„Koko Smoko” to ekranizacja znanej na całym świecie serii książeczek dla najmłodszych spod pióra niemieckiego pisarza Ingo Siegner’a. W swoich historiach opowiada on o przygodach psotnych, ale pełnych uroku smoczątek i ich przyjaciół.
Mały smok Kokos czuje się niedoceniony, zwłaszcza po tym jak nie popisał się w szkole latania. Dziadek, by poprawić samopoczucie wnuczka, powierza mu niezwykle ważne zadanie – Kokos ma strzec ognistej trawy, która jest swoistym źródłem mocy ognistych smoków. Podczas jego warty jednak trawa zostaje skradziona a on i jego przyjaciele wyruszają na pełne przygód poszukiwania. Okazuje się, że wszyscy pragną zdobyć ognistą trawę, a każdy chce wykorzystać ją do swoich celów.
Animacja różni się od ilustracji w książeczkach i uważam, że jest trochę bardziej dziecinna. Smoki to takie duże pluszaki, a wszystko co robią kompletnie przeczy prawom fizyki. Z pewnością jednak nie zabrakło w bajce różnorodnych kolorów, które bez trudu przyciągną wzrok najmłodszych widzów. Dużym plusem jest również chwytliwa muzyczka rodem z gier na konsole, która brzmi całkiem sympatycznie i nie będzie doprowadzała dorosłego widza do białej gorączki (jak to niekiedy z soundtrackami z filmów animowanych bywa).
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się w tej bajce takiej ilości akcji. Byłam przekonana, że nadawała się będzie tylko i wyłącznie dla najmłodszych dzieci. Nic bardziej mylnego! Co prawda ostatecznie wszystko się oczywiście dobrze kończy, ale droga do tego zakończenia wcale nie jest prosta. Ciekawą przygodę, która nadawałaby się dla dzieci w wieku szkolnym psują jednak postacie przeznaczone dla maluchów w wieku 2-3 lat. Te elementy niestety nieco się ze sobą gryzą.
Bardzo spodobały mi się kreacje bajkowych postaci. Realistyczni rodzice, sympatyczni, mali bohaterowie i szalony, zły kucharz. Najbardziej polubiłam Oskara, przyjaciela Kokosa, który należy do gatunku smoków wszystkożernych i wiecznie głodnych, a z tego powodu w jego życiu pojawia się wiele dylematów moralnych jak ten, że jego rodzice z ogromną przyjemnością pożarliby jego przyjaciół.
Bajka posiada ciekawe przesłanie, jej scenariusz został dobrze pomyślany, a fabuła wciąga. Nie zabrakło również dobrego humoru. Najmniej spodobała mi się animacja, ale mogę się zgodzić z tym, że przypadnie do gustu najmłodszym dzieciom. Nie jest to jakaś oszołamiająca produkcja, nie wybija się ponad normę, ale jednocześnie należy do tych sympatycznych filmów animowanych, które zainteresują maluchy i pozwolą zmęczonym rodzicom na chwilę wytchnienia.
Ps. Ostrzegam tylko, że skutkiem ubocznym może być notoryczne powtarzanie dość chwytliwej piosenki z czołówki.
Dziękuję!
Koralina
fajna ta animacja, chyba najpierw obejrzę ją sama, na spokojnie, bez dzieci 😉
Dannae Ammel
Zabawnie wyglądająca bajeczka 🙂