Przyjrzała mu się zaskoczona. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że on pomyślał, że mogłaby mieć coś przeciwko temu.
– Nie ma sprawy – powiedziała cicho. – To nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia – skłamała. Tak naprawdę kiedy zobaczyła ten obraz, poczuła się jakby ktoś doczepił jej skrzydła. – Dziwię się tylko, że ciągle mnie malujesz.
Chłopak uśmiechnął się smutno.
– Jesteś piękna, już ci to kiedyś powiedziałem. Lubię cię malować – wyznał szczerze. Przez dłuższą chwilę milczeli nie patrząc na siebie. – Dlaczego zerwałaś z Emilem? – spytał w końcu chłopak.
Eliza nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Nie chciała powiedzieć mu prawdy. Była przekonana, że Gabriel ją zwyczajnie wyśmieje.
– Jakie to ma znaczenie? – spytała cicho.
– Dla mnie ma i to ogromne – odpowiedział. – Jest moim przyjacielem. Nie lubię tego typu zabaw.
Spojrzała prosto na niego. Jej oczy zalśniły od łez.
– Widziałam jak patrzył na Kasandrę. Prawdopodobnie nigdy nie przestał być w niej zakochany, a ja sama chyba od początku traktowałam go bardziej jak przyjaciela. Zresztą – dodała po chwili ciszy – i tak nigdy nie mogłabym go pokochać, bo nie jest do cholery tobą – wyrzuciła z siebie dziewczyna i wybiegła z pokoju.
Po chwili była już na dole. Chwyciła kurtkę, otworzyła drzwi i wyszła na dwór. Gabriel nie poszedł za nią.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Rozpoczęły się ferie Wielkanocne. Większość osób rozjechała się już do domów. Eliza czuła się smutna i cholernie upokorzona przez to co powiedziała Gabrielowi. Wiedziała, że w ten sposób zrobi z siebie pośmiewisko, ale po prostu nie mogła dłużej trzymać tego w sobie. Chłopak unikał jej już drugi dzień. Nie winiła go za to. Miała po prostu wszystkiego serdecznie dość.
Eliza wyszła ze swojego pokoju. Miała zamiar zejść na dół i zrobić sobie kawy. Zobaczyła, że w poprzek schodów siedzi Gabriel. Czytał jakąś książkę. Spojrzał na nią poważnie. Po raz kolejny zatonęła w jego szarych oczach.
– Pakuj się – powiedział bez żadnych wstępów. – Za pół godziny jedziemy.
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Co on znowu wymyślił?
– Jak to jedziemy? Dokąd? – spytała nic nie rozumiejąc.
– Do mnie do domu, na Wielkanoc – odpowiedział, jakby to była jakaś oczywista rzecz.
– Kiedy ja dzisiaj pracuję… – odpowiedziała dziewczyna bo nic lepszego nie przyszło jej do głowy.
– Nie pracujesz, zmieniłem twój grafik. Pracowałaś w Boże Narodzenie, wystarczy. Idź się pakować – rozkazał.
Eliza wzruszyła ramionami i zniknęła w swoim pokoju. Teraz była pewna, że nigdy, przenigdy nie zrozumie toku myślenia tego człowieka.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Gabriel pochodził z Lipnika, niewielkiej malowniczej wsi pod Krakowem. Mieszkał w małym, zabytkowym domku. Składał się on z przytulnie urządzonej połączonej z jadalnią kuchni, dobudowanej od zewnątrz łazienki i poddasza. Na wyłożonych drewnem ścianach wisiały malowane przez chłopaka krajobrazy. Ojciec Gabriela umarł, kiedy chłopak był jeszcze dzieckiem. Całą jego rodzinę stanowiła matka.
Kobieta przywitała Elizę ciepło i serdecznie. Wyraźnie cieszyła się, że ma gości. Była miłą, pulchną osobą po sześćdziesiątce. Musiała bardzo późno urodzić dziecko. Gabriel zaniósł ich rzeczy na poddasze.
– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko spaniu ze mną w jednym pokoju – uśmiechnął się do dziewczyny, kiedy wdrapała się za nim obejrzeć górę – tu po prostu nie ma zbyt wiele opcji.
Przecząco pokręciła głową. Dalej nie była pewna, dlaczego w ogóle ją ze sobą zabrał. Do pokoju na górze wchodziło się po stromych, bardziej przypominających drabinę schodach. Był niewielki i miał skośne ściany. Jasne słońce wpadało do środka przez połaciowe okna. Na podłodze leżał szeroki materac. Nie było tam wielu mebli, za to stał duży stół, a wszędzie porozstawiane były różnego rodzaju akcesoria malarskie. Eliza uznała, że cały dom Gabriela jest wyjątkowo słoneczny i przytulny. Naprawdę jej się tu spodobało.
Zjedli podany przez matkę Gabriela smaczny obiad, a potem, korzystając z ciepłego, wiosennego dnia, wyszli na spacer. Eliza czuła się jak we śnie. Wszystko dookoła było takie cudowne. Martwiło ja tylko to, że nie zna kierujących chłopakiem motywów. Bała się, że chodzi tu tylko i wyłącznie o litość.
– Chcesz, żebym spał na podłodze, czy możemy spać razem na materacu? – spytał poważnie Gabriel, kiedy wieczorem szykowali się do snu.
Eliza zamrugała oczami, nie wierząc, że chłopakowi tego typu pytanie przeszło przez gardło. Zresztą nie miała nic przeciwko, żeby chłopak leżał koło niej, a nawet wręcz przeciwnie. Wiedziała, że będzie tym faktem naprawdę zachwycona. Wzruszyła ramionami.
