Love Story

Date
lip, 04, 2010

Dla “Gabriela”, który zawsze będzie moim natchnieniem :*

Marika była dziewczyną o niepospolitej urodzie. Miała długie czarne włosy i bystre, fiołkowe oczy. Jej różowe usta i alabastrowa skóra upodabniały ją nieco do Królewny Śnieżki z baśni braci Grimm. Tej wiosny Marika skończyła liceum i od października wybierała się na studia. To były jej pierwsze ponad trzymiesięczne wakacje. Już nie mogła doczekać się, kiedy wyrwie się z domu.

Rodzina dziewczyny nie należała do najbogatszych, ale nie to stanowiło problem. Jej rodzice wiecznie się kłócili krzycząc na siebie wniebogłosy. Krystyna, matka Mariki wiecznie zarzucała mężowi niechlujność i pijaństwo, nic co zrobił nigdy nie zostało docenione. Karol natomiast, ojciec dziewczyny, był osobą nadpobudliwą i neurotyczną, zawsze miał swoje zdanie i jakby błędne ono nie było trzymał się go do końca. Wszystkie ich kłótnie zawsze odbijały się na cichej i zastraszonej córce. To ona była winna cieknącego zlewu, to przez nią zabrakło w lodówce piwa, antena w telewizorze nie odbierała też tylko i wyłącznie z powodu Mariki. Dziewczyna nie potrafiła się w żaden sposób obronić przed atakami rodziców. Marzyła tylko o jednym, żeby wyjechać na studia.

Jej chłopak, Aleksander, zaplanował z grupą przyjaciół trzymiesięczny wyjazd. Całe lato mieli spędzić w drewnianych domkach w Borach Tucholskich, w krainie cudownych lasów i jezior. Marikę perspektywa takiego spędzenia wakacji po prostu zachwycała. Niecierpliwie liczyła dni do upragnionego wyjazdu.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

W niedzielę rano Aleks podjechał pod jej dom. Siedział za kierownicą nowego Alfa Romeo, którego kupili mu rodzice z okazji zdania matury. Kiedy zeszła na dół wysiadł z samochodu i wziął od niej ciężką, wypchaną po brzegi torbę. Wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu.

– To co mała, jedziemy? – spytał zadowolonym głosem, a ona skinęła nieśmiało głową. – Zgarniemy jeszcze po drodze Tomka. Julia, Milena i Robal pojadą razem z Kamilem.

Marika wsiadła do samochodu. Od zawsze czuła się nieswojo w towarzystwie Aleksa i jego kolegów. Dalej nie była pewna, jak to się właściwie stało, że została jego dziewczyną.

Chodzili ze sobą już od ładnych paru miesięcy. Kiedyś po prostu zaczął się przy niej kręcić w szkole. Marika, z natury cicha i spokojna, traktowała go jak wszystkich, miło i uprzejmie. Aleks najwyraźniej polubił ją jednak bardziej. Kilka razy zaproponował jej, że odwiezie ją do domu, czasem namawiał na jakieś wspólne wyjścia. Dziewczyna korzystała chętnie z zaproszeń. Zrobiłaby wszystko, żeby chociaż na kilka godzin zniknąć rodzicom z oczu. Potem po prostu zapytał czy zostanie jego dziewczyną, a ona, za namową swoich szkolnych koleżanek najzwyczajniej w świecie się zgodziła.

Właściwie to nic nie czuła do Aleksa. Nie była do końca pewna czy go tak naprawdę w ogóle lubi. Owszem, był dla niej bardzo miły i sympatyczny, ale niejednokrotnie widziała jak traktuje ludzi nie ze swojej paczki. Banda Aleksa zawsze musiała sobie znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego, na którym wyładowywali się w szkole.

Tak naprawdę, Marikę dziwiło, że jej koleżanki w co drugim zdaniu opowiadały, jaką to ona jest szczęściarą, że to na nią właśnie Aleks zwrócił uwagę. W szkole uchodził za prawdziwe ciacho, a do tego jego rodzice prowadzili sieć luksusowych hoteli. Powinna być zachwycona. Tylko, że… no właśnie, wcale nie była. Spędzenie wakacji w towarzystwie Aleksa było jednak o niebo lepszą perspektywą niż zostanie przez całe lato z rodzicami.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Gabriel klęczał na trawie z butelką w ręku. Przed nim stał mały, nakrapiany jelonek i przysysał się łakomie do założonego na butelkę smoczka. Całe lewe oko miał zasnute szaro-niebieskim bielmem. Przedstawiał sobą dosyć smętny widok, nie brakowało mu jednak chęci do życia i zabawy.

Chłopak uśmiechnął się wesoło i podrapał malucha za uszami. Jeszcze w maju, zaraz po maturze, przyjechał do leśniczówki w Borach Tucholskich. Kochał las i zwierzęta, miłością darzył też swojego starego dziadka. Przyjeżdżał do niego z wizytą każdego lata. Jego dziadek był leśniczym, a ponieważ mieszkał na wsi, wszystkim zajmował się sam. Gabriel po prostu uwielbiał mu pomagać. Sprawiało mu to, płynącą z głębi serca, niekłamaną radość.

– Chodź, zobacz co przyniosłem! – chłopak usłyszał donośny głos swojego dziadka.

Odwrócił się zaciekawiony. Starszy mężczyzna wszedł na teren, przylegającego do tylnej ściany domu, niewielkiego, porośniętego trawą, ogrodu. W obydwu pomarszczonych dłoniach trzymał czapkę z daszkiem. W jej wnętrzu coś się poruszyło.

Gabriel wstał, odstawiając pustą butelkę na parapet okna pod którym siedział. Uśmiechnął się szeroko na widok staruszka.

– Planujesz otworzyć tu mini zoo, dziadku? – zapytał wesoło. – Co tam masz?

Mężczyzna podał wnuczkowi czapkę. W środku siedział niewielkich rozmiarów jeż. Chłopak wyjął go ostrożnie.

– Jego rodziców nigdzie nie było, biedak jest na wpółżywy z głodu. Musieli zostać przejechani przez tą nieszczęsną jeżdżącą gokartami smarkaterię. Co chwila widzę na drodze rozjechane jeże i żaby.

– Zaniosę go do domu i spróbuję nakarmić – stwierdził Gabriel, po czym zniknął za drewnianymi drzwiami leśniczówki.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Drewniane domki, w których mieli spędzić lato, wyglądały bardzo przyjemnie. Stały pod samym lasem, a nad jezioro mieli z nich dosłownie kilka minut drogi. Marika, Julia i Milena dostały dla siebie w całości jedną z niewielkich chatek, czterech chłopaków miało spać w drugim, nieco większym budynku.

Julia w szkole była prawdziwą gwiazdą, popularna i zawsze na topie. Miała krótko ścięte, postrzępione rude włosy, a na twarzy zawsze nosiła drapieżny makijaż. Milena była jej wierną towarzyszką. Na co dzień w szkole usługiwała swojej królowej jak tylko mogła. Chodziła za nią jak cień. Była dziewczyną raczej pospolitej urody i w Juli widziała jedyną szansę, żeby się jakoś wybić. Miała proste, tlenione, sięgające ramion włosy i lekko zadarty szpiczasty nosek. Marika nigdy nie widziała, żeby tamta zjadła jakiś normalny posiłek. Przez całe życie była na jakiejś diecie, a mimo to jej figura pozostawiała wiele do życzenia. Do tego Milena nie należała do osób, które można by określić mianem „miłych”. Z jej ust zawsze wyrywały się jakieś kąśliwe, niezbyt taktowne uwagi.

Marika zastanawiała się, czy te dwie po lesie planują chodzić w szpilkach. Julia nigdy nie zniżyłaby się do noszenia wygodnych, niemodnych ciuchów. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że szkolna gwiazda przyjaźni się z nią tylko ze względu na Aleksa.

Sama nie była ani trochę popularna. Nie malowała się, a ubrania kupowała na wyprzedażach. Zwyczajnie jej rodziców nie było stać na spełnianie tego typu zachcianek córki. Do tego przez swoją nieśmiałość zawsze znajdowała się na uboczu. Koleżanki zaczęły na nią zwracać więcej uwagi dopiero, kiedy zainteresował się nią Aleks.

Przebrała się szybko i wyszła przed dom. Usiadła na niskich, drewnianych schodkach. Miała na sobie zieloną koszulkę na ramiączkach, bojówki khaki i adidasy. Rozejrzała się po cudownie pachnącym zielonym lesie. Wysokie, smukłe sosny oraz rosnące pod nimi zielone mchy i paprocie, stanowiły jakby dwa oddzielne światy. Popołudniowe słońce świeciło jasno, nadając otoczeniu żywych barw. Marika postanowiła, że w te wakacje będzie się dobrze bawić. Nic nie mogło jej stanąć na przeszkodzie.

Po dłuższym czasie przed domek wyszła Julia. Miała na sobie krótką sukienkę w różnych odcieniach czerwieni i brązów. Na nogach nosiła sandałki na wysokim obcasie. Jej usta miały ciemnowiśniowy kolor. Uśmiechnęła się sztucznie na widok Mariki. Chwilę później dołączyła do niej Milena. Mimo upału nosiła długie niebieskie jeansy, ponieważ była przekonana, że ma grube uda i nie może ich pokazywać publicznie. Jako top włożyła wzorzystą, tęczową tunikę.

– Nie powinnaś iść się przebrać? Takie spodnie noszą dzieci z podstawówki… – zwróciła się do siedzącej na schodach dziewczyny drwiącym tonem.

– Mnie się podobają – wzruszyła ramionami Marika, już dawno przestała zwracać uwagę na komentarze koleżanek.

– Daj jej spokój – odezwała się Julia – niech się ubiera tak jak chce, to jej sprawa, że wygląda jak dzieciak. Chodźmy lepiej poszukać chłopaków.

Uśmiechając się do siebie porozumiewawczo ruszyły w stronę drugiego domku. Marika chcąc nie chcąc wstała i powlekła się smętnie za nimi.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Gabriel leżał na brzuchu i robił zdjęcia tuptającemu wesoło po domu jeżowi. Fotografia była pasją chłopaka. Często potrafił wstać przed wschodem słońca i iść na samotną wędrówkę, żeby tylko zrobić jakieś dobre zdjęcia. Specjalnie pracował dorywczo na stacji benzynowej, żeby móc kupić wymarzoną, cyfrową lustrzankę.

Chłopak wstał z podłogi z zamiarem jak najlepszego wykorzystania popołudniowego słońca.

– No mały, bądź grzeczny pod moją nieobecność – powiedział do nic nie robiącego sobie z jego obecności jeża.

Otrzepał lekko przybrudzone trawą bojówki moro, sprawnie włożył na nogi znoszone vansy i raźnym krokiem wyszedł z domu.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

– Hej, Gabriel! – zawołała wycierająca jeden ze stojących nad brzegiem jeziora barowych stolików rumiana dziewczyna.

Pomachała do chłopaka. Miała na sobie jeansowe szorty i krótki, kelnerski fartuszek. Gabriel uśmiechnął się i podszedł do niej.

– Cześć Monia. Co tam u ciebie?

– Jest dopiero czerwiec, więc jakoś żyję. Potem będzie gorzej. – Spojrzała na chłopaka uśmiechając się zalotnie. – Co robisz dziś wieczorem? Może byśmy wzięli kajak?

Gabriel nie był osobą w typie uwodzicielskiego macho, był po prostu zwyczajnym chłopakiem, może tylko trochę bardziej indywidualnym niż jego koledzy. Miał długie brązowe włosy, które nosił związane z tyłu i dobrze zarysowane mięśnie dzięki ciężkiej pracy w warsztacie ojca. Za to był bardzo przyjacielski i otwarty, nigdy nie przegapił okazji, żeby komuś pomóc, a na jego twarzy zawsze gościł wesoły uśmiech. I to właśnie widziała w nim Monika. Od dwóch lat bezskutecznie próbowała poderwać chłopaka. Był dla niej zawsze miły i serdeczny, ale nigdy nie zanosiło się na nic więcej. Po prostu taki dobry kumpel.

– Pewnie, czemu nie. O Której kończysz?

– Po siódmej – odpowiedziała zadowolona, że się zgodził.

– Ok., w takim razie mogę poczekać – uśmiechnął się do niej i zajął miejsce przy jednym z drewnianych stolików.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Szli całą grupą nad jezioro. Aleks obejmował w talii Marikę, która jak zwykle szła z nimi cichutko, uśmiechając się nieśmiało. Chłopak był zdania, że nie mógł sobie wymarzyć lepszej dziewczyny. Była miła, ładna i nie kłopotliwa. Nie wtrącała się do jego spraw, brała to co jej dawał, nie oczekując, że będzie z nią spędzał każdą wolną chwilę. Po prostu taki jego osobisty ideał.

Aleks był przystojny i wiedział o tym. Żył w przekonaniu, że może mieć każdą. Był wysoki, wysportowany, miał głębokie niebieskie oczy i długie czarne rzęsy. Jego blond włosy niesfornie opadały na czoło artystycznie przyciętą grzywką. Zdobycie Mariki stanowiło jednak dla niego pewne wyzwanie. Zazwyczaj nie mógł opędzić się od dziewczyn, a ona nie zwracała na niego najmniejszej nawet uwagi. Kiedy ją podrywał, traktowała go jak dobrego kolegę. Zostanie jej chłopakiem postawił sobie za punkt honoru. Musiał się nieźle napracować, żeby wreszcie zostali parą, ale teraz uważał, że naprawdę było warto.

Nad jeziorem usiedli przy jednym z barowych stolików. Zamówili piwo, a raczej Aleks zamówił, bo jak zwykle wszystkim stawiał.

– Robal, zobacz jaka laska – szepnął konspiracyjnie do kolegi rudy dryblas, Tomek, wskazując na idącą z tacą pełną piwa kelnerkę.

Dziewczyna miała rumiane policzki i lekko kręcone, splecione na karku, jasne włosy. Jej szczupłą sylwetkę dobrze prezentowały ciasne jeansowe szorty i włożony pod kelnerski fartuszek niebieski top.

Kelnerka podeszła do nich i postawiła na stoliku tacę. Jej twarz zdobił przyjazny uśmiech.

– Hej lala, przysiądź się do nas – zaproponował bez pardonu Robal.

– Przepraszam, ja tu pracuję… – starała się wybrnąć z tego uprzejmie dziewczyna.

– E tam, chwila ci nie zaszkodzi – uśmiechnął się wrednie Tomek i złapał kelnerkę w talii, sadzając ją na siłę na swoich kolanach.

– Puszczaj! – krzyknęła przestraszona dziewczyna.

Koledzy roześmiali się uradowani, a siedzące przy stoliku dziewczyny obrzuciły ją obojętnymi spojrzeniami, tylko na twarzy jednej z nich malowało się nieme przerażenie.

Obserwujący całą scenę Gabriel zerwał się od sąsiedniego stolika. Podszedł do nich pewnym krokiem.

– Puść ją! – warknął.

– Bo co mi zrobisz? – roześmiał się Tomek wstając.

Wyrywającą się dziewczynę postawił obok siebie, obejmując ją w pasie ramieniem. Rękę położył na jej pupie. Wśród kolegów czuł się bardzo pewny siebie. Gabriel nie zamierzał z nim dyskutować. Zamachnął się i z całej siły walnął go pięścią w nos. Tamten zachwiał się mimowolnie puszczając dziewczynę. Ta natychmiast schowała się za broniącym jej chłopakiem. Teraz pozostali chłopacy też wstali. Ich miny nie wróżyły nic dobrego.

– Pożałujesz tego – syknął rudzielec.

W drzwiach baru pojawił się jakiś tęgi mężczyzna. Miał czerwoną, zdecydowanie za mocno opaloną twarz.

– Hej! Co tu się dzieje? – krzyknął.

Chłopacy popatrzyli na niego niepewnie, po czym znów zajęli swoje miejsca. Monika, wykorzystując sytuację, wzięła Gabriela za rękę i pociągnęła jak najszybciej w stronę baru.

– Co za skurwiel! – powiedział wściekłym głosem Tomek tamując chusteczkami lecącą z nosa krew.

– Spoko, nie ujdzie mu to na sucho – uśmiechnął się wrednie Aleks – w końcu zostajemy tu przez całe lato. Prędzej czy później dorwiemy go gdzieś samego.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Gabriel trząsł się ze złości. Miał ochotę tam wrócić i spuścić tym zgrywającym twardzieli kretynom porządny łomot. Monika położyła mu uspakajająco rękę na ramieniu.

– Na takich nic nie poradzisz – powiedziała cicho – zdarzają się czasem i już.

Chłopak był innego zdania. Na pewno coś można było zrobić. Nie potrafił tak zwyczajnie olać całej sprawy. I nie chodziło tylko o to, że zaczepiali jego przyjaciółkę. Uważał, że nie powinni się w ten sposób odnosić do żadnej dziewczyny.

– Wyluzuj stary – odezwał się do niego stojący za barem szczupły chłopak. – A ty Monia krzycz następnym razem, to od razu zjawi się szef. Ciekawy jestem jak te panienki z nimi wytrzymują.

– Pewnie mózgi mają wielkości fistaszków – roześmiała się już zupełnie spokojna Monika.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

W czwartek, w jednym z ośrodków wczasowych nad jeziorem, urządzana była dyskoteka. Do urokliwej miejscowości zjeżdżało się coraz więcej wczasowiczów, więc na sali panował tłok. Ludzie sączyli piwo, tańczyli i wygłupiali się na całego.

Marika miała na sobie jasnoniebieskie jeansy i krótką koszulkę na ramiączkach. W tym stroju zdecydowanie odróżniała się od modnych koleżanek. Zresztą, nigdy nie pasowała do tego typu miejsc. Nie lubiła hałasu i tłoku. Dużo bardziej wolałaby spędzić ten wieczór na spacerze po lesie. Jednak Aleks i jego znajomi mieli na ten temat zupełnie inne zdanie.

Teraz siedzieli całą siódemką przy jednym z restauracyjnych stolików.

– Ej, patrzcie, czy to nie ten bohater z baru? – odezwał się drwiącym głosem Kamil.

Jego koledzy obejrzeli się na stojącego po drugiej stronie sali chłopaka. Stał oparty o ścianę. Rozmawiał z jakimiś dziewczynami.

– To rzeczywiście on – odezwał się zadowolonym głosem Robal. – Aleks, jak zwykle miałeś rację. Dorwiemy go jak będzie wychodził.

– Tym razem nas popamięta – uśmiechnął się Aleks. – Chodź zatańczymy – zwrócił się do Mariki i nie czekając na odpowiedź wstał, ciągnąc ją za sobą na parkiet.

Dziewczyna posłusznie poszła za Aleksem. Leciała jakaś wolna piosenka. Nie zwracała na nią uwagi. Objął ją w talii, a ona położyła głowę na jego ramieniu. Czuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Bała się o nieznajomego chłopaka, który bronił swojej koleżanki. Nie wiedziała co ma zrobić, ale była pewna, że nie może pozwolić, żeby go tak po prostu pobili.

– Aleks… – zaczęła niepewnie.

– Mhm? – odezwał się chłopak, lekko zaskoczony tym, że czegoś od niego chce.

– Nie możecie odpuścić temu chłopakowi? – zapytała cicho. – Przecież nic się nie stało…

Aleks roześmiał się.

– Nie – powiedział twardo – to sprawa honoru. Nie kłopocz się tym. To nie twoja sprawa.

Marika nie powiedziała już nic więcej, ale jednego była pewna. Nie mogła tego tak zostawić.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Monika zaciągnęła Gabriela na dyskotekę. Chłopak wcale nie miał ochoty iść, ale postanowił zrobić jej przyjemność. Teraz stał podpierając ściany i starał się grzecznie odmawiać koleżanką Moniki tańca. Powoli zaczynał mieć dość całej tej imprezy. Przeprosił stojącą obok niego dziewczynę i wyszedł na, połączony z restauracją w której odbywała się dyskoteka, taras. Zszedł po schodkach i usiadł na stojącej pod krzakiem ławce, głęboko wdychając czyste, nocne powietrze. W najmniejszym stopniu nie cieszyła go perspektywa, że pewnie niedługo będzie musiał tam wrócić.

– Przepraszam – usłyszał obok siebie cichy nieśmiały głos.

Podniósł głowę. Dziewczyna, która się do niego odezwała była szczupłą, nie za wysoką osóbką. Kruczoczarne włosy sięgały jej do pasa. Patrzyła na niego urzekającymi, fiołkowymi oczyma.

– O co chodzi? – spytał jak zwykle przyjaźnie, mimo, że wcale nie miał ochoty na towarzystwo.

– W niedzielę uderzyłeś jednego z moich kolegów – powiedziała cicho – są tu dzisiaj i chcą się na tobie zemścić.

Przyjrzał się jej zaskoczony.

– A ty mi to mówisz bo?

Spojrzała na niego zmieszania. Wyraźnie nie zrozumiała pytania.

– Nie chcę, żeby cię pobili… – wytłumaczyła to najlogiczniej jak potrafiła. – Proszę cię, idź stąd – szepnęła błagalnie. Jej fiołkowe oczy lśniły, jakby zaraz miała się rozpłakać.

Uśmiechnął się do niej delikatnie.

– Dobrze, pójdę. Dzięki za ostrzeżenie.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Marika wróciła do restauracyjnej sali. Na parkiecie zobaczyła Julię tańczącą z Kamilem. Poszukała wzrokiem Aleksa. Siedział przy stoliku. Kiedy ją zobaczył, wstał. Zmierzył dziewczynę wściekłym wzrokiem. Podszedł do niej.

– Gdzie ty do cholery byłaś? Szukałem cię! – syknął.

– Przepraszam – odezwała się cicho – chciałam się przewietrzyć.

– Trzeba było powiedzieć, poszedłbym z tobą – powiedział odrobinę mniej zagniewanym głosem.

Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, ukrywając swoje zdenerwowanie. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie, pocałował. Mechanicznie odwzajemniła jego pocałunek.

– Aleks, nie chcę ci przeszkadzać, ale… – odezwał się przy nich głos Robala.

– To nie przeszkadzaj – warknął blondyn wyraźnie niezadowolony, że mu przerwano.

– Ten palant z baru gdzieś zniknął – wtrącił stojący z boku Tomek.

Marika z trudem powstrzymała westchnienie ulgi. Wyswobodziła się z objęć Aleksa. Chłopak zmierzył kumpli wściekłym wzrokiem.

– Trzeba go było lepiej pilnować! Trudno, dorwiemy go następnym razem.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Był ciepły, słoneczny poranek. Gabriel siedział na progu leśniczówki. Obserwował wesoło hasającego jelonka. Przez prawie całą noc nie mógł zasnąć, a kiedy spał, śnił o tych niesamowitych, fiołkowych oczach. Nie rozumiał co kierowało tą dziwną dziewczyną. Dlaczego do niego przyszła? Nie wiedział też, co go tak w niej zaintrygowało, ale po prostu nie potrafił przestać o niej myśleć.

Zapakował do plecaka aparat i postanowił przejść się po lesie. Uwielbiał samotne, piesze wędrówki. Bardzo cenił sobie ciszę i spokój. Minął obsadzony gęsto domkami kempingowymi brzeg jeziora i zagłębił się w las.

Postanowił zrobić sobie wycieczkę nad przepływający lasem wąski kanał. Miał ochotę popływać, a z powodu wartkiego nurtu, w kanale było to znacznie zabawniejsze niż w jeziorze.

Kiedy zbliżał się do polany nad wodą usłyszał jakieś rozbawione głosy. Przystanął odrobinę zaskoczony. Wdrapał się na wystającą nad polaną, porośniętą gęstymi krzakami skałkę. Na usta zaczęły mu się cisnąć niecenzuralne słowa, kiedy zobaczył, kto zajął jego ulubione miejsce. Banda chuliganów z baru bawiła się w najlepsze wskakując do bystro płynącej wody, spływając z nią kawałek, a potem wracając brzegiem, żeby nie musieć pływać pod prąd. Na trawie opalały się trzy dziewczyny. Gabriel rozpoznał w jednej z nich nieznajomą, która ostrzegła go przed kumplami. Wyciągnął z plecaka aparat. Cieszył się, że akurat tego dnia postanowił wziąć ze sobą teleobiektyw. Zrobił dziewczynie kilka zdjęć, a potem jeszcze kilka kolejnych. Sam nie wiedział dlaczego, ale po prostu nie potrafił się powstrzymać.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Marika wyciągnęła się na kocu. Nie lubiła w ten sposób leżeć. Miała ochotę się przespacerować po lesie. Chłopaki bawili się w najlepsze. Może Aleks nie zwróci na nią uwagi? Postanowiła zaryzykować. Zwinnie wstała z koca. Wciągnęła na siebie jeansowe szorty i szary top. Julia i Milena popatrzyły na nią dziwnie, ale nie odezwały się ani słowem.

– Idę się przejść – oznajmiła im tylko i zniknęła w lesie.

Odeszła spory kawałek. Nie chciała, żeby ktoś jej przeszkadzał. Wdrapała się na przewróconą, wyrwaną z korzeniami przez wiatr sosnę. Leżała idealnie nad wodą, tworząc coś w rodzaju mostu na drugą stronę kanału. Zdjęła sandały i z rozkoszą zanurzyła nogi w zimnej wodzie.

– Cześć – usłyszała nad sobą męski głos. Przestraszona spojrzała w górę. – Mogę się przysiąść? – spytał nieznajomy. Marika rozpoznała w nim chłopaka, który naraził się jej kolegom. Niepewnie skinęła głową. – Jestem Gabriel – przedstawił się przyglądając się jej uważnie. Usiadł na pniu, obok dziewczyny. – A jak tobie na imię?

– Marika – odpowiedziała cicho, oceniając go wzrokiem.

Milczeli przez dłuższą chwilę.

– Jeszcze raz dzięki, że wtedy postanowiłaś mi pomóc – odezwał się w końcu chłopak. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. – Czemu nie jesteś z przyjaciółmi?

– Miałam ochotę się przejść. Lubię las.

Skinął głową.

– Ja też. Mieszkam z dziadkiem w leśniczówce. Opiekujemy się często chorymi albo osieroconymi zwierzakami.

Dziewczyna spojrzała na niego z zainteresowaniem.

– Ja chcę zostać weterynarzem – przyznała nieśmiało. – W tym roku zdawałam na studia do Gdańska.

Chłopak roześmiał się zaskoczony. Obrzuciła go pytającym spojrzeniem.

– Ja też – uśmiechnął się do niej. – Dostałem się. Byłem czwarty na liście. – Powiedział z nutka dumy w głosie. Wyglądała tak jakby zastanawiała się, czy sobie z niej nie kpi. – Naprawdę. – Powiedział lekko urażony. – Zresztą przekonasz się, jeżeli też się dostałaś, bo pewnie będziemy razem na roku.

– Dostałam – jej twarz rozjaśnił pogodny uśmiech.

– Pokazać ci coś? – spytał. Skinęła głową. Wyjął z plecaka aparat. – To jest Jack – pokazał dziewczynie zdjęcie jelonka – nie widzi na jedno oko, myśliwi zastrzelili jego matkę. Kiedy się zorientowali, przynieśli go do nas. – Przewinął dalej zdjęcia – a to Tuptuś – uśmiechnął się pokazując jej jeżyka – dziadek przyniósł go tydzień temu. Też musiał stracić rodziców. Obecnie mamy jeszcze bociana ze zwichniętym skrzydłem, ale przez leśniczówkę przewija się sporo zwierząt. Pomagamy im, a potem, jeżeli się da wypuszczamy na wolność, a jak nie, to przekazujemy je ogrodom zoologicznym albo parkom, takim jak ten na Wolinie.

Spojrzał w rozszerzone zachwytem oczy dziewczyny. Uśmiechnął się do niej.

– I spędzasz w ten sposób całe wakacje? – spytała z zazdrością w głosie.

– Zazwyczaj większą ich część – stwierdził. – Jeżeli masz ochotę, to możesz nas odwiedzić, zapraszam.

– Bardzo chętnie – dziewczyna odwzajemniła jego miły uśmiech.

– Marika! – usłyszeli dochodzące z oddali wołanie.

Dziewczyna zerwała się z powalonego pnia. Zwinnie minęła chłopaka i zeskoczyła na brzeg.

– Muszę lecieć, na razie – powiedziała i rzuciła się biegiem w stronę wołających ją głosów.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Następnego dnia Marika wstała o świcie. Wiedziała, że jej znajomi będą spali przynajmniej do południa, wykończeni całonocną balangą. Do tego czasu miała święty spokój. Postanowiła odwiedzić leśniczówkę. Nie była pewna, czy Gabriel mówił poważnie, kiedy stwierdził, że ją zaprasza, ale pokusa była zbyt silna, żeby miała się tym przejmować. Ubrała się szybko i w radosnym nastroju wyszła z domu.

Zatrzymała się dopiero przed drewnianym budynkiem leśniczówki. Czuła się zawstydzona i skrępowana. Zbierała się na odwagę, żeby zapukać, kiedy jej uwagę przyciągnął ruch z tyłu porośniętego bujną trawą ogródka. Podeszła do pomalowanego brązową farbą płotu. Zajrzała do środka. Jej oczom ukazał się uroczy widok. Gabriel siedział na trawie i trzymał na kolanach małego jelonka. Karmił go z butelki ze smoczkiem. Roześmiała się wesoło, nie potrafiła się powstrzymać. Odwrócił się do niej. Wyglądał na miło zaskoczonego.

– Cześć – zawołał – wejdziesz?

– Jasne – odpowiedziała.

Obeszła ogrodzenie z drugiej strony i otworzyła sobie drewnianą furtkę.

– Chcesz go nakarmić? – spytał.

Spojrzała na niego zachwyconym wzrokiem.

– Mogę? – zapytała.

– Pewnie – oparł podając jej butelkę.

Dziewczyna uklęknęła na trawie przy głowie jelonka. Wzięła do ręki butelkę i zaczęła karmić malucha. Wyraźnie apetyt mu dopisywał. Chłopak wstał zsuwając zwierzaka ze swoich kolan. Jelonek nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Gabriel podszedł pod dom i wziął aparat z parapetu. Zrobił kilka zdjęć Marice karmiącej malucha z butelki. Zaśmiała się wesoło.

Resztę poranka spędzili na zajmowaniu się zwierzętami i przyjemnej rozmowie. Koło południa Marika z żalem pożegnała Gabriela i wróciła do swoich szkolnych znajomych.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Marika odwiedzała leśniczówkę codziennie rano. Gabriel za każdym razem tęsknie wyczekiwał jej wizyty. Zdał sobie sprawę, że żyje z dnia na dzień tylko i wyłącznie myślą, że następnego dnia znów zobaczy tę drobną, nieśmiałą dziewczynę. Uwielbiał jej towarzystwo. Chciał spędzać z nią każdą wolną chwilę. W dalszym ciągu fascynowały go jej niesamowite, fiołkowe oczy.

Dziewczynę polubił także dziadek Gabriela. Był bardzo zadowolony z faktu, że przychodzi im każdego ranka pomagać. Cieszył się, że jego wnuczek przebywa w tak miłym i pogodnym towarzystwie.

Gabriel siedział na schodkach leśniczówki przeglądając zdjęcia, które zrobił tego ranka. Marika ośmieliła się na tyle, że pozowała mu dla zabawy. Roześmiał się widząc jedno, na którym siedziała na płocie, a Jack podskubywał jej oliwkowe spodnie. Westchnął smętnie, zdając sobie sprawę, jak bardzo tęskni za dziewczyną. Nie mógł doczekać się już następnego ranka.

Niechętnie wstał z drewnianych schodów, zaniósł do domu aparat i wybrał się nad jezioro. Na wieczór umówił się z Moniką, mieli razem popływać. Zdał sobie sprawę, że naprawdę dużo by dał, żeby na jej miejscu znalazła się Marika.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Aleks trzymał Marikę za rękę. Spacerowali brzegiem jeziora. Dziewczyna błądziła myślami zupełnie gdzie indziej. W pewnym momencie Aleks się zatrzymał. Zaborczym gestem przyciągnął Marikę do siebie. Pocałował ją.

– Nikt nie kręci się w pobliżu – wyszeptał jej do ucha – jesteśmy zupełnie sami.

Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej, wkładając ręce pod koszulkę dziewczyny i sięgając do zapięcia jej stanika.

– Aleks, przestań – pisnęła, próbując odsunąć od siebie jego dłonie.

– Jesteś moja – powiedział – mogę zrobić z tobą co zechcę.

– Aleks, proszę… – wyszeptała błagalnie wciąż starając się wyswobodzić z jego objęć.

W kącikach ust chłopaka błąkał się drwiący uśmieszek. Przytrzymał jej ręce, a potem chwyciła oba jej nadgarstki jedną dłonią, drugą znów wkładając pod koszulkę przerażonej dziewczyny. W pewnym momencie Marika usłyszała znajomy głos.

– Zostaw ją! –  powiedział stanowczym głosem Gabriel, który najwyraźniej, szczęśliwym zbiegiem okoliczności, musiał właśnie iść z leśniczówki nad jezioro.

– Tak? Bo co? To moja dziewczyna, odczep się koleś – warknął Aleks niezadowolony, że ktoś mu przeszkadza.

Szare oczy Gabriela pociemniały z gniewu. Podszedł do Aleksa i popchnął go, wyswabadzając tym samym Marikę z jego uchwytu. Wystraszona dziewczyna schowała się za jego plecami. W oczach Aleksa błysnęły niebezpieczne iskierki. Kiedy tylko odzyskał równowagę, natychmiast rzucił się na Gabriela. Obydwaj upadli na ziemię. Potoczyli się po leśnej ściółce.

Marika, przerażona patrzyła na bójkę chłopaków. Aleks znacznie bardziej obrywał. Gabriel zdawał się być od niego silniejszy. W pewnym momencie blondyn wrzasnął. Niedługo potem nadbiegli koledzy Aleksa. Odciągnęli Gabriela od swojego kumpla. Tamten wstał ocierając wierzchem dłoni krew sączącą się z rozciętej wargi.

– No to teraz się zabawimy – syknął. – Znikaj stąd – warknął do stojącej z szeroko otwartymi oczami Mariki.

Dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Z niesamowicie szybko szamoczącym się w piersi sercem pobiegła na oślep drogą.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Chwilę później znalazła się przy leśniczówce. Bez pukania wbiegła do środka. Znalazła dziadka Gabriela i jak najspokojniej potrafiła opowiedziała mu co się stało. Starszy mężczyzna zerwał wiszącą na ścianie strzelbę.

– Zostań tutaj – rozkazał dziewczynie, a sam wybiegł na dwór i wsiadł do stojącego przed leśniczówką dżipa.

Marika usiadła na drewnianych schodkach leśniczówki. Niespokojnie czekała na powrót dziadka Gabriela. Martwiła się.

Staruszek wrócił dopiero po prawie godzinie. Razem z nim w dżipie siedział jego wnuk. Obydwaj byli z czegoś bardzo zadowoleni. Zaniepokojona dziewczyna zauważyła, że rękę Gabriela okrywa gips.

– Nic ci nie zrobili? – spytała podbiegając do samochodu.

Pokręcił głową.

– Mam tylko parę siniaków – stwierdził uśmiechając się do niej.

– Złamali mu rękę, chuligani. – Wtrącił się dziadek. – Ale, żebyś tylko widziała jak uciekali na widok szalonego staruszka ze strzelbą. – Uśmiechnął się dumnie. – Dobrze, że po mnie przyszłaś – stwierdził. – Kochane z ciebie dziecko. Nie wiadomo co by się stało, gdyby nie ty. Po drodze od lekarza zajechałem do mojego przyjaciela, jest komendantem policji. Zajmą się nimi. A ciebie już tam na pewno nie puszczę. Zostaniesz tutaj, mamy dużo wolnych pokoi w leśniczówce. Później pojedziemy przywieść twoje rzeczy.

– Dziękuję panu – powiedziała cicho Marika.

Mówiła zupełnie szczerze. Nie miała najmniejszej ochoty tam wracać. Nie przepadała za towarzystwem swoich znajomych, a teraz jeszcze na dodatek zaczęła się bać Aleksa.

– Mów mi Hubert dziecino, w końcu jesteśmy przyjaciółmi – staruszek uśmiechnął się do niej dobrotliwie.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

Gabriel siedział na trawie. Z ręką w gipsie trudno było mu wykonywać codzienne obowiązki, ale nie zamierzał z nich rezygnować. Teraz karmił z butelki rozbrykanego jelonka. Marika podeszła bliżej i usiadła przy nim.

– Gabriel… – powiedziała cicho – dziękuję.

Cmoknęła go delikatnie w policzek po czym szybko odsunęła się zawstydzona. Uśmiechnął się do niej wesoło.

– Rozumiem, że to rekompensata za złamaną rękę? – zażartował.

Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej.

Wieczorem rozpalili ognisko. Dziadek Gabriela oznajmił, że Aleksa i jego kumpli aresztowano pod zarzutem pobicia i molestowania, bo zeznania złożyła także Monika. Po chłopaka podobno przyjechał wkurzony ojciec, zapłacił kaucję i zabrał go do domu.

Staruszek szybko wrócił do leśniczówki zostawiając Marikę i Gabriela samych. Siedzieli na drewnianej ławce bardzo blisko siebie. Wpatrywali się w milczeniu w mroczny las. Chłopak niepewnie objął dziewczynę zdrowym ramieniem. Wtuliła się w niego ufnie.

– Wiesz co? – powiedział cicho – jesteś małą elfką, którą odnalazłem pod krzakiem paproci.

Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Podniosła odrobinę głowę. Zamknęła oczy. Zbliżyła twarz do jego twarzy, usta do jego ust. Pocałował ją. Zachwycona odwzajemniła pocałunek. Miał takie miękkie i ciepłe wargi. Zdrową ręką, przyciągnął ją do siebie mocnym, stanowczym gestem. Poczuła się cudownie w jego ramionach.

Była szczęśliwa, że ten sen nie skończy się od razu po wakacjach, bo przecież od października mieli rozpocząć razem studia.

Vicky

Trochę nieśmiała, zawsze odrobinę rozkojarzona i najczęściej w czymś głęboko zaczytana. Kocha fantastykę i kulturę Japonii. Z zamiłowaniem tworzy opowiadania i irytuje otaczających ją ludzi. Oprócz bloga (przez zupełny przypadek) prowadzi portale PapieroweMotyle, DuzeKa oraz Secretum. Ps. Zostaw mi swój link w komentarzu, żebym również mogła odwiedzić Twoją stronę!

7 komentarzy

  1. Odpowiedz

    Katie

    25 lutego 2014

    Nie pamiętam już, jak trafiłam na Twoją stronę, ale wiem, że było to bardzo dawno temu. Dzisiaj postanowiłam przypomnieć sobie Twoje świetne opowiadania i kolejny raz mnie oczarowały. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    • Odpowiedz

      Vicky

      26 lutego 2014

      Bardzo przyjemnie jest usłyszeć takie ciepłe słowa. Dziękuję. Niezmiernie mi przykro, że praktycznie w ogóle już nie piszę i mam nadzieję, że coś jak najszybciej popchnie mnie do działania, bo bardzo mi tej części mojego życia brakuje.

  2. Odpowiedz

    IRRESA

    20 czerwca 2011

    Dam, dam, dam, dam… *uśmiech*
    A opowiadanie dzięki nim jest ciekawe! Tak jak wszystkie opowiadania na tej stronce. To w końcu twórczość Vicky, nie?

  3. Odpowiedz

    Rozprówacz

    18 czerwca 2011

    gdyby nie aleks i jego paczka ( nienawidze takich typów i najchętniej bym ich wybił) to bylaby to idealna lektura na czerwcy poranek

    • Odpowiedz

      Rozprówacz

      19 czerwca 2011

      poprawiam się, byli nawozem potrzebnym fabule

      • Odpowiedz

        Miye

        19 czerwca 2011

        Też właśnie, jakoś tak, uznałam, że gdyby nic się nie działo, to zwyczajnie byłoby nudno! *smile*

Leave a comment

Ostatnie Recenzje

Bądź tak po prostu – Ewelina Dobosz

Everdell 

Odrodzona jako czarny charakter w grze Otome ♥ TOMY #08 – #09

Moje szczęśliwe małżeństwo

Najpopularniejsze Artykuły