Libba Bray to pisarka, którą znam z gotyckiej, tajemniczej i nieco mrocznej serii o Gemmie Doyle, która rozpoczyna się książką „Mroczny sekret”. Ten magiczny cykl, w którym panował niezwykły klimat, bardzo przypadł mi do gustu. Gdy więc ujrzałam nazwisko autorki na innej powieści, natychmiast zapragnęłam ją przeczytać.
Missja survival rozpoczyna się katastrofą samolotową. Uczestniczki konkursu „Miss Nastoletnich Marzeń” są jedynymi ocalałymi z wraku. Na dzikiej, nieokiełznanej wyspie, jedynie z rzeczami ocalałymi z katastrofy, na obrzeżach nieprzyjaznej dżungli i co jakiś czas zalewanej wodą plaży, muszą walczyć o przetrwanie, ciągle licząc na to, że z pomocą przybędzie im misja ratunkowa. Dziewczęta jednak nie stawiają na pierwszym planie umiejętności survivalowych. Zamiast tego w dalszym ciągu trenują do konkursu, by, kiedy już zostaną uratowane, zaprezentować się przed sponsorami jak najlepiej.
Nie jestem w stanie w kilku słowach streścić fabuły książki. Działo się w niej zbyt wiele. Depilator w kremie okazał się silnym środkiem wybuchowym, dyktator niewielkiego państewka był wielkim fanem Elvisa Presleya, nie wszystkie dziewczęta naprawdę były dziewczętami, a wykopane z piasku robaki wcale nie smakują tak źle. Uwierzcie mi, takich smaczków w powieści pojawiło się znacznie więcej. Całość utrzymana została w komediowym tonie i treści zwyczajnie nie da się wziąć na poważnie. Humor autorka ma z pewnością bardzo dobry, a przynajmniej ja podczas czytania śmiałam się praktycznie co drugą stronę.
Język, styl pisarski i opracowanie wydania „Missji survival” nie pozostawiają wiele do życzenia. Niekiedy pojawiają się także wstawki niedorzecznych reklam i karty wypełnione przez uczestniczki konkursu (rzecz nie tylko zabawna, ale także niezwykle pomocna). Największą wadą powieści była mnogość bohaterek. Gubiłam się w tym kto jest kim właściwie bez przerwy. Gdyby w treści pojawiały się po prostu imiona, może nie stanowiłoby to aż tak wielkiego problemu, ale pisarka zamiennie używała także ich, połączonych z danym stanem, tytułów. Czasami musiałam przerzucić kilka stron wstecz lub odszukać odpowiednią „kartę” by zorientować się o której z bohaterek jest w danej chwili mowa.
Libba Bray po raz kolejny udowodniła, że wyobraźni i genialnych pomysłów jej nie brakuje. „Missja survival” to książka inna niż wszystkie i wesoła przygoda, bardziej niż godna polecenia. Powieść stanowi idealny „poprawiacz humoru”. Jest równie wesoła co absurdalna, a do tego pełna wciągających przygód. Może momentami wydaje się być nieco zbyt amerykańska (ponieważ niektóre z tych spraw Polaków kompletnie by nie dotyczyły), ale jej ogólny obraz maluje się niezwykle wręcz kolorowo. To krzywe zwierciadło, odbijające rzeczywistość i wesoła (ale także dająca trochę do zastanowienia) parodia życia niektórych ludzi. Mogę zagwarantować, że czytaniu „Missji survival” niejednokrotnie towarzyszył będzie wesoły uśmiech.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję grupie wydawniczej Publicat
lubiekisiel
Już po recenzji mogę śmiało powiedzieć, że książka wpisuje się w mój gust doskonale! Zabawna, lekka i przyjemna – czyli idealna pozycja na leniwe niedzielne popołudnia 🙂
Naturia
Ciężko powiedzieć, bym w czytanych przez siebie książkach szukała czegoś ambitnego. Będę szczera, więc przyznam, że książka, która ma szansę być u mnie w łaskach, musi mieć to coś. A dla mnie tym czymś jest humor, oryginalność, odbiegnięcie od przyjętych konwencji. Gdy mam ochotę coś przeczytać, to chcę, by to była zabawa. Bym tak jak autorka książki mogła po prostu wczuwać się w dane postaci, ich zachowania – często absurdalne i głupie, a czasem tak głupie, że po prostu śmieszne! Chcę zapamiętywać książkę przez to, że potrafiła mnie rozbawić do łez, że wywoływała u mnie salwy nieposkromionego śmiechu, że była świetną rozrywką.
Czytając Twoją recenzję mam wrażenie, że ta właśnie książka jest czymś takim, że “MISSja Survival” nie da mi o sobie długo zapomnieć, bo po prostu jest czymś, czego jeszcze nie czytałam, a więc nie miałam styczności. A zawsze jest tak, że coś nowe i nieznane jest zapamiętywane najdłużej.
Irena Bujak
Oho, to ja muszę ją przeczytać 😉 Lubię takie komediowe pozycje.