– Jasne, że możemy spać razem – odpowiedziała. – Po co ma ci być niewygodnie?
Chłopak uśmiechnął się do niej wesoło. Wsunęła się pod jedną z leżących na posłaniu kołder. Położyła się pod ścianą, zostawiając Gabrielowi miejsce. Chłopak położył się na boku, opierając głowę na łokciu. Patrzył na Elizę z dziwnym wyrazem twarzy.
– Co? – nie wytrzymała.
Roześmiał się.
– Nie, nic – odpowiedział.
– Teraz nie będę mogła przez ciebie zasnąć, zastanawiając się, co ci chodzi po głowie – jęknęła.
Chłopak spojrzał jej w oczy, a potem przysunął się do dziewczyny i delikatnie, niepewnie ją pocałował. Jej oddech przyspieszył. Nie zareagowała w żaden sposób. Gabriel odsunął się od niej. Przewrócił się na plecy.
– Przepraszam – szepnął. – Zdawało mi się, że ty… – przerwał zdanie w połowie. – Nie ważne, zapomnij. Po prostu przepraszam.
Dziewczyna usiadła.
– Co ja? – zapytała.
Nie spojrzał na nią.
– Myślałem, że chcesz być ze mną – powiedział cicho.
Eliza roześmiała się. Zastanawiała się ile razy chłopak ją jeszcze zaskoczy swoim dziwacznym zachowaniem. Gabriel był jedną wielką zagadką. Nachyliła się nad nim całując go delikatnie. Chłopak wplótł palce we włosy dziewczyny odwzajemniając jej pocałunek. Przyciągnął ją do siebie bliżej. Eliza przerwała na chwilę. Położyła się przy nim kładąc mu głowę na ramieniu. Chciała być jak najbliżej niego.
– Oczywiście, że chcę, głuptasie – wyszeptała, a potem zatonęli w morzu czułych, a zarazem namiętnych pocałunków.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Nadeszła niedziela Wielkanocna. Eliza była szczęśliwa jak nigdy dotąd. Z twarzy Gabriela zniknęła zwyczajowa, obojętna maska. Patrzył na nią czułym, pełnym uwielbienia wzrokiem. Świąteczne śniadanie zjedli w miłej, domowej atmosferze. Potem chłopak stwierdził, że zabierze ją do Krakowa. Ponieważ był piękny, słoneczny dzień, wyciągnął z szopy motocykl.
– Chcę ci coś pokazać – powiedział.
Eliza była bardzo ciekawa, co tym razem chodzi Gabrielowi po głowie. Jak zwykle nie miała zielonego pojęcia. Zatrzymali się przy jednej z kamienic w pobliżu starego miasta. Była zadbana i ładnie odnowiona. Chłopak kluczem otworzył drzwi i zaprowadził Elizę na drugie piętro. Tam weszli do niewielkiego, ale jasnego i przytulnego mieszkania. Składało się z kwadratowej, wyłożonej kafelkami łazienki, pokoju z aneksem kuchennym i małej sypialni. Poza stałą zabudową nie było w nim jeszcze mebli. Z balkonu widać było Planty.
– Co o tym sądzisz? – zapytał wesoło.
– Bardzo ładne mieszkanie – stwierdziła. – Czemu mi je pokazujesz?
Stanął za nią obejmując ją od tyłu ramionami. Wtuliła się w niego ufnie. Czuła się teraz niesamowicie wręcz szczęśliwa.
– Ponieważ jest moje – odpowiedział. – A właściwie dokładniej rzecz biorąc nasze. Kupiłem je z nagrody za obraz. Brałaś bardzo czynny udział w jego malowaniu. – Eliza nie wiedziała co powiedzieć. Chłopak odwrócił ją w swoją stronę. – Zamieszkasz tu ze mną? – zapytał – Podpisałem umowę z galerią, ostatni rok będę studiował w Krakowie. Widziałem twoje oceny, bez problemu mogłabyś się przenieść. Co ty na to?
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Czegoś takiego nie wyobrażała sobie nawet w najśmielszych marzeniach. Każdą cząstką siebie pragnęła być z Gabrielem. Skinęła głową nie będąc pewna własnego głosu. Chłopak roześmiał się z prawdziwą ulgą. Wziął Elizę w ramiona. Pocałował, jakby od tego zależało jego życie. Potem po prostu ją do siebie przytulił.
– Kocham cię – wyszeptał pierwszy raz w życiu.
The End
Vicky
Wbrew temu co mówi data, opowiadanie jest z 2011 roku. Przeze mnie publikowane było tylko i wyłącznie na portalu nastek.pl, na shysquirrel i oczywiście tutaj. Inne miejsca w których się pojawiło związane są z łamaniem praw autorskich i po prostu ze zwykłą kradzieżą ;/.
Mommo
heh.. No jak zwykle zajebiste 😀
Rosalind
Piękne!!!!! Przez ciebie odczułam, jak cholernie jest być samą 🙁 Ale i tak masz wielkiego plusaaaaa za te opowiadanie. Oby tak dalej 😀
Anne
Cudowna historia! Mam przez nią taki jakiś romantyczny nastrój… Brakuje mi teraz mojego chłopaka, ale musiał, niestety wyjechać na tydzień. Ehh… Tylko czemu akurat teraz?! No dobra, może jest to mało konstruktywna opinia, ale pięknie piszesz.! Bez dwóch zdań, masz wielki talent Vicky! ^^
Rozprówacz
dopatrzyłem się chabrowych ocząt…
Rozprówacz
i jest happy end potwierdzający, że przeciwieństwa się nie przyciągają