Myśliwskie tradycje w Kirgistanie, małym, graniczącym z Chinami państwie, są ciągle żywe. Nicolai należał właśnie do tego zacnego grona osób aktywnie polujących. Był jednym z najlepszych. Owiany legendą człowiek żył jedynie dla swoich dwóch zamiłowań – myślistwa i dziewięcioletniej wnuczki, Elizy. W tym roku dziewczynka spędzała u niego całe wakacje. Starszy człowiek był wniebowzięty.
Na tradycyjny festiwal w Bokonbajewie przybywają myśliwi z całego kraju, by zaprezentować możliwości swoje i swoich podopiecznych. Jest to równie ciekawe, co okrutne widowisko. Oczywiście nie mogło tam zabraknąć również i Nicolaia. Spakował do starego, rozklekotanego łazika namiot, strzelbę, sędziwą Neskę – wyżła niemieckiego, kochanego psa o łagodnym i zrównoważonym usposobieniu, oraz oczywiście maleńką, ciekawą świata, złotowłosą Elizę. Wspólnie wyruszyli przez górzysty kraj do Bokonbajewa, żeby wziąć aktywny udział w myśliwskim festiwalu.
Kiedy dojechali na miejsce, dziewczynka nie odstępowała dziadka na krok. Razem oglądali zawody strzeleckie, pokazy sokolników i różnych ras myśliwskie psy. Eliza kochała wszystkie zwierzęta. Nigdy nie wiązała stojących w domku dziadka trofeów z martwymi, wypchanymi stworzeniami, zawsze przypominały jej jedynie milutkie, podobne do żywych zwierzaków, maskotki. W jednym z płóciennych namiotów, które zwiedzali, stała metalowa klatka, a w niej uwięziony był młody wilk. Zamknięcie było na tyle małe, że zwierzę ledwo mogło się obrócić dookoła własnej osi. Patrzyło dumnym, groźnym wzrokiem na oglądających go z zainteresowaniem ludzi. Wyglądało na to, że stara się obserwować jednocześnie całe pomieszczenie. Eliza spojrzała w jego szare, smutne oczy. Nigdy jeszcze nie widziała prawdziwego, żywego wilka, ale sądziła, że ich ślepia powinny być złociste i groźne, a nie takie spokojne i pełne rezygnacji.
– Dziadku, dlaczego on tu jest? – zapytała dziewczynka. – Czy też będzie polował?
Nicolai roześmiał się uradowany jej żartem.
– Nie kochanie. To tradycja każdego myśliwskiego festiwalu. Uwiązany łańcuchem do kołka wilk, pilnowany przez uzbrojonych ludzi, musi walczyć przeciw biegającej swobodnie zgrai psów. Wszystkie biorą w tym udział. – W oczach zszokowanej dziewczynki zalśniły łzy. Uśmiech zniknął z jej dziecięcej twarzyczki. Pobladła spojrzała na dziadka. – Nie martw się – odpowiedział Nicolai, źle interpretując jej przerażenie. – Nesce nic się nie stanie. Wilk nie ma w tym boju najmniejszych szans. Zresztą zobaczysz jutro. Jest młody, zapowiada się niezłe widowisko. Nie będzie kulić ogona czy skamleć. Będzie skakał i gryzł do samego końca.
Eliza z trudem przełknęła ślinę. Popatrzyła współczująco na uwięzione w klatce zwierzę. Biedaku, pomyślała, tak bardzo chciałabym ci jakoś pomóc.
Tej nocy dziewczynka nie mogła usnąć, a kiedy wreszcie zasnęła, śniły jej się potworne koszmary. Psy rozszarpywały na strzępy ciało rudawego, szarookiego wilka. Obudziła się koło trzeciej nad ranem. Usiadła na swoim miękkim, wygniecionym posłaniu. Dziadek spał twardo. Neska podniosła głowę, ale tylko zamerdała wesoło ogonem na widok przebudzonej Elizy. Dziewczynka, gestem nakazując psu zostać, wyszła z namiotu. Tej nocy gwiazdy świeciły jasno. Gdzieniegdzie kręcili się jeszcze kończący świętować ludzie. Eliza nie miała żadnego konkretnego planu, ale już po kilku minutach stała przed namiotem w którym znajdowała się klatka z wilkiem. Cichutko, nie zauważona przez nikogo, weszła do środka. Stworzenie podniosło na nią smutne, szare oczy, ale, o dziwo, nie wydało z siebie nawet najcichszego dźwięku. Podeszła do niego powoli. W jej sercu nie było ani odrobiny strachu, całe przepełniało współczucie. Nieśmiało wyciągnęła rączkę w kierunku klatki. Paluszkami dotknęła czubka zimnego nosa. Stworzenie nie warknęło, nie odsunęło się, nie kłapnęło zębami. Wilk wysunął długi, czerwony język i delikatnie polizał znajdujące się między prętami klatki palce dziewczynki.
– Biedaku – wyszeptała – tak bardzo chciałabym ci jakoś pomóc.
Nagle w jej złotowłosej główce zaświtał pewien niecny plan. Z otworzeniem klatki nie miałaby najmniejszego problemu, przeszkodę stanowiła metalowa obroża otaczająca szyję wilka. Była jednak przekonana, że i z tym sobie poradzi.
– Zaraz wrócę – powiedziała cicho do siedzącego za metalowymi prętami zwierzęcia.
Zdeterminowana wybiegła z namiotu. Wyznaczeni do pilnowania wilka ludzie siedzieli nieopodal przy stoliku pijąc piwo i grając w karty. Cichaczem podkradła się do nich. Z pełnym triumfu serduszkiem wyciągnęła pęk kluczy z kieszeni jednego z myśliwych. Rozgadani mężczyźni niczego nie zauważyli. Eliza równie dobrze mogłaby być duchem. Dziewczynka najszybciej jak się odważyła wróciła do namiotu z wilkiem. Otworzyła klatkę bez cienia strachu w umyśle. Wilk wyglądał na zaskoczonego. Nie zachował się jednak tak jak zachować się w takiej sytuacji powinien. Nie rzucił się na dziewczynkę, nie próbował wydostać się z klatki, po prostu siedział i czekał, jakby zastanawiając się co będzie dalej. Eliza wyjęła klucze i zaczęła majstrować przy obroży zwierzęcia. Wilk nie poruszył się ani o milimetr. Siedział jak marmurowy posąg. Zwinnie wyskoczył z klatki, dopiero kiedy dziewczynka otworzyła więżącą go metalową obrożę. W tym momencie nadbiegli myśliwi, zwabieni hałasem otwierającej się klatki. Jeden wystrzelił na oślep. Eliza rzuciła się w ich stronę, żeby zasłonić sobą zwierzę. Widząc dziecko stojące pomiędzy nimi, a będącym na wolności drapieżnikiem natychmiast przestali strzelać. Wilk prysnął jakimś sposobem przedostając się pod tylną częścią plandeki namiotu. Dziewczynka wiedziała, że myśliwi nie zrozumieją. Rzuciła się w ich kierunku, chowając się za nogami pierwszego z brzegu.
– On uciekł! Przyszłam go zobaczyć, a on uciekł! – pisnęła cienkim głosikiem.
Mężczyźni popatrzyli po sobie, a potem zaczęli się nawzajem obwiniać o to, który z nich nie upilnował klatki z drapieżnikiem. Udającą przerażenie Elizę, która przecież tylko chciała obejrzeć wilka, bezpiecznie odprowadzili do namiotu dziadka.
Rano dziewczynka wybrała się na samotny spacer po obrzeżach obozu. Tęsknie patrzyła na otaczające Bokonbajewo góry i las. Miała nadzieję, że wilk będzie bezpieczny, że udało mu się uciec. Swoim dziewięcioletnim umysłem pojmowała, że nie był zwykłym zwierzęciem. Zdawała sobie sprawę, że znalazła się w świecie jednej z fantastycznych bajek, które tak uwielbiała czytać. W pewnym momencie zobaczyła jakieś poruszenie w pobliskich zaroślach. Z krzaków wyszedł młody, rudawy wilk. Przyjrzał jej się uważnie. Potem, na oczach oniemiałej dziewczynki, przybrał postać, na oko może piętnastoletniego chłopca o szarych, smutnych oczach. Spojrzał na nią dumnym, poważnym wzrokiem.
– Nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiłaś – powiedział cicho. – Zawsze będę w pobliżu, kiedy tylko będziesz mnie potrzebowała.
Po tych słowach znów przemienił się w wilka i już po chwili zniknął między drzewami. Eliza patrzyła oniemiała za oddalającym się drapieżnikiem. Bladej twarzy dziewczynki nie ozdobił nawet najlżejszy uśmiech, w jej chabrowych oczach jednak było widać tańczące iskierki radości.
Rosalind
Nie moge się doczekac, jak znowu napiszesz czegosc nowego 🙂
Martiiii
mam nadzieję że te lepsze czasy nastąpią jak najszybciej 😀 Bardzo lubie twoje opowiadania , wchodzę na twój blog może od 3 miesięcy i już przeczytałam wszystkie twoje opowiadania i czekam na więcej. Muszę dodać że jesteś moją inspiracją (bo sama też piszę)
Vicky
Właśnie miałam takie ambitne plany, ale potem pojawiło się milion innych pomysłów i jeszcze nic na ten temat nie stworzyłam. Leży i czeka na lepsze czasy.
Kamm.
Ale się rozpisałaś… xD
Miye
Opowiadanie prawdopodobnie stanie się prologiem do czegoś dłuższego…
Martiiii
do czego to będzie prologiem ?