All I need

Date
mar, 27, 2014

Huk i błysk, a później strugi deszczu. Stałam pod dachem, przed budynkiem stacji benzynowej i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Zostałam tutaj, całkiem sama, po środku niczego. Bez bagażu, pieniędzy, dokumentów. Miałam tylko bezużyteczny telefon komórkowy, z którego i tak nie było do kogo zadzwonić. Chyba, że… Obiecałam sobie, że nigdy więcej… ale teraz, załamana, przemarznięta i samotna, z trudem powstrzymując się od płaczu, złamałam złożone sobie samej przyrzeczenie. Odebrał już po drugim sygnale.

– Vicky? – usłyszałam w słuchawce jego głęboki, tak dobrze mi znany, głos.

– Słuchaj, nie chcę ci przeszkadzać… – zaczęłam z trudem przełykając łzy. – Czy robisz teraz coś ważnego?

Przez chwilę najwyraźniej się zastanawiał. Milczał.

– Nie, właściwie to nie – stwierdził cicho, zbyt cicho, żebym była w stanie mu uwierzyć. – O co chodzi?

– Potrzebuję pomocy. Zostałam sama, przy Lotosie, za Nowym Dworem i nie mam jak wrócić – wyrzuciłam z siebie, nie potrafiąc już dłużej powstrzymać spływających po policzkach łez.

Znowu nastała chwila ciszy, która w tym momencie napawała mnie przerażeniem. Bo jeżeli on mi nie pomoże, to kto? Nikogo innego nie miałam. Moje łzy wydawały się niczym w porównaniu do wodospadu, który lał się z chmur. Czy niebo również czasami płacze?

– Przyjadę po ciebie, będę jak najszybciej – oznajmił z jakąś dziwną determinacją, a potem się rozłączył.

To było okropne pół godziny. Przemoczona, przemarznięta, stałam czekając i błagając w duchu, żeby nikt mnie stamtąd nie przegonił. Modląc się o to, żeby naprawdę przyjechał. Bo nie powinien i doskonale o tym wiedziałam. Kiedy zobaczyłam wjeżdżający na stację, w strugach deszczu, srebrny motocykl, moje serce puściło się do przodu gnając w dzikim galopie. Teraz, kiedy tu był – naprawdę był – czułam się wreszcie bezpieczna. Podbiegłam do niego, kiedy zsiadał z maszyny i zdejmował kask. Rzuciłam się w jego ramiona. Na chwilę zesztywniał, ale potem przytulił mnie do siebie czule. Jego skórzana kurtka była mokra od deszczu. Pachniał lasem i aloesowym mydłem, którego zapach tak dobrze pamiętałam.

– Gdzie cię zawieść? – zapytał, odsuwając mnie od siebie łagodnie.

Spuściłam wzrok. Nie wiedziałam. Znał mnie na tyle dobrze, żeby zrozumieć taką odpowiedź. Podał mi drugi kask, a potem otulił mnie swoją kurtką.

– Na razie możesz spać u mnie, potem zastanowimy się co dalej – stwierdził.

Nie potrafiłam zmusić się do uśmiechu, ani do żadnych słów, więc tylko skinęłam głową. Wiedział, jak bardzo jestem mu wdzięczna i jak bardzo go potrzebuję. Usiadłam za nim na motorze, żeby mógł zabrać mnie do jedynego miejsca, które kiedykolwiek nazywałam domem.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Ania nagle przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Jej uśmiech, który do tej pory wydawał mi się ładny, stał się banalny, a uroda pospolita. Nie mogła się równać… z nią. Zresztą nikt nie mógł z nią konkurować. Zostawiłem ją siedzącą na kanapie, w moim T-shircie, który był na nią zdecydowanie za duży i sprawiał wrażenie sukienki, a ona… ona z przemoczonymi włosami i w tej właśnie koszulce, wyglądała niesamowicie seksownie, tak, że z trudem zmusiłem się do wyjścia.

– Muszę jeszcze coś załatwić, niedługo wrócę – oznajmiłem, podając jej koc.

Skinęła głową, uparcie milcząc. W oczach barwy wiosennego nieba w dalszym ciągu lśniły łzy. Włączyłem jej „Buffy”, mając nadzieję, że może chociaż to ją rozweseli. Zawsze bardzo bawił ją ten serial. Wiedziałem, że najbardziej lubi stare horrory, ale tego teraz nie chciałem jej puszczać. Dużym wysiłkiem woli zmusiłem się do tego, żeby wyjść z domu.

– Przepraszam, że tyle na mnie czekałaś – odezwałem się skruszonym głosem do Ani, którą zostawiłem samą w kinie.

– Nie szkodzi – uśmiechnęła się do mnie promiennie, starając się ukryć wściekłość, którą wyraźnie widziałem w jej oczach.

Była ładną, inteligentną dziewczyną. Zasługiwała na kogoś lepszego niż ja. Kogoś, kto przez całe życie nie jest obłędnie zakochany w jednej dziewczynie – co gorsza dziewczynie, która go nie chce.

– Zamówię ci taksówkę – zasugerowałem.

– Jak to? – wyglądała na zmieszaną i zaskoczoną. – Mieliśmy iść do restauracji i…

– Przepraszam – uciąłem krótko – zmieniły mi się plany i to naprawdę ważne. Bardzo przepraszam.

Wiedziałem, że to nie wystarczy. Zawiodłem ją i sprawiłem jej przykrość, ale teraz, kiedy Vicky siedziała otulona kocem na mojej kanapie, to kompletnie nie miało dla mnie znaczenia. Chciałem tylko pozbyć się Ani i jak najszybciej wracać do domu. Zadzwoniłem po taksówkę, z góry zapłaciłem kierowcy i zamknąłem za dziewczyną drzwi auta. Natychmiast poczułem wyrzuty sumienia, bo gdy tylko taksówka odjechała, ogarnęła mnie niesamowita ulga. Teraz spokojnie mogłem wrócić do sennego marzenia, które czekało na mnie w mieszkaniu. Po drodze zatrzymałem się jeszcze w całodobowym Tesco. Kupiłem kwiaty – niebieskie frezje, jej ulubione i wino z lychee za którym tak przepadała, wrzuciłem wszystko do bagażnika, mając nadzieję, że rośliny przeżyją tę podróż. Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie jechałem do domu.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Nie mogłam doczekać się, kiedy wreszcie stanie w drzwiach. Bezskutecznie starałam się skupić uwagę na filmie. Sarah Michelle Gellar już po raz trzeci w tym odcinku skopała tyłki jakimś wampirom. Lubiłam ten serial – jednak lubiłam go oglądać właśnie z nim. Pojawił się po niecałych trzech kwadransach. Z kwiatami, na których widok na mojej twarzy natychmiast zagościł uśmiech. Jak zwykle mnie zaskakiwał. Mimo że wcale nie musiał i nie miał ku temu żadnego powodu, a wręcz przeciwnie – nie powinien. Ponieważ nie miał w domu żadnego wazonu, wstawiliśmy je do szklanki od piwa, ozdobionej zielonym napisem Carlsberg. Niebieskie frezje o dziwo wyglądały w niej jak najbardziej na swoim miejscu, a ja właśnie tak czułam się siedząc otulona kocem na jego kanapie. Wyszedł z kuchni, wręczając mi kubek z gorącą czekoladą. Nie pytał co się stało, nie naciskał, ale wiedziała, że chce, żebym mu wszystko opowiedziała. Tylko nie byłam pewna czy ja jestem na to gotowa. Usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego, wreszcie czując ciepło i bezpieczeństwo. On… był jedyną stałą w moim życiu. Zauważyłam irytację malującą się na jego twarzy, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Niechętnie wstał i otworzył.

– Co tu robisz? – usłyszałam jego zniecierpliwiony głos.

– Przyszłam sprawdzić czy u ciebie wszystko w porządku… – odpowiedziała mu nieznajoma kobieta. – Najpierw zniknąłeś z naszej randki, a potem tak szybko mnie odprawiłeś…

– Tak, jasne, tylko, że… – zaczął, ale ona już zdążyła wejść do środka.

Poczułam się jakby ktoś mnie uderzył. Dlaczego to w dalszym ciągu tak mnie bolało? Przecież nie powinno. Był moim przyjacielem. Przyjacielem i nikim więcej. Tylko czemu ona musiała być taka piękna? Sarniooka, długonoga, opalona i szczupła – jak modelka. Nie mógł umawiać się z jakąś tłustą szkaradą? Nie… na pewno nie on… Zmusiłam się, żeby wstać z kanapy. Uśmiechnęłam się przepraszająco do nieznajomej.

– To ja zostawię was samych – mruknęłam, razem z moim kocem i kubkiem kakao uciekając do sypialni, co do której również zbyt dobrze wiedziałam gdzie była.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Moja irytacja osiągnęła już tak wysoki poziom, że z trudem powstrzymywałem się przed wypowiadaniem myśli na głos. Marzyłem tylko o tym, żeby się stąd wyniosłą, szybko i daleko.

– Kim ona jest? – zadała pytanie, pełnym pretensji głosem.

Boginią, miłością mojego życia, miałem ochotę odpowiedzieć.

– Przyjaciółką, która potrzebowała mojej pomocy – oznajmiłem zamiast tego. – Mówiłem ci już, że to ważne. Inaczej nie zawaliłbym dzisiejszego wieczora. Przepraszam, że wszystko zepsułem – dodałem mając nadzieję, że sobie pójdzie.

– Mogę ci jakoś pomóc? – spytała Ania, tym razem dobrze ukrywając swoją wściekłość i chyba zazdrość.

– Nie, ale dzięki za dobre chęci. Po prostu musimy porozmawiać. Sami – uzupełniłem dla ścisłości.

– Może zrobię kawy? – zaproponowała ignorując moje słowa.

– Nie, idź już, odezwę się do ciebie.

Nie miałem na to teraz czasu ani ochoty, więc po prostu wypchnąłem ją na korytarz i zamknąłem za nią drzwi. Na zamek. Brutalnie, ale skutecznie. Nie obchodziło mnie co o mnie pomyśli. Niewiele mnie tego wieczora obchodziło. Kiedy wszedłem do sypialni, chciało mi się wyć. Vicky spała, skulona na przykrywającym łóżko kocu. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o rozmowy i cokolwiek innego. Przykryłem ją starannie, a potem usiadłem obok z laptopem na kolanach. Musiałem wiedzieć co się stało i komu powinienem przyłożyć.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Obudziłam się wypełniona poczuciem bezpieczeństwa. Spałam wtulona w ramiona Gabriela. Było mi wygodnie i przyjemnie. To właśnie on był jedyną osobą na świecie, której ufałam całkowicie, bez zastrzeżeń, a jednak, potrafiłam go tylko ranić. To było to, co w życiu wychodziło mi najlepiej. Zobaczyłam wpatrujące się we mnie szare oczy.

– Cześć – odezwał się, kiedy zorientował się, że już nie śpię.

Przeciągnęłam się, a potem wtuliłam się w niego bardziej.

– Jesteś wygodną poduszką – stwierdziłam.

Roześmiał się. Zapomniałam już jak bardzo brakowało mi jego śmiechu. Kiedy poszłam do łazienki, on włączył ekspres i zrobił dla nas kawę. Potem, jak to miał w zwyczaju, zatroskanym wzrokiem komentował fakt, że nie jem śniadania. Wiedziałam, że nie zrobię się głodna przed siedemnastą, ale on i tak zawsze się martwił moim trybem życia i sposobem odżywiania. To była jedna z tych rzeczy, za które tak bardzo go ceniłam. Tylko on się mną przejmował.

– Opowiesz mi co się stało? – poprosił, siadając na wysokim stołku, naprzeciwko mnie.

Jak zwykle, kiedy się denerwowałam, przygryzłam dolną wargę i odgarnęłam włosy. Teraz, kiedy znowu wzeszło słońce, w ogóle już nie chciałam myśleć o wczorajszym dniu, a co gorsza, jeszcze opowiadać. Byłam mu jednak winna wyjaśnienia. Wiedziałam, że jestem.

– Pokłóciliśmy się – przyznałam niechętnie. Często się kłóciliśmy. Zbyt często. Ale jeszcze nigdy nie zrobił mi czegoś takiego. – Jechaliśmy samochodem, a on zatrzymał się i kazał mi wysiadać. Byłam wściekła, więc posłuchałam, a on mnie tam zostawił i sobie pojechał – z trudem powstrzymywałam łzy, wspominając moją kłótnię z Danielem. To w dalszym ciągu były żywe i bardzo barwne wspomnienia. – Tak po prostu.

Byłam pewna, że nie dam rady spojrzeć Gabrielowi w oczy. Zsunęłam się z wysokiego krzesła i odwróciłam do niego plecami. Po policzkach spływały mi łzy. Uciekłam do sypialni, położyłam się na łóżku, chowając twarz w poduszce. Po chwili poczułam jak kładzie się za moimi plecami, obejmując mnie opiekuńczo. W tym momencie pragnęłam tylko tego, żeby już nigdy więcej się nie odsuwał.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Istnieją błędy, które już na zawsze pozostawiają ślad w naszym życiu. Wszystko zaczęło się na zlocie motocyklowym, przy okazji Festiwalu Country w Mrągowie. Wybrałem się tam z najlepszym kumplem, Tomkiem. Wynajęliśmy kawałek trawy, żeby rozstawić nasze namioty. W ogródku, koło jednorodzinnego domku, w którym właściciele w okresie wakacyjnym przyjmowali turystów. Robiliśmy tak co roku. Po sąsiedzku rozbiły się dwie dziewczyny, szesnastolatki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jedna z nich natychmiast przyciągnęła moją uwagę. Wyglądała jak marzenie. Szczupła i drobna, o sięgających pasa jasnych, prostych włosach i pięknych, migdałowych oczach. Nie mogłem się otrząsnąć, a zdawałem sobie sprawę, że powinienem. W końcu to były smarkule, młodsze od nas o całe sześć lat. Takie zainteresowanie wydawało mi się wręcz niezdrowe. Tomek jednak nie miał żadnych skrupułów, a ja gotowałem się w środku, kiedy komentował ich okryte skąpymi bikini kształty. Wieczorem, mimo moich protestów, zaprosił je na whisky z colą. To chyba właśnie wtedy przepadłem. Po kilku drinkach Aneta, dziewczyna o ładnej, okrągłej twarzyczce, paplała jak szalona, za to Wiktoria… ona milczała, sprawiając wrażenie wiecznie zamyślonej.

– Chodźmy coś zjeść – zasugerował Tomek, kiedy niemalże opróżniliśmy butelkę.

Poparłem go chętnie, bo jak zwykle umierałem z głodu. Zamówiliśmy dla siebie gyrosy i tylko Wiktoria poprosiła o wodę. Kiedy zapytałem dlaczego nic nie je, z uśmiechem stwierdziła, że nie jest głodna. Wtedy chyba nie zaniepokoiło mnie to aż w takim stopniu, w jakim powinno. Później, sącząc piwo, staliśmy na pomoście. Po jeziorze śmignął skuter wodny. Wiktoria niemal rzuciła się do barierki. W rozjaśnianym przez stłumione światło latarni i reflektory wesołego miasteczka półmroku, widziałem jak jej oczy iskrzą się z podniecenia.

– Też chcesz popływać? – zaproponowałem niewiele myśląc.

Nie czułem się pijany, a przecież nawet, gdybyśmy wpadli do wody, to się nie potopimy…

– Naprawdę możemy?

Oczy w kolorze ciepłego karmelu patrzyły na mnie z uwielbieniem i nadzieją. Jak mógłbym odmówić?

– Pewnie.

Powiedziałem Tomkowi dokąd idziemy, a on tylko skinął głową, zajęty rozmową z Anetą. Chyba znaleźli wspólny język, ponieważ co chwilę któreś z nich wybuchało śmiechem. W każdym razie wyglądało na to, że dobrze się bawią. Szczerze zapragnąłem tego samego. Tylko że Wiktoria nie była jedną z tych rozchichotanych dziewczyn. Ona była… niezwykła. Z wypożyczeniem skutera wodnego nie miałem najmniejszych problemów. Kiedy zobaczyli moje prawko kategorii A, nie zadawali żadnych więcej pytań. Gorzej zrobiło się dopiero, gdy Vicky usiadła za mną, obejmując mnie w pasie ramionami i mocno przylegając do moich pleców. To właśnie teraz poczułem się jak pijany, nie potrafiąc skupić się na niczym więcej poza jej dotykiem. Śmigaliśmy po wodzie przez dobre pół godziny, a kiedy zsiadaliśmy ze skutera, obydwoje byliśmy nieco przemoczeni, ale niebotycznie szczęśliwi. Nawet nie zauważyłem, kiedy jej drobna dłoń wśliznęła się w moją rękę. Spacerowaliśmy pod gwiazdami, wśród rozbawionych ludzi i wielu innych par. Obserwowaliśmy skoki na bungee i słuchaliśmy, nieco przytłumionej z tej odległości, muzyki. Wieczór natomiast zakończyliśmy w moim namiocie. Rozłożyłem śpiwór na karimacie, ponieważ było zbyt upalnie, żeby się nim przykrywać. Położyłem się, mając nadzieję szybko zasnąć, ponieważ trudno było mi nad sobą panować. W końcu miała tylko szesnaście lat… Ona jednak miała inne plany. Leżałem na plecach. Pochyliła się nade mną. Jej włosy przyjemnie muskały moją twarz. Pocałowała mnie, a wtedy już nie było odwrotu. Niemalże boleśnie odczuwałem każdy dotyk jej ust, delikatnych dłoni. Kiedy gładziłem nagą skórę jej pleców, w głowie miałem kompletną pustkę. Istniała tylko ona. Oprzytomniałem dopiero, kiedy sięgnęła ręką do mojego rozporka. Chwyciłem jej nadgarstek.

– Nie! – zaprotestowałem nieco zachrypniętym głosem, mając nadzieję, że mimo wszystko brzmi to wystarczająco stanowczo.

W karmelowych oczach pojawiło się niezrozumienie, a potem irytacja. Położyła się na boku, odwracając do mnie plecami. Mimo upału przytuliłem ją do siebie, pocieszając się bliskością jej ciała. Nie protestowała. Bez słowa przylgnęła do mnie, zamykając oczy. Później, przez lata, wiele razy w myślach przerabiałem alternatywny scenariusz. Co by mogło się wydarzyć, gdybym wtedy nie uniósł się honorem i zignorował fakt, że miała zaledwie szesnaście lat.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Obudziłam się wtulona w jego ramiona. Wtedy jeszcze nie podejrzewałam jak często będę się tak budzić. Tamtego ranka byłam jednak zła. Na siebie i na niego. Zauroczył mnie, a potem od siebie odsunął. To było po prostu nie fair. Czy zrobiłam coś nie tak? Przywitał mnie jego uśmiech i roziskrzone, szare oczy. Przeciągnął się, uprzednio wypuszczając mnie z objęć. Poczułam się skrępowana na myśl, że on spał w spodniach, a ja jedynie w samej bieliźnie. Potem jednak jego dłoń powędrowała ku mojej twarzy. Odgarnął z moich policzków wysuwające się z luźnego warkocza kosmyki.

– Dobrze spałaś? – zapytał przysuwając się do mnie tak, że niemal zetknęliśmy się nosami.

– Mhm – mruknęłam i chciałam powiedzieć coś więcej, ale nie dał mi dokończyć.

Jego usta zamknęły moje usta pocałunkiem. Łagodnym, delikatnym, który zdecydowanie zbyt szybko się skończył.

– Ubierzemy się, zjemy coś i możemy pojeździć – oznajmił zadowolony. – To znaczy, jeżeli masz ochotę – dodał, kiedy nic mu nie odpowiedziałam.

Czy miałam? Oczywiście. Motocykle były jedną z tych rzeczy, które uważałam za najlepsze na świecie.

– Tak – odpowiedziałam zwięźle, w dalszym ciągu przejmując się tym, że nie potrafię go rozgryźć.

Do łazienki poszłam razem z Anetą, która opowiadała o tym, co robiła z Tomkiem i… wypytywała o Gabriela. A ja… ja nie miałam co jej powiedzieć, więc uparcie milczałam. Ku mojej uldze, jak zwykle niczego nie zauważyła, tylko beztrosko paplała dalej.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Jej wzrok prześliznął się po moim Kawasakim. Wyglądała jednocześnie na zachwyconą i podekscytowaną. Cieszyłem się, że mogę sprawić jej radość. Coś ścisnęło mnie w środku. Nie wierzyłem. Jak mogłem zakochać się w szesnastolatce? Kiedy usiadła za mną, wiedziałem już, że to prawda. Wystarczała mi sama jej bliskość. Nigdy jeszcze żadna dziewczyna tak na mnie nie działała. Ruszyliśmy. Po godzinie jeżdżenia zrobiliśmy przerwę nad brzegiem jeziora. Leżałem z głową na jej kolanach i starałem się nie myśleć o tym, jak to się skończy. Dlaczego spędzamy w Mrągowie tylko jeden, głupi weekend? W sobotę wieczorem to ona pierwsza wśliznęła się do namiotu. Mojego. Kiedy do niej przyszedłem, już spała, albo, jak mi się zdawało, udawała, że śpi.

– Co teraz? – zapytała cicho, w niedzielę rano, wpatrując się swoimi cudownymi, karmelowymi oczami, w moje oczy.

– Odwieziemy was do domów – oznajmiłem, udając, że nie wiem o co jej chodzi. – Ty pojedziesz ze mną, a Aneta z Tomkiem.

Tak właśnie zrobiliśmy, ale ona nie odpuściła. Kiedy się żegnaliśmy, wsunęła do kiszeni mojej kurtki kartkę ze swoim adresem mailowym i numerem telefonu. Wytrzymałem prawie trzy dni, ale to było silniejsze ode mnie. Musiałem do niej napisać.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Gabriel często pracował w weekendy lub zostawał w hotelu na całe noce. Kiedy nie było mnie w pobliżu, był niezawodnym pracownikiem. Tym razem jednak była niedziela, a on był wściekły na to, że musi pojawić się w pracy. Zwłaszcza, że hotel w którym pracował, wcale nie znajdował się w Elblągu i trzeba było do niego dojeżdżać, co po krętej drodze, średnio zajmowało mu pół godziny. Odniosłam wrażenie, że zwyczajnie boi się zostawić mnie samej. Zbyt dobrze mnie znał. Ja jednak byłam pewna swojego. Tym razem, nie zamierzałam odstawiać żadnych numerów. Nie po tym jak mi pomógł i na pewno nie pod jego dachem. W końcu pojechał, przyrzekając, że wróci jak najszybciej się da. Kilkakrotnie w ciągu dnia do mnie dzwonił, ale ja nie ruszyłam się z kanapy, na przemian to oglądając jakiś film, to czytając książkę. Była już prawie siedemnasta, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przez chwilę wahałam się czy otworzyć, ale ten kto przyszedł był bardzo uporczywy i łatwo nie odpuszczał. Zresztą nie było nic dziwnego w tym, że spędzam czas w mieszkaniu Gabriela. Nawet pod jego nieobecność. Kiedy w końcu uchyliłam drzwi, odruchowo miałam ochotę je natychmiast zamknąć. On jednak nie odpuścił. Nigdy łatwo się nie poddawał. Wsunął nogę między drzwi, a framugę. Ku mojemu rozczarowaniu miał na sobie glany, więc nawet go nie zabolało.

– Wiedziałem, że pójdziesz do niego – warknął. – Zawsze kończysz u niego!

– To nie twoja sprawa gdzie i z kim jestem! – syknęłam rozdrażniona.

Nie musiałam na niego patrzeć, żeby oczami wyobraźni zobaczyć jego minę. Doskonale wiedziałam też co ujrzę, kiedy podniosę wzrok. Szczupła sylwetka, nieco przydługie, jasne włosy i te zielone oczy, które będą patrzyły na mnie błagalnie. Znałam to doskonale i wiedziałam, że jeżeli na niego spojrzę, to on zwycięży. Za chwile pożałuje swoich słów. Zacznie przepraszać. Za wszystko, a teraz przede wszystkim za to, że mnie tam zostawił.

– Vicky, proszę, porozmawiajmy – jego głos się nieco załamał. – Zachowałem się jak dupek. Jak ostatnia świnia.

Dlaczego zawsze jest tak samo? Czemu robi coś takiego, a potem przeprasza? A ja… ja mu wybaczam. Nie tym razem! Nie miałam zamiaru dalej tego ciągnąć. Zostawił mnie samą. W deszczu. Na drodze donikąd. Powtarzałam sobie uparcie te słowa.

– Nie mamy o czym rozmawiać – oznajmiłam mu chłodno.

– Proszę – wyszeptał. – Chcę tylko porozmawiać. Wpuścisz mnie?

Nie, Gabrielowi się to nie spodoba, jeżeli zaproszę Daniela do środka. Doskonale o tym wiedziałam. Właśnie. Skąd on wiedział, że jestem sama? Gdybym nie była, nigdy by się nie odważył tu przyjść.

– Ile czasu czekałeś na zewnątrz? – zapytałam wprost.

Zacisnął pięści. Miał zacięty wyraz twarzy. Uparcie milczał.

– Jak długo? – powtórzyłam pytanie.

– Od wczorajszego wieczora –  niemalże warknął na mnie.

Zakręciło mi się w głowie. Jak mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że mu nie zależy?

– Pojechał do pracy – oznajmiłam cicho. – Czemu nie przyszedłeś wcześniej?

– Nie wiedziałem – przyznał – myślałem, że zaraz wróci. Porozmawiamy? Proszę…

Skinęłam głową.

– Tak, ale nie tutaj. Poczekaj na mnie na dworze, ubiorę się i zaraz przyjdę.

– Dokąd idziemy? – zapytał.

Nie wiedziałam.

– Na lodowisko – rzuciłam pierwszy pomysł, jaki przyszedł mi do głowy.

Na dworze nie mogliśmy zostać. Zbyt mocno padało.

– Ok. – stwierdził już nieco rozpogodzony. – W takim razie czekam na ciebie.

Ubrałam się pośpiesznie, zawsze miałam u Gabriela jakieś zapasowe rzeczy. Wysłałam mu smsa gdzie idę, a potem szybko wyłączyłam telefon, żeby nie zdążyć przeczytać tego co mi odpowie. Doskonale wiedziałam co by to było. Później, z mieszanymi uczuciami i wielką gulą w gardle, powoli zeszłam na dół.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Dzwoniłem, a przynajmniej próbowałem. Siódmy raz już trafiłem na pocztę głosową. Pół godziny, jeżeli teraz wyjadę, będę na miejscu za pół godziny. Musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie co kieruje mną bardziej – niepokój czy zazdrość. Obydwa uczucia były wystarczająco silne.

– Wychodzę – rzuciłem do siedzącej ze mną na recepcji Agnieszki.

Była zaskoczona. Zawsze, kiedy tylko mogłem, robiłem nadgodziny. Poszedłem zrzucić garnitur i włożyć na siebie normalne ciuchy.

– Nie możesz! – dogoniła mnie w progu.

– Czego nie mogę? – spojrzałem na nią pytająco.

– Wyjść. Zostawić mnie samej – wyrzuciła z siebie.

Prychnąłem. Nie miałem ochoty być miły. Nie dzisiejszego dnia.

– Jesteś dużą dziewczynką, poradzisz sobie.

Zarumieniła się. Spuściła wzrok. Nie dawała jednak za wygraną.

– A co jeżeli przyjdą jacyś Niemcy? Nie dogadam się z nimi… Doskonale wiesz, że…

– Poradzisz sobie – uciąłem krótko. – Nie mogę tu siedzieć całej doby.

Nie mogę? Dobre sobie… Niejednokrotnie już tak właśnie robiłem. Praca to było dobre miejsce. Idealne na to, żeby zapomnieć. Tym razem jednak wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. W pomieszczeniu dla pracowników zdjąłem garnitur, powiesiłem go w szafie i wciągnąłem na siebie grafitowe dżinsy oraz czarnego T-shirta, a na to kurtkę motocyklową. Byłem gotowy do drogi i na to, żeby zmierzyć się z tym co mnie czeka. Być może również z gniewem Wiktorii.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Jeździliśmy na łyżwach. O tej porze nie było wielu osób. Zresztą w Elblągu tak naprawdę w niewielu miejscach bywały tłumy. Daniel trzymał mnie za rękę i chyba właśnie przez to, w tej chwili, gotowa byłam wybaczyć mu dosłownie wszystko.

– Kocham cię – szepnął, obejmując mnie ramionami, kiedy schodziliśmy jako ostatni z lodowiska.

Gdy wyszliśmy z budynku, na dworze było już zupełnie ciemno. Zatrzymaliśmy się kawałek dalej, pod ścianą, na której nie było okien.

– Gniewasz się na mnie jeszcze? – spytał Daniel, którego twarz zdobił teraz promienny uśmiech.

Złość wróciła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Był taki pewny siebie! Cokolwiek by nie zrobił, zawsze uważał, że zwykłe przepraszam i jakiś romantyczny wieczór, załatwią każdą sprawę. Teraz przyciągnął mnie do siebie i nachylił się, żeby mnie pocałować, ale ja odwróciłam głowę. W zielonych oczach pojawiła się złość. Daniel po prostu należał do grona tych ludzi, którzy nie są w stanie tolerować żadnej odmowy. Odepchnął mnie od siebie brutalnie, tak, że z trudem utrzymałam równowagę. Nie dopuszczał również do siebie tego, że to on może być czemuś winny.

– To on, prawda? To znowu przez niego! – chwycił mnie za nadgarstek. Mocno. Stanowczo zbyt mocno. – Pieprzyłaś się z nim, mam rację? Zachowujesz się jak cholerna dziwka! Skaczesz pomiędzy mną a nim, kiedy ci tylko wygodnie!

– Daniel, puść mnie – poprosiłam, ponieważ w moich oczach zdążyły już pojawić się łzy bólu.

Nie słuchał. Zamiast tego chwycił mnie również za drugą rękę. Po raz nie wiadomo który w życiu zaczęłam żałować, że jestem taka drobna. Z chłopakiem o wzroście metr osiemdziesiąt nie miałam żadnych szans. Mógł ze mną zrobić co chciał. Zwłaszcza kiedy kierowała nim taka wściekłość.

– Posłuchaj – warknął – jesteś moja! Rozumiesz to? Tylko i wyłącznie moja! Nie spotkasz się z nim już nigdy więcej!

Poczułam strach. Coś było nie tak. Bardzo nie tak. W jego głosie, ruchach, zielonych oczach, w całej jego osobie był już tylko gniew. Bałam się, że tym razem również zrobi coś, za co znowu będzie jutro przepraszał.

– Nie ty o tym decydujesz – usłyszałam za plecami znajomy, surowo brzmiący głos Gabriela.

Daniel mnie nie puszczał. Zamiast tego przyciągnął mnie do siebie bliżej.

– Chodźmy stąd – syknął, ignorując obecność Gabriela.

Nie pozwoliłam mu się pociągnąć za rękę. Stałam tam, wpatrując się w niego załzawionymi oczami.

– Vicky? – ponaglił mnie ostrym tonem.

Wiedziałam, że jeżeli teraz z nim pójdę, to przynajmniej chwilowo będzie wszystko ok. Będzie zadowolony, że wybrałam jego. Przez chwilę wydawało mi się to kuszącą perspektywą. A Gabriel? On jak zwykle by mi wybaczył. Wtedy jednak spojrzałam w jego szare, pełne cierpienia oczy. Nie mogłam mu tego zrobić. Nie mogłam go zawieść. Nie po raz kolejny. Wiedziałam, że będzie to tylko i wyłącznie moja decyzja.

– Nigdzie nie idę – oznajmiłam buntowniczo.

Wściekłość przezwyciężyła jego strach. Tu nie chodziło o to, że Gabriel był od niego o niemal głowę wyższy czy lepiej zbudowany. Problemem było to, że Gabriel po prostu potrafił się bić. Daniel nie. Mimo to, szarpnął mnie za rękę.

– Właśnie, że idziesz! – zawarczał.

– Zostaw ją! – rozkazał Gabriel, stając między nami.

– Bo co mi zrobisz? To nie jest twoja sprawa, więc się od nas odwal! – zażądał Daniel.

– Ona nie chce z tobą iść. Daj jej spokój.

– Ona jest głupią szmatą, która nie wie czego chce!

Wtedy się zaczęło. Gabriel go uderzył. Powalił na ziemię. Tym razem to szare oczy były przepełnione gniewem. Chłopak przestał nad sobą panować. Wkrótce Daniel w ogóle zrezygnował z bronienia się. Skulił się, chroniąc przed kopniakami głowę i brzuch. Odwróciłam się i uciekłam. To otrzeźwiło Gabriela. Byłam dla niego ważniejsza niż porachunki z Danielem. Ważniejsza niż wiele innych rzeczy. Niemal natychmiast pobiegł za mną. Dogonił mnie za rogiem budynku.

– Zaparkowałem przy ulicy – oświadczył nie patrząc na mnie. – Może chcesz, żebym zawiózł cię do domu?

– Nie – to było jednocześnie zaprzeczenie i prośba. – Wolałabym jechać do ciebie.

– Więc się na mnie nie gniewasz? – odetchnął z ulgą.

– Nie – odpowiedziałam, bezwiednie szukając jego dłoni. – Zasłużył sobie.

– Brał coś? – spytał ponuro Gabriel, ściskając moją rękę.

Skinęłam głową.

– Prawdopodobnie tak. Inaczej by się tak nie zachowywał.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo nienawidzę tego cholernego palanta – mruknął, kiedy podeszliśmy do motocykla.

Usiadłam za nim i założyłam kask. Wiedziałam. Doskonale wiedziałam. Sama również miewałam momenty w których nienawidziłam Daniela. Problem stanowiło to, że w tych wszystkich pozostałych chwilach naprawdę, całą sobą, go kochałam. Teraz jednak, kiedy siedziałam na srebrnej hondzie, wtulając się w plecy Gabriela, ten fakt, nie miał najmniejszego znaczenia.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Kiedy miałem dziewiętnaście lat umarła moja mama. Miała białaczkę. Zostałem sam. Właściwie może nie całkiem sam. Miałem ciocię, która tak naprawdę była siostrą mojej babci, ale ona już wtedy miała dziewięćdziesiąt trzy lata. Po mamie zostało mi mieszkanie i praktycznie nic więcej. Dostałem pracę na stacji benzynowej. Rozpocząłem studia. Przy minimalnej płacy ledwo wiązałem koniec z końcem, a tak naprawdę pieniądze i tak, razem z moim kumplem jeszcze z dzieciństwa, wydawaliśmy przede wszystkim na picie, a czasem nawet narkotyki. Nie widziałem przed sobą żadnych perspektyw. Pogrążyłem się w bagnie, które wciągało mnie coraz bardziej. Jedynym jasnym punktem w tym wszystkim była ona. Rozmawialiśmy przez Internet, pisaliśmy do siebie długie maile, o wszystkim. Kilkakrotnie nawet udało nam się spotkać, chociaż nigdy do niczego między nami nie doszło. Wystarczyło mi to, że mogłem ją przytulić. Poczuć jej bliskość i ciepło. W końcu, przy okazji jednego z takich spotkań, zaprosiła mnie na swoją studniówkę, a ja… ja odmówiłem. Siedzieliśmy na plaży, w świetle zachodzącego słońca i zamiast się cieszyć swoją obecnością, zaczęliśmy kłótnię.

– Dlaczego? – zapytała. – Czemu nie możemy być razem? Czy w ogóle ci na mnie nie zależy? Bo odniosłam zupełnie inne wrażenie.

Nie zależy?! Kocham cię jak nikogo na świecie! – chciałem wykrzyczeć. Zamiast tego powiedziałem jednak zupełnie inne słowa. Słowa, które wtedy uważałem za słuszne, a później, żałowałem ich setki razy.

– Posłuchaj, nie mam czego ci dać, nie mam czego zaproponować, mieszkamy w innych miastach, zupełnie od siebie oddalonych. To nierealne.

Wydawało mi się, że mówię rozsądnie, ale tylko rozbudziłem jej złość.

– Kończę szkołę, mogę się do ciebie przeprowadzić, mogę studiować w Szczecinie!

– Nie Vicky, to nierealne – oznajmiłem łamiąc serce sobie i jej.

To był okres, kiedy bez przerwy zmieniałem pracę. Nie potrafiłem nigdzie na dłużej zagrzać miejsca. Moje życie składało się z wiecznych imprez i samotnych, wypełnionych alkoholem i innymi świństwami nocy. Nie miałem pojęcia czy uda mi się skończyć uczelnię. I tak zawaliłem już rok. Może wtedy, kiedy będę miał magisterkę… Może coś się poprawi… Może znajdę dobrą pracę… Będę normalnie zarabiał. Wtedy ona mogłaby ze mną zamieszkać. Mógłbym mieć ją blisko i pozwolić sobie na to, żeby ją kochać. Nie odpowiedziała. Nie patrzyła na mnie. Bałem się, że nigdy tego nie zrozumie, że postanowi całkowicie zerwać nasz kontakt. To co się stało, okazało się jednak znacznie gorsze.  W następnej wiadomości pisała, że znalazła sobie chłopaka. To był jej przyjaciel. Jeszcze z dzieciństwa. Starszy od niej o dwa lata. Bawiła się z nim na balu, a on wtedy, po raz pierwszy, wyznał, że ją kocha. To było dla mnie jak cios w żołądek. Przez pół roku słuchałem tylko o nim, ponieważ teraz to on stanowił całe jej życie. Każde jej kolejne zdanie, każda historia, sprawiały mi coraz większy ból. Potem jednak zaczęła pisać o ich kłótniach. O wyzwiskach, szarpaninach na ulicy. Przyznała się do tego, że jej matka nienawidzi Daniela. Był dzieckiem sąsiada, który pił i wszczynał awantury, a jego syn… on w jej mniemaniu okazał się taki sam. Na podstawie tego co opowiadała, wyrobiłem sobie na jego temat podobne zdanie. Ona jednak sądziła inaczej. Zawsze tłumaczyła jego zachowanie. Najczęściej własnymi błędami. Decyzję podjąłem w dniu, kiedy napisała, że ją uderzył. Byłem wtedy świeżo upieczonym magistrem, więc pracy, zamiast w Szczecinie, zacząłem szukać w Elblągu.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Gdy tylko weszliśmy do mieszkania, natychmiast rozdzwonił się telefon Gabriela. Odebrał. Przez chwilę rozmawiał, a potem ciężko opadł na kanapę. Spojrzałam na niego zaniepokojona.

– Dzwoniła pani Bukowska, sąsiadka mojej cioci, która często do niej zaglądała, żeby jej pomagać. Moja ciocia… nie żyje – wyrzucił z siebie smętnie. – Umarła we śnie.

W takich chwilach nigdy nie wiadomo co powiedzieć, więc po prostu usiadłam obok niego, opierając policzek o jego ramię. Objął mnie, przyciągając do siebie.

– Jutro rano jadę do Szczecina – oznajmił cicho.

– Mogę pojechać z tobą? – zapytałam z nadzieją.

Przez chwilę przyglądał mi się uważnie, ale potem tylko skinął głową. Kiedy się zgodził, poczułam ulgę. Chciałam być przy nim. Tej nocy również kładłam się spać w jego łóżku, ale tym razem w służącej mi za piżamę koszulce. Położył się obok mnie, a ja przytuliłam się do niego. Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu, a potem przesunęłam się wyżej. Nasze twarze znalazły się tuż obok siebie. Czułam jak szybko bije jego serce. Pocałowałam go, a może to on mnie pocałował? W każdym razie nasze wargi się zetknęły. Jego usta były miękkie, ale stanowcze zarazem. Zamknęłam oczy, czując żal na myśl, że znowu będą to tylko pocałunki.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Zawsze, gdy tracimy kogoś bliskiego, czujemy ogromny żal i ciężar w sercu. Wydaje nam się, że nie powinno tak być, że to niesprawiedliwe, ale ludzkie życie przychodzi i odchodzi. Tak już jest i nic tego nie zmieni. Tak więc, podobnie jak pogodziłem się ze śmiercią mamy, teraz godziłem się ze śmiercią cioci. Nie mogłem jednak pogodzić się z innymi rzeczami. Na pogrzebie pojawiła się dalsza rodzina. Kuzynostwo, które właściwie niewiele znałem. Mój wuj nienawidził mojej matki, przez co nie lubił również mnie. Jedyną przyjazną mi w tym wszystkim duszą była Grażynka, dziewczyna, którą od zawsze nazywałem siostrą. Spotkaliśmy się tylko kilka razy w życiu, ale wiele rozmawialiśmy, głównie przez Internet. Teraz patrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem wstydząc się za swoich rodziców – osoby które następnego dnia po pogrzebie, zatrudniły adwokata i wszczęły postępowanie spadkowe. Jedynym katalizatorem, tym co powstrzymywało mnie od wybuchu, była obecność Vicky. Postępowanie okazało się niepotrzebne. Ciocia zapisała mi dom i wszystko co miała w testamencie. Rodzina była wściekła. Wyjechali jeszcze tego samego dnia. Zdążyłem jeszcze tylko powiedzieć Grażynce, że nie zamierzam sprzedawać domu swojego dzieciństwa i, że jest u mnie zawsze mile widzianym gościem. Była ostatnią ważną dla mnie osobą z którą łączyły mnie jakiekolwiek, choćby bardzo nikłe, więzy krwi. Tylko tyle pozostało na świecie z mojej rodziny.

– Gdyby była taka możliwość, zostałabyś ze mną w Szczecinie? – zapytałem Wiktorii, kiedy razem siedzieliśmy wieczorem w salonie.

– To zależy – uśmiechnęła się do mnie kokieteryjnie.

– Od czego? – zapytałem podejmując jej grę.

– Od tego, czy dostanę swój pokój – oznajmiła.

Roześmiałem się szczęśliwy, z powodu jej odpowiedzi.

– Jak dla mnie, możesz dostać nawet cały dom – oznajmiłem.

Przez chwilę udawała, że się namyśla.

– Nie – oznajmiła w końcu. – Domu nie potrzebuję. Za dużo miałabym do sprzątania. Wystarczy pokój, żebym miała gdzie trzymać maluchy – stwierdziła, mając na myśli swoje dwie, dokazujące tchórzofretki.

Przytuliłem ją do siebie, jak zawsze rozkoszując się bliskością jej ciała i zapachem kokosowego szamponu, którym myła włosy. W tym momencie czułem, że jeszcze mogę być w życiu szczęśliwy.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Zadzwonił do mnie mówiąc, żebym wyszła przed dom. Rozłączyłam się zaskoczona. W żaden sposób nie dał wcześniej znać, że mnie odwiedzi. On jednak tam był. Przytulił mnie na powitanie, a potem podał mi kask. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to fakt, że teraz jeździł Hondą.

– Gdzie Kawasaki? – spytałam zaciekawiona.

Wzruszył ramionami, nie kryjąc jednak uśmiechu.

– Sprzedałem – stwierdził. – Resztę dopłaciłem z kaucji za wynajem mieszkania.

– Wynająłeś mieszkanie? – byłam naprawdę zaskoczona.

– Czekaj, czekaj – uspokoił mnie rozbawiony. – Pytania później, najpierw chcę zabrać cię w pewne miejsce.

Skinęłam głową i usiadłam za nim, nakładając kask. Odpowiedzi nie miały znaczenia, najważniejsze było to, że tu był. Nie jechaliśmy zbyt długo. Zabrał mnie na osiedle domków jednorodzinnych, położone nieopodal mojej ulicy. Potem zaprowadził do przytulnego mieszkania na poddaszu, położonego w nowej, niskiej kamienicy.

– Co tu robimy? – zapytałam, nie mogąc dłużej wytrzymać jego tajemniczości.

Dwupokojowe mieszkanie było kompletnie urządzone, a w nim rozłożone były jego rzeczy.

– Jeżeli chodzi o mnie, to ja tu mieszkam – oznajmił spokojnie.

– Jak to mieszkasz? – wydusiłam z siebie.

– Normalnie – zamruczał. – Wynająłem mieszkanie i w nim mieszkam.

Pisnęłam ze szczęścia i zarzuciłam mu ręce na szyję. Opadł na kanapę, sadzając mnie sobie na kolanach. Tulił mnie w ramionach, a ja nie chciałam, żeby kiedykolwiek mnie wypuścił.

– Nie wracasz do Szczecina? – spytałam nie podnosząc głowy z jego ramienia.

– Na pewno będę jeździł odwiedzać ciocię, ale mieszkał będę tutaj, z tobą – uzupełnił.

– Ze mną? – upewniłam się ciągle niedowierzając.

– Blisko ciebie – poprawił się, ale było już za późno.

Usiadłam wyprostowana. Spojrzałam mu w oczy.

– Nie, Gabriel. Powiedziałeś, że ze mną.

Westchnął.

– Ponieważ to właśnie miałem na myśli – przyznał szczerze. – Chcę być z tobą, pod każdym względem. Nie wiem tylko, czy nie jest za późno i czy ty dalej będziesz mnie chciała.

Chciałam. Pragnęłam tego od trzech lat, a teraz kiedy to mówił, zwyczajnie nie mogłam uwierzyć. Poza tym od pół roku chodziłam z Danielem. Kłóciliśmy się, rozstawaliśmy, ale zawsze w końcu było dobrze. Kochałam go, problem jednak polegał na tym, że Gabriela, choć nie wywoływał we mnie takiej burzy negatywnych emocji, również. A ja… ja nie mogłam mieć ich obu.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

To było cudowne lato. Najszczęśliwsze cztery miesiące mojego życia. Wiktoria praktycznie u mnie mieszkała, w swoim domu, w którym wiecznie wysłuchiwała pretensji i krzyków matki, dotyczących właściwie wszystkiego, była zaledwie rzadkim gościem. Ja starałem się tam nie bywać wcale. Zerwała z Danielem, a on, w magiczny sposób, zniknął z jej rzeczywistości. To znaczy, oczywiście, do czasu… Był koniec września. Siedzieliśmy w pubie na Starym Mieście, ja, ona i moi znajomi z pracy. Swoich przyjaciół Wiktoria nigdy nie miała. Gdy spotykaliśmy się z moimi, siedziała zawsze cicha i nieśmiała. W pewnym momencie przytuliła się do mnie mocniej. Podążyłem za jej wzrokiem. Przy jednym ze stolików siedział Daniel. Najwyraźniej był na randce z jakąś dziewczyną. On również nas zauważył, po czym prowokacyjnie Wiktorię zignorował. Siedziała spokojnie jeszcze przez chwilę, a potem szepnęła, że chciałaby wyjść. Poszedłem po nasze kurtki. Kiedy wyszedłem przed pub, on stał obok niej. Rozmawiała z Danielem, a właściwie ciężko to było nazwać rozmową, ponieważ tylko on mówił.

– Kocham cię! Nie potrafię o tobie zapomnieć, bardzo się staram, ale do cholery nie potrafię!

Nie byłem pewien czy powinienem podchodzić, czy ona tego chce, ale wtedy on chwycił ją za ramiona, przyciągnął do siebie i pocałował. Musiałem się wtrącić. Odepchnąłem go od niej. Vicky patrzyła w ziemię. Obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem, a potem zniknął w pubie. Wzięła mnie za rękę.

– Przepraszam – szepnęła.

– Nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina – mruknąłem, bo powoli już przestawała buzować we mnie wściekłość.

Przez całą drogę do domu była milcząca i nieszczęśliwa. To był pierwszy raz, kiedy spotkała się z Danielem po ich zerwaniu. Pierwszy, ale zdecydowanie nie ostatni.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

To co się działo, sprawiało wrażenie cudownego zbiegu okoliczności. Menadżerka z hotelu Gabriela odchodziła do nowej pracy. Dostała bardzo dobrą ofertę – w Szczecinie – i słysząc o jego sytuacji z odziedziczonym w spadku domem, z miejsca zaproponowała mu, że zabierze go ze sobą. Na dodatek, po studiach i ze znajomością języków, miał pracować na znacznie wyższym stanowisku. Chyba lepiej być nie mogło. Ku wielkiemu żalowi jego pracodawców, wyjechaliśmy niedługo później. W starym domu na przedmieściach zamieszkaliśmy wielki, biały owczarek szwajcarski, dwie psotne tchórzofretki, Gabriel i ja. Byłam szczęśliwa. Obydwoje byliśmy. Wszystko jednak znowu się popsuło, gdy w moim życiu po raz kolejny, pojawił się Daniel. Nie odebrałam, kiedy zadzwonił. Ani za pierwszym, ani za dziesiątym razem. Kiedy jednak przysłał smsa, nie potrafiłam się powstrzymać przed przeczytaniem.

„Jestem w Szczecinie. Na dworcu.” – brzmiała krótka treść wiadomości.

Jęknęłam w duchu. Gabriel był w pracy i miał w niej siedzieć do późnego wieczora. A ja… ja wiedziałam, że pójdę. Nie potrafiłam postąpić inaczej. Na dworcu znalazłam się pół godziny później. Daniel rozłożył się z plecakiem na jednej z drewnianych ławek. Uśmiechnął się szeroko na mój widok.

– Co tu robisz?! – naskoczyłam na niego z miejsca.

Uśmiech zniknął z jego twarzy.

– Jak to co? – zapytał, jakby moje pytanie było dla niego zaskoczeniem. – Nie mogłem już dłużej bez ciebie wytrzymać – wyjaśnił z prostotą. – Tęskniłem. Piekielnie.

Czułam jak miękną pode mną nogi. Dlaczego on mi to znowu robił?!

– Kiedy wracasz do domu? – starałam się mówić racjonalnie i nie warczeć na niego.

Na jego twarzy pojawiła się determinacja.

– Wtedy kiedy ty.

– Ja nie wracam – odpowiedziałam mu cicho.

Wzruszył ramionami.

– Świetnie, więc ja też nie.

Przymknęłam oczy. Wiedziałam jak bardzo jest uparty. Wstał z ławki i podszedł do mnie. Otoczył mnie ramionami.

– Wróć do mnie – wyszeptał swoją prośbę.

Zignorowałam go, odsuwając od siebie stanowczo.

– Masz gdzie spać? – sprowadziłam go na ziemię, lodowatym tonem głosu.

– Nie martw się, poradzę sobie – odpowiedział obojętnie.

Wiedziałam co znaczy ta odpowiedź. Nie miał. I prawdopodobnie zamierzał po prostu włóczyć się po mieście przez całą noc.

– Może wynajmij jakiś pokój? – poprosiłam cicho.

Roześmiał się. Gorzko.

– Może i bym wynajął, gdybym miał za co. Całą kasę, którą miałem, wydałem na biletu tutaj.

– Więc co zamierzasz robić? Jak chcesz przeżyć? – spojrzałam na niego jednocześnie zmartwiona i zirytowana. Sama nie wiem, które uczucie dominowało.

 – Poradzę sobie – tym razem w jego głosie brzmiała stanowczość. – Znajdę pracę i jakoś się ułoży. Nie zamierzam stanowić dla ciebie problemu – dodał.

Pierwsze co przyszło mi do głowy, to zaproponować mu nocleg u Gabriela. Tylko, że sama przeraziłam się tym, co mogłoby z tego wyniknąć. Nie miałam zbyt wielu znajomych w Szczecinie. Nigdzie nie miałam ich zbyt wielu. Nikogo na kim można by było polegać. Chyba, że… Wyciągnęłam telefon i ignorując Daniela zadzwoniłam do kolegi z redakcji. Nie znałam go ani zbyt dobrze, ani zbyt długo, ale dobrze się nam ze sobą współpracowało, choć głównie przez Internet. Z ulgą przyjęłam więc, że zgodził się pomóc. Co więcej, szukał współlokatora i nie miał nic przeciwko temu, żeby Daniel zaczął dokładać się do mieszkania dopiero jak znajdzie pracę.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Wróciłem do domu, a jej w nim nie było. Dziwne. Niespotykane. Wiktoria nie wychodziła sama, a już na pewno nie wychodziła wieczorem, a właściwie porę dnia można by określić już jako po nocy. Czułem niepokój. Kiedy do niej zadzwoniłem, okazało się, że telefon leży na stole. Podniosłem komórkę, żeby odrzucić swoje własne połączenie. Na ekranie pojawiła się wiadomość. Jeden sms. Od Daniela. Ręce same zacisnęły mi się w pięści. Teraz już wiedziałem gdzie była, choć czułem, że wolałbym nie wiedzieć. Ból, który poczułem, nie mógł równać się z niczym innym. Tyle razy obiecywałem sobie, że nie zrobię tego już nigdy więcej, a jednak… pozwoliłem sobie mieć nadzieję. Kolejny raz. Pół godziny później wróciła do domu. Rozebrała się i bez słowa opadła na kanapę.

– Gdzie byłaś? – zapytałem zdecydowanie zbyt ostrym tonem, stając nad nią.

Podniosła na mnie wzrok, zapłakane oczy. Natychmiast pożałowałem swojego zachowania. Usiadłem obok niej. Wtuliła się w moje ramiona. Teraz już otwarcie płakała. Tuląc ją do siebie zdałem sobie sprawę, że nie chcę, nie mogę i nie potrafię bez niej żyć.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Siedziałam na łóżku, w nowym pokoju Daniela. Gabriel pracował. Rano wstałam z łóżka ze stanowczym postanowieniem, że tu nie przyjdę. Wystarczył jednak jeden telefon. Gdy usłyszałam w słuchawce jego głos, byłam już pewna, że nic mnie nie powstrzyma przed przyjściem. Wielokrotnie już znikał z mojego życia, a potem… potem zawsze się w nim znowu pojawiał. Jego torba stała na podłodze otwarta, ale nierozpakowana. Na łóżku, a właściwie rozłożonej kanapie, leżał skotłowany śpiwór. Obok niego znajdowała się moja książka – książka, której nie mogłam czytać, ponieważ nie byłam w stanie skupić się na ani jednym zdaniu. Kiedy Daniel wszedł do pokoju, natychmiast podniosłam wzrok. Jasne włosy miał wilgotne po prysznicu. Od pasa w górę był rozebrany. Stopy również miał bose. Usiadł obok mnie, a ja nie potrafiłam ruszyć się z miejsca.

– Co czytasz? – zapytał bez zainteresowania.

– Opowiadania, fantasy – odpowiedziałam równie obojętnie, z trudem przełykając ślinę.

Wiedziałam, że Daniel tak naprawdę wcale nie chciał rozmawiać. Byłam tego pewna. Nie potrafił zbyt długo ukrywać swoich zamierzeń pod osłoną bezsensownego dialogu. W jednej chwili znalazł się przy mnie. Jego dotyk był natarczywy, pocałunki wypalały moją duszę. Nie miałam pojęcia jak to się stało, że leżałam teraz na łóżku, a on, on pochylał się nade mną. Całował moje usta, jakby był głodny, spragniony, jakby te pocałunki były mu potrzebne do życia.

– Daniel, proszę – szepnęłam, kiedy wreszcie mogłam odetchnąć.

Kręciło mi się w głowie, w brzuchu wirowało stado wściekłych motyli. Nie miałam pojęcia o co proszę i czego właściwie od niego chcę.

– Cii – zamruczał całując moją szyję, przygryzając płatek mojego ucha.

Nienawidziłam go, a jednocześnie panicznie, bezwarunkowo kochałam. Nie rozumiałam, jak on mógł mi to za każdym razem robić, jak ja mogłam robić to Gabrielowi… A jednak, wszyscy krzywdziliśmy siebie nawzajem.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Od czasu spotkania w pubie Daniel dosłownie ją prześladował. Był wszędzie, spotykała go na każdym kroku, nie ważne jak bardzo nie starałaby się zejść mu z drogi. Błagał ją, żeby do niego wróciła, a kiedy to nie skutkowało, posuwał się do gróźb. Z każdym dniem nienawidziłem go coraz bardziej. Gdyby nie Wiktoria, która z uporem godnym lepszej sprawy, mnie hamowała, już dawno bym go pobił. W końcu mu uległa. Zgodziła się na spotkanie. Twierdziła, że musi z nim porozmawiać. Nie zgodziłem się na to. Moja zazdrość mieszała się ze strachem o to, co on może jej zrobić. Nie miałem pojęcia do czego ten człowiek jest zdolny. Wtedy okłamała mnie po raz pierwszy. Obiecała, że się z nim nie spotka, a jednak. Uciekła od razu, kiedy pojechałem do pracy. Z każdym dniem ich spotkania stawały się coraz częstsze. Kiedy w pobliżu Wiktorii nie było mnie, natychmiast pojawiał się przy niej Daniel. Momentami odchodziłem od zmysłów, a ona przekonywała mnie, że on się zmienił. Ja wiedziałem jednak swoje – na to zwyczajnie nie było szans. Tego dnia wróciłem do domu, jak zwykle ostatnio, w podłym humorze. Kiedy wszedłem do środka, Wiktoria stanęła przede mną, kompletnie ubrana i gotowa do wyjścia. Miała ze sobą plecak. Spojrzałem na nią pytająco, nie zdolny wykrztusić ani słowa.

– Gabriel, przepraszam – odezwała się cicho – jestem złą osobą.

Nie zrozumiałem.

– Jak to? – spytałem nie mając pojęcia co ma na myśli.

Spuściła wzrok.

– Wracam… do Daniela – wydusiła z siebie bardzo cicho. – Kocham go – szepnęła poprzez łzy, które zaczęły spływać po jej bladych policzkach.

Stałem tam, wpatrując się w nią, niezdolny do wypowiedzenia ani jednego słowa. Nie podniosła wzroku.

– Przepraszam – powiedziała.

Wyszła, nie patrząc na mnie, a ja, jak ostatni kretyn, nie poszedłem za nią. Dopiero później, zdecydowanie zbyt późno, dowiedziałem się jak bardzo tego właśnie pragnęła. Kolejne dni zlewały się w jedno, niewyraźne wspomnienie. Praca ponad siły, whisky i niespokojny sen. Wszystko, byleby tylko nie myśleć o niej. Wróciła po kilku dniach, zapłakana i nieszczęśliwa. Była niepewna, przestraszona, nie wiedziała czy w dalszym ciągu jestem chociażby jej przyjacielem. Byłem. Cokolwiek by nie zrobiła. Nie chciała nic mówić, ale w końcu wydusiłem z niej co się stało. Znów pokłóciła się z Danielem. Nie mógł wybaczyć jej tego, że go porzuciła. Zaczął brać jakieś świństwa. Zabrał jej telefon, żeby nie mogła się ze mną kontaktować. W końcu niewytrzymała i uciekła. Do mnie, w jedyne miejsce, w którym czuła się bezpieczna. Wtedy jej wybaczyłem, bez żadnych oporów. Byłem cholernie szczęśliwy, że znowu jest przy mnie, a to, co się wydarzyło, kompletnie nie miało teraz znaczenia. Spędziła ze mną mniej więcej tydzień, a potem… potem on znowu wrócił, błagać ją o przebaczenie. Wybaczyła mu, zawsze mu wybaczała, dokładnie tak samo jak ja jej. Odchodziła ode mnie dziesiątki razy, by na chwilę zniknąć z mojego życia i kilka dni, czasem cały tydzień, spędzić razem z Danielem. A potem… potem wracała do mnie, ze łzami w oczach i złamanym sercem, a ja przyjmowałem ją z otwartymi ramionami. Ufny, że to wreszcie kiedyś się skończy, a Vicky będzie już tylko moja.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Wieczorem, znowu zbyt późnym, wyplątałam się z ramion Daniela. Gabriel miał prawo być na mnie wściekły, bo po raz nie wiadomo który go zawiodłam. Wstałam, wzdychając.

– Spakuję swoje rzeczy i wrócę tutaj – podjęłam pełną poczucia winy decyzję.

Daniel gwałtownie zerwał się z łóżka.

– Ani mi się waż! – warknął na mnie.

Niewidzialna dłoń ścisnęła moje serce, a ja poczułam ból i oszołomienie.

– Jak to?

– Nie będziesz ze mną mieszkała – uciął krótko. – Zostaniesz z nim.

Zamrugałam niedowierzająco.

– Dlaczego?

– Bo on dobrze zarabia i jest w stanie cię utrzymywać. Do tego zaopiekuje się tobą, a ja nie.

Moje oczy mimowolnie wypełniły się łzami.

– Daniel, zwariowałeś – jęknęłam.

– O nas nie musisz mu mówić – kontynuował niewzruszony.

– Daniel…

Teraz już otwarcie płakałam. Nie chciał mnie tutaj… Nie chciał mnie przy sobie… Chwycił mnie za przedramię. Zbyt mocno.

– Zbieraj się, zanim on się na ciebie wkurzy.

Jak on mógł mi to robić? Jak mógł tak mówić? Jak mógł sądzić, że zrobię coś takiego Gabrielowi?

– Nie musimy tu zostawać, wróćmy do domu… – szepnęłam.

Przecząco pokręcił głowa. Znów opadł na łóżko.

– Dla mnie nie ma już powrotu. Jeżeli spróbuję, ojciec mnie zabije. Pójdzie siedzieć za morderstw, ale to mała pociecha. Zostajemy tutaj.

Usiadłam przy nim. Łagodnie dotknęłam jego dłoni. Ojciec Daniela pił i nie szczędził chłopakowi razów, ale Daniel, jak zawsze, jakoś sobie radził.

– Pokłóciliście się?

Uśmiechnął się kwaśno.

– Oddałem mu, kiedy mnie uderzył. A potem go okradłem. Wystarczający powód?

Z trudem przełknęłam ślinę. Miał rację. Jeżeli wróci, ojciec go zabije.

– Więc poradzimy sobie tutaj – oznajmiłam buntowniczo.

– Nie! Ja sobie poradzę tutaj. Ty wrócisz do niego.

– Daniel…

Nie chciałam. Nie mogłam!

– Zrobisz to, bo tak będzie najlepiej – oznajmił patrząc mi w oczy.

Już nie płakałam. Przestalam cokolwiek czuć. Zalała mnie fala obojętności. Wstałam, ubrałam się i ruszyłam ku drzwiom. Daniel zatrzymał mnie przed samym wyjściem. Przyciągnął do siebie, zamykając w szczelnym uścisku ramion.

– Posłuchaj – wyszeptał cicho w moje włosy. – To nie na stałe. Kocham cię. Wiesz, że cię kocham. Będziemy razem, już niedługo, ale najpierw muszę być w stanie na nas zarobić.

– Ja też mogę pracować – spróbowałam jeszcze raz.

– Nie, ty musisz skończyć studia – stwierdził stanowczo.

Stałam tam jeszcze przez chwilę, zupełnie sztywno i z obojętnością pozwalałam mu się przytulać. Potem, nie oglądając się za siebie, wyszłam w wieczorną ciemność.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Tego dnia, mimo że nie było jej ze mną, miałem dobry humor. Nienawidziłem swojej sytuacji. Starałem się. Wielokrotnie próbowałem spotykać się z innymi dziewczynami, ale ze wszystkimi był ten problem, że… żadna nie była nią. Dzisiaj jednak było inaczej. W odwiedziny przyjeżdżała moja przyjaciółka, młodsza siostra Tomka, która plątała się nam pod nogami już we wczesnym dzieciństwie. Potem, im bardziej wkurzali się nawzajem z bratem, tym lepiej rozumiała się ze mną. Jeszcze na dworcu Jagoda przywitała mnie jak zwykle radosnym uśmiechem. Później spędziliśmy przyjemny wieczór rozmawiając, śmiejąc się i pijąc wino. Siedzieliśmy na kanapie w przyjemnej atmosferze. W pewnym momencie Jagoda odwróciła się w moją stronę. Pocałowała mnie. Odsunąłem ją od siebie zaskoczony. Wyglądała na zmieszaną.

– O co chodzi? – spytała nieszczęśliwa. – Przecież podobno nie jesteście razem.

– Co nie zmienia faktu, że to ją kocham, nie ciebie – powiedziałem chyba nieco zbyt ostro. – Jagoda, jesteś moją przyjaciółką – dodałem, żeby nieco złagodzić przykre słowa.

– Ona robi z tobą co chce! – wrzasnęła na mnie rozzłoszczona dziewczyna. – Rani cię, a ty za każdym razem chcesz ją z powrotem! To nie fair!

– Chcę i będę chciał – oznajmiłem spokojnie. – Zawsze. Cokolwiek by nie zrobiła.

W oczach Jagody pojawiły się łzy.

– To niesprawiedliwe! Ja cię kocham! Ona nie i nie zasługuje na ciebie! – krzyknęła mi w twarz i uciekła do łazienki.

– Jagoda! – zawołałem za nią, ale nie osiągnąłem żadnego rezultatu.

Westchnąwszy opadłem na kanapę i nalałem sobie więcej wina. Życie po prostu było nie fair, a ja nie miałem pojęcia jak się powinienem w takiej sytuacji zachować.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Siedziałam na kanapie, zwinięta w jak najciaśniejszy kłębek i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Kolejny raz podle potraktowałam Gabriela, a teraz jeszcze Daniel oczekiwał ode mnie, że będę go okłamywała. Jedno wiedziałam na pewno. Nie mogłam, nie chciałam i nie potrafiłam tego zrobić. Napisałam mu wiadomość, opowiadając o wszystkim, a teraz czekałam aż wróci z pracy i wyrzuci mnie z domu, bo tylko na to zasługiwałam. Kiedy przyszedł i nie odezwał się ani słowem, czułam, jakbym rozpadała się na milion kawałków. Czekałam. W końcu usiadł koło mnie. Szare oczy wpatrywały się we mnie z taką intensywnością, że byłam przekonana iż widzą moją duszę.

– Vicky – westchnął w końcu – nie zatrzymam cię na siłę, wiem, że to niemożliwe, ale proszę, przemyśl to. Rozumiem, że chcesz być z nim, że zawsze jestem tym drugim – powiedział gorzko – ale nie musisz się przecież ode mnie wyprowadzać. Jesteś moją przyjaciółką, bardzo mi na tobie zależy, nawet jeżeli nie chcesz ze mną być. Więc proszę cię, zostań.

Jego słowa mnie kompletnie zaskoczyły. Zabolały gdzieś w środku. Poczułam się jeszcze bardziej winna. Zachowałam się podle, a on, mimo wszystko, znowu był dla mnie dobry. Łzy same napłynęły mi do oczu. Nie chciałam, żeby je oglądał. Zerwałam się z kanapy i uciekłam. Dogonił mnie na schodach. Pochwycił w ramiona.

– Cii – mruknął, tuląc mnie do siebie, a ja rozpłakałam się tylko jeszcze bardziej.

Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Położył się za moimi plecami, wtulając policzek w moje włosy. Kiedy się uspokoiłam, odwróciłam się w jego stronę. W tym momencie nienawidziłam siebie i nienawidziłam również Daniela, za to, co ze mną robił.

– Kocham cię – szepnęłam cichutko w jego koszulę.

Przyciągnął mnie do siebie bliżej, przytulił mocniej.

– Ja też cię kocham – westchnął – i zawsze będę cię kochał – stwierdził, jak gdyby był to naukowy, niepodważalny fakt.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Kiedy Jagoda wreszcie wyszła z łazienki, wyglądała już na zupełnie uspokojoną. Długie rzęsy podkreśliła czarnym tuszem, a na ustach miała czereśniowej barwy szminkę. Nie było widać nawet śladu po łzach. Zachowywała się normalnie. Mówiła śmiejąc się. Wypiliśmy jeszcze po kieliszku wina, a potem, jak gdyby nigdy nic, postanowiła stanąć na środku pokoju w wyzywającej pozie.

– Gabriel – zamruczała moje imię – czy ja ci się w ogóle nie podobam?

Z trudem przełknąłem ślinę. Nigdy nie myślałem o niej w ten sposób. Nie myślałem i nie zamierzałem myśleć.

– Jesteś bardzo ładna – stwierdziłem szczerze.

Miałem ochotę dodać, że nie w moim typie, ale przemilczałem tą kwestię, bo nie chciałem, żeby znowu zaczęła płakać. Poza tym w moim typie była tylko i wyłącznie Wiktoria. Jagoda naprawdę należała do ładnych dziewczyn. Była smukła i zgrabna, miała długie, brązowe włosy i czekoladowe oczy. Bez trudu mogłaby być modelką.

– Naprawdę tak sądzisz? – spytała, a ja skinąłem głową, nie mając pojęcia jak poważny popełniam błąd. – Rozumiem, że mnie nie kochasz i że niczego między nami nie będzie, ale chciałabym, żebyś został moim pierwszym facetem. W łóżku – dodała.

Gdybym nie siedział na kanapie, jej słowa zwaliłyby mnie z nóg.

 – Zwariowałaś – stwierdziłem. – Jagoda, to poważna rzecz – próbowałem tłumaczyć, cały czas mając nadzieję, że się roześmieje swoje żądanie zamieniając w kiepski żart. – Powinnaś to zrobić z kimś kogo kochasz.

– Kocham ciebie – oznajmiła stanowczo. – Gabriel, proszę, przemyśl to…

– Przemyślę – mruknąłem niechętnie, mając nadzieję, że więcej już nie wróci do tego tematu.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Byliśmy na zawodach konnych, z okazji Hubertusa. Gabriel, jako jeden z nielicznych jeżdżących pracowników hotelu, brał udział w zabawie. Zaprosił nas – mnie, Daniela i Jagodę. Teraz, kiedy choć przez chwilę mogliśmy być sami, postanowił podzielić się ze mną swoim problemem. Popatrzyłam na niego niedowierzająco. Jak mężczyźni mogą być aż takimi kretynami?

– Ty naprawdę to rozważasz? – spytałam chłodno.

Niechętnie skinął głową.

– Dostałem pokój z hotelu, szef mnie zaprosił w podziękowaniu za to że jeżdżę… – dodał.

Zmroziło mnie w środku.

– Uważasz, że to skończy się na jednej nocy? Prześpisz się z nią i co?! – wybuchłam. – Kochasz ją? Chcesz z nią być?

Skrzywił się. Wbił spojrzenie we własne buty.

– Kocham Ciebie – mruknął. – Tylko, że ty mnie nie chcesz, a Jagoda… ona jest moją przyjaciółką. Nie wiem co robić.

– Więc po tym przestanie nią być – warknęłam na niego, odwracając się i odchodząc.

Nie dość, że myślał w idiotyczny sposób, a Jagoda była w moich oczach w tym momencie po prostu albo bardzo sprytna, albo bardzo głupia, to jeszcze obudziło się we mnie nowe uczucie. Uczucie, którego obiecałam sobie już nigdy nie czuć wobec Gabriela – zazdrość. Mimo że nie posiadałam do tego prawa, miałam do niego żal o to, że w ogóle rozważał taką opcję.

– Vicky – chwycił mnie za rękę. – Ja naprawdę nie wiem co robić.

Spojrzałam w jego szare oczy, oczy, które błagały mnie o pomoc. Westchnęłam.

– Dobrze, w takim razie zostaw to mnie i tylko niczego jej nie obiecuj.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Czułem się skołowany. Jagoda męczyła mnie tak długo, prosiła, wysuwała argumenty, że w końcu zacząłem powoli ulegać. Naprawdę zacząłem to rozważać. Na dodatek okazja nadarzyła się sama, kiedy szef zaproponował mi pokój. Romantyczna kolacja, jacuzzi, byłem pewien, że dziewczyna mi nie odpuści. Kiedy już myślałem, że się zgodzę, wtedy zobaczyłem Vicky. Stała, otulona okropnie długim szalikiem, wtulona pod ramię Daniela. Znowu piekielnie zabolało mnie w środku. Wtedy dotarło do mnie aż nazbyt wyraźnie, że to właśnie ją chciałbym mieć w tym pokoju, w swoim łóżku, w swoim życiu. Tylko ją i nikogo innego. To był właśnie moment, w którym postanowiłem jej powiedzieć. Chciałem, żeby zwyzywała mnie od idiotów, a może… może również oczekiwałem czegoś więcej.

– Ok. załatwione – stwierdziła wieczorem, podchodząc do mnie.

Staliśmy przy ognisku. Niektórzy pili piwo, inni grzane wino. Były kiełbaski i wesoła zabawa. Czułem się tak, jakbym był jedyną osobą na świecie, która ma jakiś problem.

– Jak to załatwione? – spytałem patrząc na nią podejrzliwie.

– Twoje koleżanki z pracy bardzo polubiły Jagodę… – wyjaśniła. – Marcela i Danka obiecały się nią zaopiekować. Zabiorą ją do Elbląga i przenocuje u jednej z nich.

– I ona się na to zgodziła? – nie wierzyłem.

Uśmiechnęła się czarująco.

– Oczywiście, że nie. Nikt jej nie pytał o zdanie.

– Będzie wściekła – mruknąłem.

– Tak, ale ty się nie będziesz tym przejmował – oznajmiła stanowczo, wsuwając ręce do moich kieszeni i przysuwając się do mnie bliżej.

Tego właśnie chciałem, miałem ochotę ją przytulić, ale w tym momencie mogłem myśleć tylko o tym, że za chwilę pojawi się Daniel i znowu wszystko mi odbierze. Zupełnie jakby czytała w moich myślach.

– Daniel pojedzie razem z nimi. Ja… chciałam zostać z tobą. Nie gniewasz się?

Przyciągnąłem ją do siebie mocno, zamykając w ramionach. Mój problem i kłopotliwa sytuacja zamieniły się miejscami z marzeniem. Już dawno nie czułem się tak bardzo szczęśliwy.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Całymi dniami szarpałam się z własnymi myślami. Kiedy Gabriel pracował, po prostu byłam sama. Nie miałam co ze sobą zrobić. Daniel pojawiał się w moim życiu sporadycznie. Więcej go nie było niż był. Lato zamieniło się w jesień, a potem zimę. Zaczął padać śnieg. Zbliżało się Boże Narodzenie. Z Gabrielem wykorzystywaliśmy każdą wolną chwilę, żeby po prostu być razem. Nie ważne co robiliśmy. Ponownie powoli i z trudem zapominałam o tym, co łączyło mnie z Danielem. On jednak oczywiście musiał o sobie przypomnieć.

„Czy mogę z tobą spędzić święta?” brzmiał tekst wysłanego przez niego smsa.

Nie odpowiadałam przez półtora dnia, potem jednak nie wytrzymałam i musiałam to zrobić. Bo jak mogłam mu odmówić? Nie wyobrażałam sobie, że mógłby być wtedy sam. Wreszcie, po długiej walce z samą sobą, spytałam Gabriela czy mogę go zaprosić do nas. Nie był to najlepszy pomysł, ale jedyny jaki miałam. W końcu nie chciałam, żeby którykolwiek z nich został sam. Ich powody do wzajemnej nienawiści jednak z czasem jedynie rosły zamiast się pomniejszać. Ku mojemu zaskoczeniu, Gabriel się zgodził. Niechętnie i z oporami, ale to zrobił. Stwierdził, że woli Gwiazdkę z Danielem od Gwiazdki beze mnie. Chciałam zaprotestować, powiedzieć, że to z nim bym została, słowa jednak uwięzły mi w gardle, ponieważ wcale nie byłam pewna czy tak właśnie bym zrobiła.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Mail wyglądał dziwnie. Zatytułowany został „patrz co straciłeś”. W środku natomiast znajdował się link do prywatnego kanału na Youtube. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby jednak go otworzyć. Zatrzymałem już po kilkunastu pierwszych sekundach. To był pornos. Film z Jagodą i Danielem w rolach głównych. Ogarnęła mnie taka wściekłość, że dłonie same zacisnęły mi się w pięści. Zerwałem się z krzesła i niemalże wybiegłem z domu. Niedługo później znalazłem się pod drzwiami domu Daniela. Otworzył, a ja walnąłem go, o nic nie pytając.

– Ty skurwielu – syknąłem, kiedy zatoczył się do tyłu.

Roześmiał się. To był gorzki śmiech.

– Uważasz, że to był mój pomysł? – spytał patrząc mi w oczy. – Ja tylko spełniam życzenia Królewny – oznajmił ironicznie.

Nie! Zmroziło mnie w środku. Vicky by tego nie zrobiła! A co, jeśli?

– Co z nią zrobiłeś? – zapytałem siląc się na spokój.

– Podziękowałem jej rano za przyjemną noc i poinformowałem, że raczej więcej się nie spotkamy – oznajmił chłodno Daniel. – Nie martw się, zabezpieczaliśmy się – oznajmił z sarkazmem, kiedy znów zbliżyłem się w jego stronę.

Miałem ochotę go stłuc, ale nie to teraz było moim priorytetem.

– Gdzie ona jest? – warknąłem.

– Wiktoria? – spytał spokojnie. – Wydawało mi się, że spędziła tą noc z tobą…

– Nie udawaj kretyna dupku! – z trudem powstrzymywałem się przed wyrzuceniem z siebie niekulturalnej wiązanki. – Gdzie zostawiłeś Jagodę?

Od niechcenia wzruszył ramionami.

– Rano wywaliłem ją z domu. Nie wiem dokąd poszła.

Ledwo nad sobą panowałem. O dziwo jednak na tyle, żeby odwrócić się i odejść. W innym wypadku prawdopodobnie poszedłbym siedzieć.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Odetchnęłam z ulgą, kiedy Jagoda wreszcie przestała płakać. Nie mogłam uwierzyć w historię, którą mi opowiedziała. Było mi jej żal, a jednocześnie poczułam się dotknięta i zraniona. Czułam się tak, jakby Daniel mnie zdradził, mimo że to ja wiecznie miotałam się między nim, a Gabrielem. Do tego zrobił rzecz totalnie podłą, a ja nie miałam pojęcia w jakim celu. Właściwie byłam zaskoczona, że Jagoda mnie nie nienawidzi. Przecież gdyby nie ja, to pewnie tą noc spędziłaby z Gabrielem.

– Daniel to dupek – powtórzyłam chyba po raz setny.

– Był taki miły – westchnęła dziewczyna, kuląc się pod kocem na kanapie. – Mówił mi takie rzeczy, że ja… że po prostu ja się w nim zakochałam – mówiła ze wstydem.

– O tak – skinęłam głową, wygodniej sadowiąc się obok niej – Daniel potrafi pięknie kłamać. Zawsze mu to świetnie wychodziło.

Spojrzała na mnie szczerym wzrokiem.

– Czemu więc, kiedy masz wybór między nim a Gabrielem, wybierasz jego?

Nie patrzyłam na nią. Nie mogłam.

– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Po prostu tak było i nic do rzeczy nie miał tu jakikolwiek racjonalizm czy rozsądek. Podniosłam wzrok dopiero, kiedy drzwi się otworzyły. Do środka wszedł Gabriel, a w jego oczach czaiło się coś niepokojącego.

– Chodź, musimy porozmawiać – zwrócił się do mnie.

Jego słowa nie brzmiały zbyt miło. Posłusznie wyszłam za nim na dwór. Najwyraźniej nie chciał, żeby Jagoda słyszała naszą rozmowę. Spojrzałam na niego pytająco i chciałam coś powiedzieć, ale nie dał mi odezwać się ani słowem.

– Jak mogłaś mu kazać zrobić coś takiego?! – warknął na mnie. – Do tego sfilmował wszystko! Jeżeli ktokolwiek zobaczy ten film…

Widziałam jak drżał z ledwo powstrzymywanej wściekłości. Dopiero po chwili dotarło do mnie o czym on mówił. Oskarżał mnie o to, co Daniel zrobił Jagodzie.

– Gabriel, ja… – zaczęłam niezbyt pewnym głosem.

Chwycił mnie za ramiona.

– Nie tym razem – warknął. – Teraz przeprosiny nie wystarczą. Zachowałaś się jak podła suka i pomyśleć, że ja ci zaufałem! Mam dosyć waszych gier! Trzymajcie się ode mnie z daleka! Obydwoje!

Puścił mnie, a potem odwrócił się i zniknął w kamienicy, nie wpuszczając mnie do środka. Stałam tam zmarznięta i oszołomiona. Niejasno zdawałam sobie sprawę jaki niedługo poczuję ból, kiedy minie odrętwienie. Nie mieściło mi się w głowie jak on w ogóle mógł mnie o coś takiego oskarżać. 

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Wigilię spędziliśmy u moich sąsiadów, których znałem od dziecka. Przyjaźniłem się z ich synem i córką, mówiłem do nich ciociu i wujku, a oni bardzo mnie lubili. Na szczęście Daniel nie chciał tam przyjść i przynajmniej kolacja upłynęła w przyjemnej atmosferze. Niestety później nieopatrznie wspomniałem o planach, jakie mamy na wieczór i w ten sposób dołączyła do nich Jagoda. Niestety moja przyjaciółka w dalszym ciągu szalała na punkcie Daniela, który bezustannie ją zwodził. Płakała przez niego, a potem lgnęła do niego jak mucha do lepu. Nie chciałem dopuszczać do siebie myśli, że to zupełnie jak Vicky. Kiedy wróciliśmy do domu, on już tam czekał. Stał na dworze, na mrozie. Dziewczyny natychmiast zaciągnęły go do domu. Zrobiły dla nas kawy. Czułem się niezręcznie. Wyglądało na to, że Daniel również. Z ulgą odetchnąłem, kiedy Vicky usiadła na poręczy mojego fotela, wtulając się mi pod ramię. Sytuacja jednak zrobiła się mniej przyjazna, kiedy Jagoda próbowała przytulić się do Daniela, a on ją po prostu odepchnął, gwałtownie wstając. Zrobiło się bardzo niezręcznie. Moja przyjaciółka starała się nie dać po sobie poznać jak bardzo ją to zraniło, szybko jednak pożegnała się i uciekła. Zostaliśmy sami. Czułem się spięty i nieszczęśliwy i mimo całej nienawiści do tego chłopaka, wyobrażałem sobie, jak podle on musi się czuć. To w końcu był mój dom, a Wiktoria, tego wieczora tuliła się właśnie do mnie.

– Przebiorę się w piżamę – oznajmiła w końcu, przerywając niezręczną ciszę.

Wstała i uciekła do łazienki. Powiedziałem Danielowi, starając się unikać niechęci, która z łatwością mogła pojawić się w moim głosie, że nie mam nic przeciwko, żeby został na noc. Sam wziąłem komputer i zamknąłem się w sypialni. Przyjście zajęło Wiktorii niemal pół godziny, a kiedy się wreszcie pojawiła, ciągnęła go ze sobą za rękę. Sam dziwiłem się własnemu opanowaniu, ponieważ miałem ochotę zrobić wszystko inne, poza zachowaniem spokoju. Czy ona sobie wyobrażała, że będzie spał z nami w łóżku?! Chyba właśnie tak było, ponieważ przyniosła po lampce wina, a potem rozłożyła dla niego poduszki i koc. Miałem nadzieję, że chociaż on będzie rozsądny i zaprotestuje. Nie zrobił tego. Czułem się jakbyśmy byli jej zabawkami. Łóżko miało szerokość dwóch metrów, więc zacisnąłem zęby i położyłem się z brzegu. Vicky znalazła się po środku, a on z drugiego brzegu. Zgasili światło. Milczałem, więc zapewne uznali, że śpię. Rozmawiali przyciszonymi głosami, o własnych sprawach. Ból, który czułem był okropny. Potem jednak ona szepnęła mu „dobranoc”, a po tym słowie przysunęła się do mnie, wtulając się w moje ramiona. W tym momencie znowu gotowy byłem wybaczyć jej wszystko.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Był u mnie w domu. Czekał w moim pokoju. Nie miałam pojęcia jak się tu dostał, ponieważ moja mama szczerze go nienawidziła. Najwyraźniej jednak nie wróciła jeszcze z pracy, a Daniel miał swoje sposoby.

– Co mu powiedziałeś? – zapytałam chłodno. – Jak w ogóle mogłeś coś takiego zrobić?! – w tym momencie mój głos się załamał. – Czy Jagoda cię kiedykolwiek w jakiś sposób skrzywdziła?

Uśmiechnął się drwiąco.

– Jest mi obojętna. To nie ją chciałem ukarać.

– Dlaczego? – szepnęłam.

– Znalazłoby się kilka powodów – stwierdził. – Po pierwsze nienawidzę Gabriela. Uważam, że to dla niego odpowiednia nauczka. Po drugie – spojrzał mi w oczy – jesteś moja. I dopilnuję, żeby cię znienawidził, jeżeli nie da się tego rozwiązać inaczej – wyjaśnił sucho. – Wszyscy się od ciebie odwrócą i zostanę ci tylko ja – dodał bez cienia uśmiechu.

– Jesteś dupkiem! – syknęłam drżąc z bezsilności i wściekłości.

– Być może – przyznał podnosząc się z mojego łóżka. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu ramionami. – Ale nie stracę cię po raz kolejny. Jestem zdesperowany i zrobię wszystko, dosłownie wszystko, żebyś tylko była ze mną.

Chyba musiałam być naprawdę podłą osobą. Nie było mi przykro z powodu tego, że skrzywdził Jagodę, zapomniałam już o tym, jaki ból sprawił Gabrielowi. W tym momencie czułam jedynie mdłości na samą myśl o tym, że spał z inną dziewczyną, a teraz, jak gdyby nigdy nic, tak po prostu, mnie przytula.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Nasze rozstania stawały się coraz dłuższe i poważniejsze, aż w końcu, pewnego dnia, powiedzieliśmy sobie dość. Wiktoria zniknęła z mojego życia, a ja poczułem się, jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca. Zapewniałem ją setki razy, że zawsze będę jej przyjacielem. Gdyby potrzebowała pomocy, wiedziała gdzie mnie znaleźć, ale ona wolała po prostu zniknąć z mojego życia. Minęły dwa długie miesiące, podczas których zdecydowałem się nawet na kilka randek. Wszystkie były nieudane, bo w każdej z dziewczyn, szukałem właśnie jej, a niestety żadna nie była nią. Kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu telefonu jej imię, myślałem, że oszaleję ze szczęścia. Gdy jednak odebrałem, euforia minęła równie szybko, co się pojawiła. Dzwoniła jej matka. Wiktoria była w szpitalu. Miała krwotok wewnętrzny i była w poważnym stanie. Kobieta mówiła rozgorączkowanym głosem. Uznała, że pewnie chciałbym o tym wiedzieć. Gdy tylko się rozłączyła, chwyciłem kluczyki od motocykla, kask i wybiegłem z domu. W szpitalu oczywiście nie byłem w stanie się niczego dowiedzieć. Szczęśliwym jednak zbiegiem okoliczności, okazało się, że dyżur ma mój znajomy, świeżo upieczony ginekolog, Michał.

– To ty byłeś ojcem dziecka? – zapytał odciągając mnie na bok. – Dziewczyna ma tyłozgięcie macicy, to poważne zagrożenie dla ciąży. Poza tym była niedożywiona. – Kontynuował nie czekając na odpowiedź. – Nie powinna się jednak o to obwiniać, a sądzę, że będzie. Przecież nie wiedziała, że jest w ciąży… Potrzebuje teraz wsparcia, zwłaszcza psychicznego.

– W ciąży? – zapytałem jak idiota.

Myśli po mojej głowie krążyły jak oszalałe. Słowa „ciąża” i „dziecko” krzyczały do mnie na cały głos. Michał obdarzył mnie smutnym uśmiechem.

– Wiem, że to przykra sytuacja, ale przejdzie ci. Teraz natomiast weź się w garść i poudawaj. Ona naprawdę potrzebuje wsparcia.

Niepewnie skinąłem głową. Przez długi korytarz oddziału szpitalnego, dotarliśmy do jednego z najbardziej oddalonych pokoi. Był dwuosobowy, ale Wiktoria leżała w nim sama. Michał zostawił mnie w drzwiach, a ja wszedłem do środka. Moje wejście musiało ją obudzić. Podniosła na mnie swoje niebieskie oczy. Wyglądała naprawdę marnie. Zawsze niewiele jadła, ale teraz niemal nic z niej nie zostało.

– Gabriel? – spytała z nadzieją, jakby nie wierząc w moje przyjście.

– Mhm, jestem przy tobie – odpowiedziałem ze ściśniętym gardłem.

Łamiąc wszelkie szpitalne zasady i konwenanse, położyłem się obok niej, na wąskim łóżku, obejmując ją w pasie. Wtuliła się w moje ramiona.

– Jak dobrze, że przyszedłeś – wyszeptała, zamykając oczy.

– Przecież wiesz, że nigdy cię nie zostawię – mruknąłem, przyciągając ją do siebie jeszcze bardziej. – Czemu nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? – nie wytrzymałem i musiałem zapytać.

Przez chwilę milczała.

– Nie miałam o tym pojęcia – przyznała w końcu. – Dziecko nie miało nawet trzech miesięcy…

– To było moje dziecko? – zapytałem cicho, czując się podle, że drążę dalej.

Poczułem jak napinają się jej mięśnie. Jak zaczyna drżeć.

– Nie – wyszeptała ledwo dosłyszalnym głosem. – Daniela.

To był dla mnie cios, nieprzyjemny i bolesny, ale w tej chwili nie miał znaczenia. Uświadomiłem sobie coś innego. Wiktoria bała mi się przyznać. Była pewna, że ją odtrącę. Potrzebowała mnie, a mimo to, postanowiła powiedzieć mi prawdę. Wiedziałem, że nie mogę teraz myśleć o sobie. Moje uczucia nie miały znaczenia. Ważna była tylko ona. Przyciągnąłem ją mocniej do siebie, zamykając w ramionach. Z satysfakcją słuchałem, jak jej oddech się wyrównuje, a uspokojona dziewczyna zasypia.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Daniel nie odpuszczał. Jednocześnie nie chciał ze mną być i mnie chciał. Zaczął umawiać się z Jagodą, a mnie to nie ruszało i dobrze im życzyłam. Nie potrafił jednak utrzymać naszych stosunków na stopie przyjacielskiej. Kiedy tylko znaleźliśmy się choć na chwilę sami, natychmiast się do mnie zbliżał. Za bardzo. Robił to również przy swojej niby dziewczynie, która była w nim najwyraźniej tak bardzo zakochana, że odwracała wtedy wzrok. Ignorowała jego podłe zachowanie. Ja nie potrafiłam. Zaczęłam unikać kontaktów z Danielem sam na sam, w rezultacie czego, jeżeli się spotykaliśmy, zawsze obecny był Gabriel, a oni ledwo się nawzajem tolerowali. Ta sytuacja była męcząca i chyba tylko Daniel tego nie widział. Zbliżał się koniec marca, a ja, po trzech miesiącach, wreszcie zebrałam się w sobie, żeby coś z tym zrobić. Wybraliśmy się na wspólną wycieczkę. Oprócz mnie, Jagody, Daniela i Gabriela, był jeszcze starszy brat Jagody Tomek i ich kolega Dominik. Wypożyczyliśmy crossy, bo ich zdaniem był to dobry substytut motocykli, zwłaszcza dla nie umiejących prowadzić Dominika i Daniela. Kiedy zrobiliśmy krótką przerwę, odeszłam kawałek od reszty. Miałam ochotę się przespacerować. Daniel jednak, korzystając z okazji, dołączył do mnie już po chwili. Nic nie mówiąc po prostu przyparł mnie do pnia drzewa i namiętnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie.

– Zwariowałeś?! – warknęłam na niego rozwścieczona.

Nie wiedziałam czy bardziej zła byłam na to co zrobił czy na siebie za to, że miałam ochotę na więcej. Zignorował mój protest. Podszedł z powrotem i przyciągnął mnie do siebie.

– Nawet nie wyobrażasz sobie jak niesamowicie za tobą tęsknię – zamruczał, dotykając nosem mojego policzka.

Poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Zadrżałam.

– Zostaw mnie! – zażądałam. – Podobno masz teraz dziewczynę – przypomniałam mu chłodno.

Wzruszył ramionami.

– Doskonale wiesz, że ona mnie nic nie obchodzi – westchnął.

Rozgniewał mnie jeszcze bardziej. Naprawdę lubiłam Jagodę. No i była przyjaciółką Gabriela…

– Więc czemu z nią jesteś?! – zapytałam ostro.

W jego zielonych oczach dostrzegłam cień bólu. Po chwili jednak na jego usta powrócił drwiący uśmiech.

– Dla pozorów – wyjaśnił spokojnie.

– Jakich pozorów? – nie zrozumiałam.

– Pamiętasz co mi powiedziałaś w święta? – zapytał. Przecząco pokręciłam głową. Chyba nie potrzebował odpowiedzi. – Oznajmiłaś mi kategorycznie, że nie możemy się więcej spotykać. I, że nie zamierzasz po raz kolejny ranić Gabriela. Znam cię Vicky i wiem, że naprawdę chciałaś mnie wyrzucić ze swojego życia. Dlatego właśnie powstał ten związek. Żebym miał pretekst do widywania się z tobą.

– Jesteś podły! – syknęłam. – Ona naprawdę jest w tobie zakochana!

– Wiem – przyznał beznamiętnie, przytrzymując mnie w stalowym uścisku, kiedy spróbowałam się wyrwać. – Dla mnie jest jednak obojętna. Od tamtej nocy nawet ani razu z nią nie spałem – przyznał patrząc mi w oczy.

Zadrżałam. Dlaczego mnie to obchodziło? Czemu nagle poczułam taką lekkość i ulgę? Kiedy mnie pocałował, ja odwzajemniłam jego namiętny pocałunek.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

To właściwie były pierwsze, słoneczne dni tego roku. Zostawiliśmy dziewczyny na skraju lasu i postanowiliśmy pojeździć trochę bardziej ekstremalnie. Nie podobało mi się, że Daniel jest z nami. Nie miał nawet prawa jazdy na motor. Mimo to uparł się, że będzie uczestniczył w zabawie. W końcu był dorosły, a ja nie miałem prawa mu tego zabronić. Zabawa polegała na tym, że rozpędzaliśmy się na skraju lasu, a potem zjeżdżaliśmy z dość stromej górki. Z Tomkiem i Dominikiem zawsze uwielbialiśmy sporty ekstremalne. Nie zamierzaliśmy długo jeździć, bo w końcu Vicky i Jagoda by się zanudziły. Wszystko szło gładko, do czasu, kiedy pod koła Daniela nie wyskoczył pies. Mały, szarobury kundelek. Każdy z nas, by go po prostu wyminął, ale niezbyt doświadczony Daniel gwałtownie dał po hamulcach, jednocześnie skręcając ostro w bok. Przejechał przed nosem rozpędzonemu Tomkowi i wjechał tuż pod moje koła. Gwałtownie zahamowałem. Rozpędzony motocykl, na stromej powierzchni stanął dęba. Przekoziołkowałem do przodu, spadając z maszyny na twardą ziemię. W głowie słyszałem wrzaski Wiktorii i Jagody. Wokół panowało zamieszanie. Ból był nie do zniesienia. Zdałem sobie sprawę, że wpadłem na jakąś gałąź. Chyba młode drzewko, które ostrym czubkiem przebiło mi brzuch. Widziałem pojawiającą się na ubraniu plamę krwi. Gdy tylko zamknąłem oczy, natychmiast straciłem przytomność.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Następnego dnia wypisano mnie ze szpitala, a Gabriel zabrał mnie do siebie. Nawet nie podejrzewałam, że nosze w sobie dziecko, ale teraz, kiedy ono umarło, ja umierałam razem z nim. Nie miałam na nic ochoty, całe dnie spędzałam w łóżku, a gdyby nie opieka, którą on nade mną roztoczył, zupełnie zapadłabym się w czarną dziurę. Znowu prawie nic nie jadłam, nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, a on martwił się coraz bardziej. Wiedziałam, że powinnam coś ze sobą zrobić, choćby dla niego, ale po prostu nie potrafiłam.

– Przywlecz tu swój tyłek do cholery! – usłyszałam podniesiony głos Gabriela. – Ona cię potrzebuje! Znacznie bardziej niż mnie.

Nie wiedziałam o czym on mówi, nie rozumiałam kto niby miałby mi pomóc, do czasu, kiedy pół godziny później, w drzwiach sypialni pojawił się Daniel. Przez chwilę stał w progu, wpatrując się we mnie, a mnie z oczu, tak po prostu, po tylu dniach kompletnie bez czucia, popłynęły łzy. Wtedy podszedł do mnie, usiadł obok i przyciągnął do siebie tuląc w ramionach. Rozpłakałam się na dobre.

– Przepraszam – szeptał w moje włosy – przepraszam, że cię zostawiłem. Zachowałem się jak ostatni tchórz. Najpierw bałem się twojej matki, a potem… kiedy usłyszałem o dziecku… zwyczajnie spanikowałem. Tak cholernie cię przepraszam.

– To nic – wyszeptałam poprzez łzy, w jego bluzę. – Dobrze, że teraz jesteś – dodałam stłumionym materiałem i łkaniem głosem. 

Z trudem przełknęłam ślinę. Bolało mnie to, że obecność Daniela zawdzięczam Gabrielowi. Było mi przykro, że tak mu na mnie zależy, że nawet po niego zadzwonił. W jednym miał jednak rację. To nie jego teraz potrzebowałam. Potrzebowałam właśnie Daniela.

 ~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Obudziłem się w szpitalu. Dowiedziałem się, że miałem operację. Potwornie bolał mnie brzuch. Wytrzymałem w tym miejscu dwa dni, potem wypisałem się na własne życzenie, mimo protestów lekarki, która się mną opiekowała. Najwyraźniej bardzo mnie polubiła, bo zamiast podejść do mojego przypadku profesjonalnie, zaczęła mnie wyzywać od skończonych idiotów. Byłem jednak nieugięty. Po prostu musiałem się stamtąd wynieść. Na koniec się poddała. Zostawiła mi swój numer telefonu, każąc dzwonić, nawet w środku nocy, gdyby tylko coś złego się wydarzyło. Do domu zabrał mnie Tomek i tu dopiero rozpętało się prawdziwe piekło. Wiktoria była na mnie wściekła. Wypominała mi, że w ogóle o siebie nie dbam, a na koniec po prostu się rozpłakała. Jak zwykle nie byłem w stanie tego znieść. Obiecałem jej, że będę regularnie pojawiał się w szpitalu na kontrole i w końcu się uspokoiła, a potem, przez kilka kolejnych dni, mimo potwornego bólu, czułem się jak w raju. Skakała nade mną niczym mały króliczek. Tak jak kazała pani doktor, niewiele ruszałem się z łóżka. Za to ona często leżała w nim ze mną, po prostu się przytulając.

– Mogłeś umrzeć – szepnęła, wtulając twarz w moje ramię.

– Ale nic mi nie jest – odpowiedziałem, przyciągając ją do siebie bliżej.

– Nie nazwałabym tego „niczym” – mruknęła sarkastycznie.

– Jestem jak kot, zawsze spadam na cztery łapy – uśmiechnąłem się do niej.

Nie chciałem dodawać, że to niska cena, za to, że znowu tak bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Wiedziałem, że byłaby wściekła, gdybym jej to powiedział. To była jednak szczera prawda. I gdybym wiedział, że to odniesie aż tak silny skutek, a ja od tego nie umrę, zrobiłbym to już dawno temu.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Kiedy weszliśmy do gabinetu, młodej lekarce wyraźnie zrzedła mina na mój widok. Gabriel wręczył jej bukiet kwiatów w podziękowaniu za opiekę i pomoc i jak to miał w zwyczaju nawet nie zdawał sobie sprawy, że z nią flirtuje. Dziewczyna była naprawdę ładna. Miała migdałowe oczy barwy miodu i ciemnobrązowe, sięgające do połowy pleców włosy. Poczułam się dziwnie, zdając sobie sprawę, że on na to nawet nie zwrócił uwagi. Był zapatrzony we mnie, a ja egoistycznie go w swoim życiu potrzebowałam. Kończyła już, więc Gabriel zaprosił ją na kawę. Zgodziła się, a ja poczułam się jeszcze bardziej podle, kiedy po wyjściu z gabinetu wziął mnie za rękę. Wydawało mi się, że będąc przy nim, niszczę jego szansę na szczęście. Gabriel był moim przyjacielem, ale cokolwiek by się nie działo, jak bardzo by mnie nie krzywdził, ja w dalszym ciągu kochałam Daniela. Kochałam go w taki sposób, w jaki nigdy nie potrafiłabym kochać jego. Ani nikogo innego na świecie.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Znowu zniknęła z mojego życia, ale tym razem się poddałem. Nie szukałem jej, nie starałem się sprawić, żeby do mnie wróciła. Po prostu zagłębiłem się w rutynową codzienność. Pod koniec kwietnia odwiedził mnie Tomek. Namówił mnie, żebyśmy na motorach pojechali nad morze. Wybraliśmy się na Hel, żeby przy okazji pozwiedzać bunkry. Nocowaliśmy w Jastarni. Pensjonat był mały, a o tej porze roku nad morzem nie przebywało zbyt wielu ludzi. Tomek szybko zaprzyjaźnił się z naszymi sąsiadkami, dwiema uroczymi, miłymi dziewczynami. Jedna z nich miała na imię Emilka, druga Asia. Byłem miły, ale nie zainteresowany. W dalszym ciągu nie potrafiłem i co ważniejsze nie chciałem, wyrzucić ze swoich myśli Wiktorii. To ona była centrum mojego wszechświata, nawet jeżeli nie widzieliśmy się od kilku miesięcy. Emilka okazała się jednak świetną przyjaciółką. Była zachwycona przejażdżkami na motorze. Razem zaczęliśmy kurs kitesurfingu. Tak samo jak ja czuła zamiłowanie do sportów ekstremalnych. Była również szczera, odważna i pewna siebie. Pod koniec wyjazdu wymieniliśmy się numerami telefonów. Okazało się nawet, że dziewczyny wcale nie mieszkają tak daleko od nas. Planowaliśmy już dalsze spotkania. Ostatniego dnia wyczuwałem jednak u Emilki jakieś dziwne napięcie. Jedliśmy gofry na promenadzie i rozmawialiśmy o wspólnej wycieczce do parku linowego, a ona postanowiła to z siebie wreszcie wyrzucić.

– Dlaczego?

– Co dlaczego? – nie zrozumiałem.

– Dlaczego nie jesteś mną ani trochę zainteresowany?

Z trudem przełknąłem ślinę. Miałem nadzieję, że uda się pominąć ten temat i nigdy go nie poruszyć. Była ładna, nawet bardzo ładna, drobna brunetka z kręconymi włosami. Do tego rozumieliśmy się wspaniale. Mieliśmy podobne zainteresowania lubiliśmy te same rzeczy i byłem nią naprawdę oczarowany. Tylko, że… oczywiście nie była Wiktorią. Dlatego po prostu jej opowiedziałem. Co prawda nie zagłębiając się w szczegóły, ale pokrótce przedstawiłem jej historię dziewczyny, którą kocham.

– Czy mimo to, nie chciał byś spróbować? – zapytała cicho.

– Nie wiem czy to dobry pomysł… – zacząłem, ale przysunęła się do mnie i zamknęła mi usta pocałunkiem.

Jej usta były przyjemne, a pocałunek smakował goframi. I tak nasze umówione spotkanie w parku linowym, zamieniło się w pierwszą randkę.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Tak bardzo tęskniłam i tak przeogromnie potrzebowałam przyjaciela, że po prostu musiałam go zobaczyć. Wyglądał na zaskoczonego, kiedy otworzył mi drzwi.

– Vicky, co tu robisz? – zapytał nieco zmieszany.

– Przyszłam cię odwiedzić – stwierdziłam, spuszczając wzrok. Teraz dopiero poczułam, że to był błąd i chciałam się wycofać. Nie cieszył się, że mnie widzi… – Chyba lepiej jednak pójdę – powiedziałam cicho. – Przepraszam.

Zareagował błyskawicznie.

– Nie, zostań – chwycił mnie za rękę i wciągnął do środka. – Po prostu umówiłem się na spotkanie, ale zaraz to odwołam. To nic ważnego.

– Nie, Gabriel, ja naprawdę powinnam iść. Nie chcę psuć ci planów – dodałam przepraszająco.

Uśmiechnął się do mnie.

– Tak dawno cię nie widziałem, że z pewnością niczego mi nie zepsujesz – oznajmił. – Inne rzeczy mogą poczekać.

Rozmawialiśmy do późnego wieczora. Opowiadaliśmy sobie o swoim życiu. Byłam zadowolona, że mogę się do niego przytulić. Kiedy usłyszałam o Emilce nie czułam zazdrości, a raczej radość, z powodu, że kogoś sobie znalazł. Kiedy się żegnaliśmy, Gabriel zaprosił mnie na wspólny wyjazd. Jechał na szkolenie i mieli wynajęty cały hotel. Nad jeziorem, w ładnej okolicy. Zaprosił mnie i Daniela, miała być również Emilka, więc nie widziałam w tym nic złego i z przyjemnością się zgodziłam. Przez całą drogę czułam, że Daniela coś niezmiernie śmieszy. Z trudem ukrywał swoje rozbawienie.

– O co chodzi? – spytałam zaciągając go za róg budynku, kiedy po drodze zrobiliśmy przerwę na stacji benzynowej.

– Nic, nic – przyciągnął mnie do siebie, całując. – Po prostu ten facet ma genialne wyczucie do dziewczyn.

– Co masz na myśli? – odsunęłam go od siebie zaniepokojona.

– Nie znam jej osobiście, ale słyszałem o niej. Podobno z tej Emilki jest niezła szmata.

Poczułam nieprzyjemny chłód w środku. Jeżeli Daniel mówił prawdę… Gabriel sobie na takie coś nie zasłużył. Wystarczyło, że przez tyle czasu męczył się ze mną. Ale z kolei nie byłam też przekonana co do motywacji Daniela.

– Udowodnij – zażądałam.

Spojrzał na mnie kpiąco.

– Chcesz, żebym się z nią przespał? – zapytał wprost.

– Przestań kretynie! – walnęłam go dłonią w tors. – Oczywiście, że nie – mruknęłam, kiedy chwycił moje nadgarstki i przyciągnął mnie do siebie. – Jeżeli jednak jest tak jak mówisz, chcę, żeby to zobaczył. Jesteś dobry w te wszystkie gierki… – stwierdziłam niechętnie.

– Zgoda – oznajmił po dłuższej chwili milczenia. – Ale będziesz musiała mi się za to odwdzięczyć. Bardzo odwdzięczyć – mruknął wsuwając dłoń pod moją bluzkę.

Zadrżałam i przylgnęłam do niego całą sobą. Jak zawsze byłam jego i tylko jego, czego on więc jeszcze ode mnie chciał?

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Byłem szczęśliwy z powodu tego wyjazdu. Wystarczało mi samo towarzystwo Wiktorii. Nie obchodziło mnie nawet to, że w pobliżu kręci się Daniel. Ważne było tylko to, że ona tam była. Realna i rzeczywista. Z żalem poszedłem na pierwsze zajęcia i zostawiłem ich we trójkę. Kiedy wróciłem, ku mojemu zdumieniu i wielkiej radości, Vicky siedziała w pokoju. Sama.

– Poszli na spacer, ja nie miałam ochoty – wyjaśniła, kiedy ją o to zapytałem.

– To może teraz masz? To znaczy przejść się… – zaproponowałem.

Uśmiechnęła się do mnie promiennie.

– Jasne, z tobą zawsze – odpowiedziała wesoło.

Wyszliśmy z hotelu, żeby przespacerować się dookoła jeziora. W pewnym momencie idąca obok mnie Vicky drgnęła. Zatrzymałem się i spojrzałem w tym samym kierunku co ona. Rozpoznałem sylwetki, ale to co widziałem, nie do końca jeszcze mieściło się w mojej świadomości. Daniel stał przypierając Emilkę do ściany, a ona oplatała jego szyję ramionami. Całowali się. Spojrzałem w smutne oczy Wiktorii i wtedy podjąłem decyzję.

– Chodźmy stąd – oznajmiłem, ciągnąc ją delikatnie za rękę.

Posłusznie poszła za mną. Jak w transie. Ani na chwilę nie podniosła wbitego w ziemię wzroku, a kiedy wróciliśmy do pokoju, po prostu się do mnie przytuliła.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Nie sądziłam, że to mnie tak bardzo zaboli. Chciałam dobrze. Nie chciałam, żeby Gabriel cierpiał, ale po tym jak w kilku zdaniach pożegnał się z przepraszającą go Emilką, nabrałam pewności, że ta dziewczyna, jak wszystkie poprzednie, kompletnie nic dla niego nie znaczyła. Za to ja sama czułam w sobie pustkę i chaos. Nie potrafiłam spojrzeć Danielowi w oczy. Emilka jeszcze tego samego dnia wróciła do domu, a ja spędziłam tą noc w pokoju Gabriela. Rano, kiedy schodziliśmy na śniadanie, Daniel złapał mnie za ramię i odciągnął na bok. Był zły.

– Dlaczego mnie unikasz?! – warknął na mnie. – Czemu znowu mi to robisz?! Przecież robię wszystko co chcesz!

Zdałam sobie sprawę, że to nie złość przez niego przemawia. Był teraz zdesperowany, zrozpaczony.

– Ja… przepraszam – szepnęłam spuszczając wzrok.

– Coś się stało? – usłyszałam za sobą surowy, nieco zaniepokojony głos Gabriela.

– Nie, nic – odpowiedziałam szybko, przysuwając się na wszelki wypadek bliżej niego. Nie chciałam, żeby zrobił coś nieprzemyślanego. – Chodźmy na śniadanie.

Niechętnie skinął głową i razem weszliśmy do restauracji.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Kiedy wróciłem z kolejnego wykładu, zastałem Vicky w pokoju, nakrytą kołdrą. Podniosła na mnie zapłakane oczy. Daniel wyjechał. Bez słowa. Kiedy wróciliśmy ze śniadania już go po prostu nie było.

– Dlaczego tak się przejmujesz? – zapytałem. – Przecież zachował się jak dupek…

– Nie – wyszeptała. – To moja wina.

– Jak to? – nie zrozumiałem.

Spojrzała na mnie przepraszająco.

– Ja mu kazałam to zrobić.

Przez moment moje serce zaczęło bić szybciej. Była o mnie zazdrosna? Zależało jej na mnie? Nie chciała, żebym miał dziewczynę?

– Dlaczego? – zapytałem ostrożnie.

– Bo nie chciałam, żeby cię skrzywdziła. Daniel co nieco o niej słyszał i nie była to najlepsza opinia, co okazało się prawdą również w praktyce…

– Więc czemu się pokłóciliście? – nie wiedziałem czy jestem bardziej zły, ciekawy, czy zrezygnowany.

Tym razem spuściła wzrok.

– Ponieważ to mnie zabolało. Bardzo zabolało – wyznała cicho.

Westchnąłem. Przytuliłem ją do siebie. Siedzieliśmy tak przez chwilę, a potem wyszliśmy na spacer. Wiktoria była smutna, ale ja i tak egoistycznie cieszyłem się z jej towarzystwa. Wiedziałem jednak, że kiedy wrócimy do domu, ona znowu nie będzie moja. Zwłaszcza, że kiedy wróciliśmy do pokoju, na poduszce znalazła czerwoną różę. Z liścikiem.

„Kocham cię, tak po prostu. Cokolwiek by się nie działo. ~D.”

Dlatego właśnie po raz nie wiadomo który zapewniłem ją, że możemy być po prostu przyjaciółmi. Najlepszymi. I tak właśnie potem było. Kiedy wróciliśmy do domu, pozwoliłem się przeprosić Emilce. Nie chciałem już, żeby była moją dziewczyną, ale przyjemnie spędzaliśmy wspólnie czas pływając czy robiąc inne, odpowiadające nam rzeczy. Wiktoria natomiast wróciła do Daniela. Rozmawialiśmy czasami telefonicznie, czasami przy kawie, a ja robiłem wszystko, żeby o niej nie myśleć, a jednocześnie nie stracić tej namiastki, którą miałem. Wtedy właśnie postanowiłem, że jeżeli to z nim miałaby być szczęśliwa, niech tak będzie. Jednak potem… potem coraz trudniej było mi trzymać się tej wersji.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Daniel rozstał się z Jagodą, ale tym razem zrobił to w uczciwy sposób. Mimo to dowiedziałam się o tym tylko dlatego, że przyszła się do nas z tego powodu wypłakać. Kilka dni później zaskoczył mnie smsem z pytaniem czy pójdziemy razem na kawę. Zgodziłam się. Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy i dalej nic. Zupełnie. Odprowadził mnie do domu, a potem po prostu odszedł. Spotykaliśmy się w ten sposób co kilka dni, a ja czułam, że już dłużej tego zwyczajnie nie zniosę. Wtedy dotarło do mnie również coś innego, rzecz z której powinnam zdać sobie sprawę już dawno temu.

– Wiesz, że nie powinniśmy być razem? – zapytałam cicho Gabriela, kiedy siedzieliśmy razem na kanapie, oglądając film.

Spojrzał na mnie uważnie, ani trochę nie zaskoczony. To chyba prawda co mówią. Do wszystkiego można się przyzwyczaić.

– Dlaczego? – spytał. – Znowu chodzi o Daniela?

Przecząco pokręciłam głową.

– Nie, to nie ma z nim kompletnie nic wspólnego. Po prostu nie kocham cię, nie w ten sposób. Jesteś moim przyjacielem. Najlepszym. I zawsze tak było.

Samo mówienie tego sprawiało mi ból, ale on, jak zwykle był sobą. Nie pogniewał się, nie odsunął, po prostu mnie przytulił. Następnego dnia dowiedziałam się od znajomych, że Daniel pracuje w porcie. Po szesnaście godzin dziennie, na dwie zmiany. Nic dziwnego, że nie miał czasu się ze mną spotykać. Kiedy następnym razem poszliśmy na spacer, po prostu nie mogłam wytrzymać tego napięcia między nami. Siedzieliśmy na ławce, a ja przysunęłam się do niego, żeby go pocałować. Chwycił mnie za ręce, przytrzymując mnie w miejscu. Przecząco pokręcił głową.

– Nie – odezwał się nieco zachrypniętym głosem.

– Dlaczego?

– Ponieważ wiem jak to się skończy. Niszczę ci życie. Powinnaś być szczęśliwa. A ja, ja chcę być częścią twojego świata, a nie wszystkim co w nim złe.

Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami. Nie wierzyłam, że był w stanie wypowiedzieć takie słowa. Nie on.

– Daniel…

– Ci! – przerwał mi stanowczo. – Chcę, żebyś była z Gabrielem. On jest w stanie zapewnić ci wszystko.

– Być może – obdarzyłam go ponurym uśmiechem. – Tylko, że się rozstaliśmy. Na dobre. Przyjaźnimy się. Jak zawsze.

– Nie rozumiem… – przyznał niezbyt pewnie.

– Nie kocham go. Wszystko. Niczego więcej nie trzeba tu rozumieć.

Daniel chyba również uznał, że nie musi. Puścił mnie, przymknął oczy i odchylił się na ławce. Przysunęłam się do niego bliżej. Usiadłam mu na kolanach, a on przyciągnął mnie do siebie mocno, oplatając ramionami. Brakowało mi tego. Już nie pamiętałam kiedy ostatnio tak namiętnie się całowaliśmy.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

W mojej pracy pojawiła się oferta wyjazdu na stanowisko w Anglii. Zgodziłem się. Uznałem, że tak będzie najlepiej. Z Wiktorią rozmawialiśmy na Facebooku, pisaliśmy maile. To nie było to samo, ale wiedziałem, że postąpiłem słusznie. Daniel się zmienił. Zrobił to dla niej i teraz przynajmniej ona była naprawdę szczęśliwa. Ja sam już dawno zdecydowałem, że tylko na tym mi zależy i nic innego nie miało znaczenia. Wiedziałem, że nie ważne, za rok, za pięć lat, za dziesięć, zawsze będę dla niej, gotowy jej pomóc, we wszystkim. Nigdy już nie musieliśmy być razem. To nie było ważne. Kochałem ją szczerze i całym sobą. W dalszym ciągu ją kocham. Dlatego właśnie pozwoliłem jej odejść.

The End

Vicky

Trochę nieśmiała, zawsze odrobinę rozkojarzona i najczęściej w czymś głęboko zaczytana. Kocha fantastykę i kulturę Japonii. Z zamiłowaniem tworzy opowiadania i irytuje otaczających ją ludzi. Oprócz bloga (przez zupełny przypadek) prowadzi portale PapieroweMotyle, DuzeKa oraz Secretum. Ps. Zostaw mi swój link w komentarzu, żebym również mogła odwiedzić Twoją stronę!

41 komentarzy

  1. Odpowiedz

    Cam

    30 kwietnia 2014

    Niezłe… Szokujące ale bardzo realistyczne… Bo prawdziwe życie to nie zawsze Happy End.

  2. Odpowiedz

    Green'owa

    4 listopada 2012

    Mogłabyś napisac cos o Ani.

  3. Odpowiedz

    Alanna

    20 września 2012

    Świetne. Ciężko mi było się w tym wszystkim połapać ale dałam radę 😀

  4. Odpowiedz

    Misia

    20 września 2012

    Nie, to było raczej coś nowego 😀

  5. Odpowiedz

    Misia

    20 września 2012

    Nie podoba mi się to opowiadanie. Postacie mnie irytują, nie jedna, dwie, ale kompletnie wszystkie, Jagoda, która chciała być najpierw z Gabrielem, a potem Danielem, Daniel, który też nie mógł się zdecydować, odchodził od Wiktorii i wracał i ona również nie wiedziała, kogo wybrać, Emilka, która była z Gabrielem, ale całowała się z Danielem. No i Gabriel postępujący jak nie wiem kto. Jak mógł wytrzymać takie traktowanie ze strony dziewczyny? Ale skoro wydarzyło to się naprawdę to… chyba nie wiem, co powiedzieć.
    Język jak zawsze świetny i podobały mi się te retrospekcje, ale fabuła nie za bardzo. Czekam na kolejne opowiadanie 🙂

    • Odpowiedz

      Vicky

      20 września 2012

      Chociaż nikt nie będzie tym razem marudził, że zawsze to samo. 😉

  6. Odpowiedz

    Gocha

    18 września 2012

    Bohaterowie przekroczyli już chyba wszystkie stopnie głupoty.

    • Odpowiedz

      Vicky

      19 września 2012

      Najzabawniejsze jest to, że jak serialowo opowiadanie by nie wyglądało, to spora część tego wydarzyła się naprawdę.

  7. Odpowiedz

    iiiinka

    9 września 2012

    Kiedy znowu co dodasz?

  8. Odpowiedz

    Vicky

    3 września 2012

    Koniec obijania się i teraz już znowu codziennie będą pojawiały się nowe fragmenty czegoś.

    • Odpowiedz

      magda

      5 września 2012

      cicho cicho nawet myszki nie słychać bo nie ma nowego fragmentu

  9. Odpowiedz

    Lexii

    30 sierpnia 2012

    No narescie ,a tracilam juz nadzieje 😉

  10. Odpowiedz

    Gocha

    28 sierpnia 2012

    Wreszcie coś! Czekam na następnie 😉

  11. Odpowiedz

    Gocha

    24 sierpnia 2012

    Czekamy i czekamy…

    • Odpowiedz

      Vicky

      24 sierpnia 2012

      To dlatego, że wczoraj była nastkowa integracja, a na takich raczej nie sposób pisać. 😉

  12. Odpowiedz

    magda

    24 sierpnia 2012

    Kiedy będzie ciąg dalszy ??

  13. Odpowiedz

    Sopel

    22 sierpnia 2012

    no błagam pisz. bo mnie już tu roznosi 😉 wchodzę na to opowiadanie na parę razy dziennie.

    • Odpowiedz

      Vicky

      22 sierpnia 2012

      Skończę “Zrodzonego z ognia” i wracam tutaj 😉

  14. Odpowiedz

    iiiinka

    15 sierpnia 2012

    Ja tez czekam i czekam i sie nie moge doczekać:-)

  15. Odpowiedz

    Lexii

    15 sierpnia 2012

    Czekam i czekam,a tu nic ! ;(

    • Odpowiedz

      Vicky

      15 sierpnia 2012

      Chwilowo kończę “Zrodzony z ognia”, żeby mieć z tym opowiadaniem spokój. Potem wrócę znowu tutaj. 😉

  16. Odpowiedz

    Julka

    14 sierpnia 2012

    świetne. Czekam na kolejną część ! 😉

  17. Odpowiedz

    Gosia

    13 sierpnia 2012

    Kiedy następny fragment? Super jest.

  18. Odpowiedz

    magda

    11 sierpnia 2012

    Jestem ciekawa co będzie dalej 🙂

  19. Odpowiedz

    iiiinka

    10 sierpnia 2012

    to dobrze bo juz nie moge sie doczekac. A pogody nie ma nad morzem to wchodze ciagle i sprawdzam:-)

  20. Odpowiedz

    iiiinka

    10 sierpnia 2012

    kiedy znowu cos dodasz?

  21. Odpowiedz

    Gosia

    6 sierpnia 2012

    Świetne! Kiedy dalszy ciąg?

    • Odpowiedz

      Vicky

      6 sierpnia 2012

      Staram się codziennie coś pisać, dzisiaj w każdym razie na pewno będzie. 😉

  22. Odpowiedz

    Lexii

    3 sierpnia 2012

    Ojej Vicky i Gabriel(kocham to imie) poprostu musza byc razem chociaz znajac ciebie jeszcze wszystko moze sie wydarzyc ; czekam na nexta 😉

  23. Odpowiedz

    esther

    2 sierpnia 2012

    Cudo, cudo, cudo. Moje ulubione chyba opowiadanie… Czekam na więcej.

  24. Odpowiedz

    Lexii

    1 sierpnia 2012

    Wooow ; na poczatku nie kumalam o co chodzi(ale ja juz mam ;p)ale po chwili ,poprostu cudo cos mam przeczucie ze to bedzie jeden z moich ulub.twojego autorstwa opowiadan…czekam na kolejne fragmenty ;jeeej ale sie rozpisalam SOORYY 😉

  25. Odpowiedz

    3stepscomeon

    1 sierpnia 2012

    Super, czekam na więcej!

  26. Odpowiedz

    mloda

    1 sierpnia 2012

    myślę że to bardzo dobry pomysł;) aczkolwiek jak ktoś czyta ze zrozumieniem to i tak wiedział gdzie jest przeszłość a gdzie teraźniejszość… świetne!;)

  27. Odpowiedz

    Vicky

    1 sierpnia 2012

    Żeby było łatwiej odróżnić to co działo się “wcześniej” od tego co dzieje się “teraz”, zaznaczyłam “wcześniej” kursywą. Jeżeli macie jakiś lepszy pomysł, to jestem otwarta na propozycje.

  28. Odpowiedz

    iiiinka

    31 lipca 2012

    Super:-)z niecierpliwością czekam na jeszcze:-)a kiedy dodasz cos do Bezdusznych?

  29. Odpowiedz

    mloda

    31 lipca 2012

    czekam na to natchnienie;p i na ciąg dalszy rzecz jasna;] może być ciekawie

  30. Odpowiedz

    Gosia

    31 lipca 2012

    Świetne opowiadanie, czekam na więcej 😉

  31. Odpowiedz

    ona.

    31 lipca 2012

    Już czuję, ze to będzie moje ulubione opowiadanie, ze wszystkich. Bardzo ciekawie się zapowiada, tak inaczej.

  32. Odpowiedz

    Ever

    30 lipca 2012

    Bardzo ciekawie się zaczyna 🙂

    Z niecierpliwością czekam na dalszą część.

Leave a comment

Ostatnie Recenzje

Pieśń o Achillesie – Madeline Miller

W krainie legend – gra na spostrzegawczość

Odrodzona jako czarny charakter w grze Otome ♥ TOMY #08 – #09

Moje szczęśliwe małżeństwo

Najpopularniejsze Artykuły