
Północne gwiazdy
Są książki, które bawią. Istnieją takie, które wzruszają. A są takie, które robią jedno i drugie — i jeszcze wbijają się prosto w serce, zostawiając po sobie ślad na długo. „Północne gwiazdy”, finałowy tom serii Kompas, to właśnie ten trzeci przypadek. Brittainy C. Cherry jak zwykle nie zawodzi — serwuje historię o miłości, która nie miała prawa się skończyć… a jednak skończyła. O przyjaźni, która przetrwała, choć była wystawiana na najcięższe próby. I o dorastaniu, które czasem boli bardziej niż złamane serce.
O czym jest książka?
Hailee Jones i Aiden Walters. Dwoje dzieciaków z miasteczka Leeks, którzy znali się od zawsze. Przyjaźnili się, śmiali, wspierali. A potem — zakochali się. I choć dla Hailee Aiden był kimś więcej niż tylko chłopakiem z sąsiedztwa, życie miało wobec nich inne plany.
Kiedy kariera Aidena w Hollywood nabrała tempa, ich związek zaczął przeszkadzać. Media, plotki, presja. Hailee zrobiła to, co uznała za słuszne — odeszła. Zostawiła go. Dla jego dobra.
Minęło pięć lat. Aiden wrócił. Nie jest już chłopakiem z sąsiedztwa. Jest mężczyzną, któremu złamano serce. Jest sławny, zraniony i… cholernie wściekły. A Hailee musi patrzeć mu w oczy każdego dnia — pracując w hotelu, w którym się zatrzymał. Bo czasami przeszłość nie odpuszcza. I pytanie brzmi: czy miłość, która kiedyś błyszczała jak gwiazda, ma jeszcze szansę rozbłysnąć na nowo?
Moja opinia i przemyślenia
„Północne gwiazdy” to książka, która chwyta za serce, ale jednocześnie otula jak ciepły koc. To Brittainy C. Cherry w najlepszej wersji — wypełniona emocjami, szczera, pisząca prosto z serca i o sercu. Uwielbiam to, że autorka podzieliła tę historię na dwie części. W pierwszej poznajemy Aidena i Hailee jako dzieci i nastolatków. To czas, kiedy ich uczucie rodzi się z przyjaźni, nieśmiałości i wspólnych chwil. I choć ten fragment jest słodki i ciepły, nie brakuje tu trudnych tematów — wyśmiewanie, kompleksy, toksyczne oczekiwania rodziców. To nie jest bajkowe dorastanie, to życie takie, jakie znamy — z jego pięknem, ale i okrucieństwem.
Druga część to już dorosłość — ale ta niedoskonała, pogmatwana, pełna rozczarowań. Hailee przeszła swoją drogę, nauczyła się stawiać na siebie, choć wciąż nosi w sobie ból. Aiden — mimo sławy — wciąż próbuje poskładać siebie na nowo. Ich spotkanie to mieszanka żalu, tęsknoty, ale też nadziei. I jak to u Cherry — nie ma tu łatwych odpowiedzi, ale jest mnóstwo emocji, niedopowiedzeń i… szansy na nowy początek.
Podoba mi się, że wątek sławy Aidena nie jest tylko ozdobnikiem. Autorka pokazuje ciemne strony popularności, presji, życia pod obstrzałem kamer. Jednocześnie nie zapomina o zwyczajnych problemach — hejcie, samoakceptacji, relacjach rodzinnych. Szczególnie ujęło mnie to, jak subtelnie pokazała trudność w pokochaniu siebie, z jaką zmaga się Hailee. To nie jest historia o idealnych ludziach. To historia o ludziach z bliznami — tych widocznych i tych ukrytych.
Podsumowanie
„Północne gwiazdy” to książka o miłości, która nie zna prostych dróg. O przyjaźni, która potrafi przetrwać burze. O tym, że czasem trzeba się rozpaść, żeby móc się poskładać na nowo. Brittainy C. Cherry znów udowadnia, że potrafi pisać o emocjach tak, jakby wyciągała je prosto z duszy. Ta historia wzrusza, wkurza, momentami łamie serce — ale daje też nadzieję.
Jeśli szukacie książki z motywem friends to lovers, second chance, z nieidealnymi bohaterami i fabułą, która gra na emocjach jak na fortepianie — nie możecie jej przegapić. Idealna na wieczór z herbatą i paczką chusteczek w pogotowiu.
Polecam. Całym sercem.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również: