Jak cudownie byłoby mieć takiego tajemniczego opiekuna, który z ukrycia pilnuje, by nie stało się nic złego, przyjaciela, na którego w każdej sytuacji można by liczyć. Daisy pojawia się zawsze, gdy tylko Teru, w jakiekolwiek sytuacji go potrzebuje.
Fabuła jest prosta, ale ciekawa. Główną bohaterką mangi jest licealista Teru. Jej brat umiera, zostawiając siostrze komórkę z numerem telefonu do przyjaciela, mówiąc jej, że od teraz on będzie dla niej wsparciem w każdej sytuacji. Dziewczyna rozmawia z tajemniczym nieznajomym, wymienia z nim setki smsów, zawsze zapewniając go, że u niej wszystko w porządku, nawet, kiedy rzeczywiście tak nie jest. Daisy, bo taką ksywkę nosi chłopak, staje się jej przyjacielem i jedynym oparciem w trudnych chwilach. Akcja zaczyna się w momencie, kiedy Teru dokuczają w szkole koledzy. Ktoś jej pomaga, rzucając w prześladowców piłkami. Chcąc je „oddać” dziewczyna niechcący trafia w okno, zbijając szybę. Ponieważ nie ma pieniędzy by za nią zapłacić, szkodę musi odpracować, pomagając przystojnemu, ale okrutnie wrednemu woźnemu.
Kolejny japoński komiks, tak zwana Shōjo-manga (głównie dla dziewczyn), niby nic takiego, ale… długo nie zapomnę jak bardzo śmiałam się czytając „Dengeki Daisy”! Właściwie mój skrót fabuły nie do końca oddaje rzeczywistość, ponieważ wątki są w niej znacznie bardziej skomplikowane – poruszają tematykę organizacji rządowych, programów komputerowych (Daisy jest znakomitym hakerem), a nawet problem seksu z nieletnimi i zmuszania licealistek do brania udziału w kręceniu pornografii. Pod względem pomysłowości i scenariusza „Dengeki Daisy” naprawdę nic nie mam do zarzucenia, a wręcz pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest nie tylko ciekawy, a wręcz rewelacyjny! Natomiast niestety manga nie ma samych plusów. Język komiksu jest bardzo drażniący i wydaje się być nieadekwatny – przynajmniej do polskiej rzeczywistości. Zwroty w stylu „mózg ci spleśniał?” albo „wyłysiej!” może i powinny dodawać humoru, ale niestety zdecydowanie bardziej irytują.
Bohaterowie jak na Shōjo-mangę są cudowni. Teru nie jest bezbronną beksą, a jej charakter został skonstruowany w taki sposób, że dziewczyna tworzy swojego rodzaju paradoks. Inteligentna, miła i dobra, a jednocześnie infantylna, głupiutka i nieporadna, w przeciwieństwie jednak do większości tego typu postaci, Teru nie daje sobie w kaszę dmuchać. Jeżeli trzeba potrafi się postawić i walczyć o swoje. Dzięki temu do postaci natychmiast czuje się sympatię, a nie niechęć. Co do Daisy’ego to naprawdę kawał drania, jednak jest opiekuńczy, a momentami bywa nawet uroczy i oczywiście naprawdę zależy mu na głównej bohaterce. To właśnie to, co dziewczyny lubią najbardziej.
Od strony graficznej manga jest bardzo dopracowana. Rysunki ogląda się z równą przyjemnością, co zagłębia w fabułę. Bohaterowie są stworzeni „do zakochania” (dosłownie). Z tyłu komiksu autorka umieściła krótkie „side story”, w środku znajdzie się też kilka jej komentarzy. Ja osobiście bardzo takie rzeczy lubię.
Serię „Dengeki Daisy” zdecydowanie polecam – zwłaszcza dziewczynom i to nie tylko takim lubiącym romanse. Jest to rzecz idealna na poprawę humoru, mnie samej jeszcze długo po przeczytaniu było bardzo wesoło i już nie mogę się doczekać drugiego tomu.
Manga recenzowana dla portalu Nastek. 🙂
Heyter
Co tu dużo pisać – mam ogromny sentyment do “Dengeki Daisy”. Shōjo-manga to z całą pewnością nie moja ulubiona odmiana, ale przygody Teru i tlenionego woźnego śledziłam z ogromną przyjemnością :).
atraM
czytałam jak wydawała grupa skalacyjna ładna była po prostu.