Tonąc w mroku
Czy kiedykolwiek czytaliście książkę, która zaczyna się jak baśń, ale w trakcie zmienia swój rytm, zaskakując was w najmniej oczekiwanych momentach? Tak właśnie jest z powieścią Agnieszki Zawadki „Tonąc w mroku”. Opowieść przenosi czytelnika do świata pustynnych piasków, ponurych tajemnic i ukrytych prawd, gdzie nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka.
Zarys fabuły
Poznajcie Dalię, dziewczynę, która dorastała w cieniach królestwa Hisham, dorabiając jako alchemiczka i trucicielka. Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy odkrywa, że jest nieślubną córką sułtana. Nie ma jednak czasu na celebrowanie królewskiego pochodzenia – ojciec, by chronić swoją „prawdziwą” córkę, zmusza Dalię, by zajęła jej miejsce w mrocznym Nieziemiu. Czy brzmi to jak bajka o Pięknej i Bestii? Trochę tak, ale “Tonąc w mroku” szybko udowadnia, że nie zamierza podążać utartymi ścieżkami.
Moja opinia i przemyślenia
Uważam, że największym atutem powieści jest kreacja świata przedstawionego. Autorka z wprawą buduje dwa zupełnie różne, ale równie fascynujące światy: ciepłe, pełne orientalnych wpływów Hisham i tajemnicze, mistyczne Nieziemie. To właśnie opisy Nieziemia – jego ciemnych zakamarków, niezwykłych mieszkańców i pulsującej w powietrzu magii – najbardziej mnie wciągnęły. Choć tytuł sugeruje głęboką, niemal przytłaczającą mroczność, książka unika zbyt ciężkiego klimatu. Wręcz przeciwnie, w Nieziemiu odnajdujemy przesłanie o akceptacji i przekraczaniu granic, które podziały kulturowe i strach narzucają od wieków.
Jeśli spodziewacie się intensywnego romansu w stylu „Pięknej i Bestii”, możecie być zaskoczeni. Relacja między Dalią a Davharem – tajemniczym władcą Nieziemia – rozwija się powoli, a chemia między nimi bywa subtelna i nieoczywista. To nie historia, gdzie miłość od pierwszego wejrzenia rozwiązuje wszystkie problemy. Wręcz przeciwnie, bohaterowie uczą się ufać sobie, budując nić porozumienia, która dopiero z czasem prowadzi do czegoś głębszego. To zdecydowanie powiew świeżości w gatunku, gdzie romanse często dominują nad fabułą.
Nie ukrywam, że miałam apetyt na więcej. W książce pojawiają się motywy, jak „mroczne dni” czy obietnice wielkich, przerażających odkryć, które ostatecznie nie wybrzmiewają tak mocno, jak mogłyby. Zabrakło mi tego jednego, zaskakującego elementu, który wywraca fabułę do góry nogami. Drugoplanowe postacie, choć obecne, mogłyby być bardziej rozbudowane, by dodać głębi tłu opowieści. Poza tym jednak powieść naprawdę dobrze wypada na tle gatunku.
Podsumowanie
„Tonąc w mroku” to kawał solidnej polskiej fantastyki, która zgrabnie łączy baśniowe inspiracje z czymś bardziej surowym i prawdziwym. Plastyczny język, oryginalne światy i bohaterowie, którzy nie są czarno-biali, sprawiają, że książkę czyta się z przyjemnością. Jeśli szukacie retellingu, który zrywa z klasycznymi schematami, albo opowieści o bohaterach uczących się, że nie wszystko, co różne, jest złe, ta powieść będzie dla Was strzałem w dziesiątkę. Przesłanie, które zostaje z czytelnikiem, jest delikatne, ale mocne: mrok nie zawsze jest tym, czym się wydaje.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również: