„Noc Kupały” to drugi tom powieści spod pióra Katarzyny Bereniki Miszczuk, która opowiada o alternatywnych dziejach Polski, w których Mieszko I nigdy nie porzucił religii Słowian. Czy Gosi uda się przeżyć nadchodzącą Noc Kupały i co ostatecznie zrobi z kwiatem paproci – oczywiście o ile najpierw uda się jej go odnaleźć.
Jakby mało było tego, że na życie Gosi czyhają pragnący legendarnego kwiatu paproci, słowiańscy bogowie, to jeszcze w życiu dziewczyny pojawia się żądna jej krwi strzyga. Na domiar złego to nie byle jaki demon, tylko dawno zmarła żona jej ukochanego Mieszka. Jak tym razem poradzi sobie młoda Warszawianka i uczennica wiejskiej szeptuchy?
Nie wiem czy tym razem pani Kasia uległa namowom czytelników czy może sama miała taki pomysł, ale w książce pojawia się znacznie większa dawka starosłowiańskiej kultury oraz wierzeń niż w pierwszym tomie. Niestety w wyniku tego powieść traci nieco akcji, która dopiero pod koniec nabiera rumieńców.
Muszę przyznać, że Gosia jest bohaterką doskonałą. Nieco naiwna i łatwowierna, raczej niezbyt bystra, ale jednocześnie nie brakuje jej inteligencji, sceptyczna, z dystansem do ludzi, ale nie przechodząca obojętnie obok ich problemów i kłopotów. Idealnie wpasowała się w tło powieści. Za to Mieszko, który w pierwszym tomie był tajemniczy i intrygujący tym razem wzbudzał moją niechęć.
Powieść posiada ciekawą i oryginalną fabułę, została świetnie napisana, trudno się od niej oderwać. Nie wiem jednak czy moja ocena tak naprawdę jest obiektywna, ponieważ uwielbiam wszystkie książki spod pióra Katarzyny Bereniki Miszczuk. Niekiedy nie pasują mi w nich jakieś szczegóły, ale zawsze czytam je z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem. Tak było i w przypadku tej właśnie serii. Jestem naprawdę ciekawa jak to wszystko się skończy.
Katarzyna Berenika Miszczuk to jedna z nielicznych pisarek, które zawsze potrafią mnie w pozytywny sposób zaskoczyć. Do tego posiada lekkie pióro i w ciekawy sposób opowiada nawet najdziwniejsze historie. Tak jak w przypadku „Szeptuchy” tak i w „Nocy Kupały” zabrakło mi nieco genialnego humoru z trylogii o Wiktorii Biankowskiej, myślę jednak, że nie można mieć wszystkiego. Tutaj króluje folklor, a humor zszedł na nieco dalszy plan (chociaż nie mogę powiedzieć, żeby miał zniknąć zupełnie).
Powieść oczywiście serdecznie wszystkim polecam – nie tylko wielbicielom prozy pisarki czy literatury fantastycznej. Myślę, że każdy ma szansę odnaleźć w niej coś dla siebie, a już na pewno -dzięki nieco zwariowanym przygodom Gosi – będzie mógł oderwać się od szarej rzeczywistości.
Dziękuję!
Magda Barwińska
Czytałam ją z wielką przyjemnością i nie mogę się doczekać co wydarzy się dalej 🙂 Chyba ze względu na motywy słowiańskie jest to jedna z moich ulubionych serii napisanych przez autorkę 🙂